EksMagazyn: Jaka jest pana definicja stalkingu?
Adam Straszewicz, psycholog śledczy: Tych definicji można znaleźć sporo. Mam swoją własną i według niej stalking to zestaw zachowań noszących znamiona nękania, które całościowo stanowią nadużycie skierowane przeciwko drugiej osobie, które mogą mieć dewastujący wpływ na fizyczną i psychiczną kondycję ofiary, a także jej postrzeganie roli społecznej i relacje z innymi ludźmi. Pod parasolem stalkingu znajduje się wiele zachowań, które, jeśli się im przyjrzymy, są całkowicie społecznie akceptowalne, bo każdy z nas lubi otrzymywać prezenty i nie ma niczego złego w tym, że się do kogoś wysyła smesy. Różnica polega na tym, że, w przypadku nękania, te zachowania są odbierane jako niepożądane przez ich odbiorcę. Powtarzają się, są uporczywe, budzą niepokój, naruszają wolność osobistą, prywatność, a także godność ofiary. Jest bardzo dużo zmiennych, które tworzą ten zestaw. W literaturze fachowej wymienia się ich 25, ja podam jako przykład tylko kilka: nachodzenie w domu i w miejscu pracy, przesyłanie prezentów, wypisywanie komunikatów (np. grafitti), niszczenie własności, groźby, przemoc, obelżywe zachowanie wobec rodziny i otoczenia ofiary czy zdobywanie prywatnych informacji.
Zapytam o drugą stronę medalu – czy zdarza się, że ktoś nadużywa pojęcia stalkingu? Na przykład dłużnik nazywa tak windykatora, sąsiad oskarża sąsiada o męczenie głośną muzyką…
Istnieje coś takiego, jak syndrom fałszywej wiktymizacji. Jest niewielka grupa osób, które udają, że są nękane. W momencie, kiedy ktoś zaczyna uważać, że jest prześladowany, a nie jest, i zgłasza wyimaginowane przestępstwo na policję, to my traktujemy takie zachowanie również jako stalking. Bo przecież kogoś ta „ofiara” oskarża, zaczyna nadużywać dobrej woli organów ścigania i powoli sama staje się czyimś prześladowcą.
Czy istnieje modelowa ofiara stalkingu? Czy są ludzie, którzy swoim zachowaniem przyciągają nękaczy?
Nie ma reguły. Każdego może to spotkać. Natomiast, zawsze warto dbać o to, by nie szastać prywatnymi informacjami w internecie i być asertywnym.
Przyglądając się historiom nękanych osób, odnoszę wrażenie, że słowo „nie” traci w przypadku stalkera jakąkolwiek moc…
W naszej kulturze słowo „nie”, niestety, jest rozumiane jako „być może”. Mężczyzna, który usłyszał od kobiety odmowę na propozycję randki, a mimo to potajemnie zdobędzie jej adres, przyniesie kwiaty i walczy o względy wybranki, będzie poniekąd uważany za rycerskiego. Panuje powszechne przeświadczenie, że kobiety tego oczekują. Zdarza się też, że kobiety dosyć miękko formułują odmowę: „chcę być teraz sama”, „potrzebuję więcej czasu”, „właśnie rozstałam się z chłopakiem”. Zakochana osoba przypomina myśliwego, który chce upolować zwierzynę. Dla niej taka forma odmowy będzie zachętą do kolejnej próby kontaktu. Trzeba jednak pamiętać o tym, że jeśli kobieta mówi „nie”, to oznacza „nie”.
Cały materiał znajduje się w 16. majowo – czerwcowym wydaniu EksMagazynu.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.