Dzielą się na dwie grupy. Tych „ekskluzywnych” i tych „tanich”. Ci pierwsi reklamują się na portalach internetowych, ogłaszają w sieci na różnego rodzaju forach, wybierają „wyjątkowe” klientki – przynajmniej tak twierdzą. Za „usługę” biorą nawet tysiąc złotych. Nazywają się „mężczyznami do towarzystwa”. Ci drudzy pracują z sutenerami, najczęściej w prywatnych mieszkaniach, sprzedają się za 50 zł każdemu, kto chce zapłacić, niezależnie od wieku, „wyjątkowości” i płci. Sami nazywają się czasami „dziwkami”.
Romantycznie. 500 zł
Można romantycznie:
„Samotne wieczory, wino pite w samotności, jednoosobowe wyjazdy… Czy nie lepiej spędzić czas w miłym towarzystwie? Wyskoczyć z mężczyzną do kina, na romantyczną kolację czy po prostu potańczyć lub posiedzieć przy kominku…”
Albo bardziej bezpośrednio:
„Jestem młodym przystojnym facetem, który wie jak sprawić kobiecie przyjemność, mogę z tobą pojechać lub pójść gdziekolwiek chcesz. Spotkania tylko w hotelach lub u ciebie w domu.”
Lub też prosto z mostu:
„Nie masz z kim wyjść do kina, na kolację czy do baru? Nie masz z kim spędzić wieczoru przy kolacji i świecach? Nie masz z kim spędzić weekendu czy urlopu? Potrzebujesz seksu bez zahamowań. Napisz do mnie!”
Tak ogłaszają się ci „ekskluzywni”. Mają konta na portalach typu „pan dla pani”, „faceci do wynajęcia”, okraszone zdjęciami, opisem i komentarzami zadowolonych klientek. Tomek ma na swoim koncie dużo takich pań. Zapewnia, że wszystkie komentarze są prawdziwe.
A brzmią one mniej więcej tak:
„Zostałam miło zaskoczona. Przystojny, wygadany, a przede wszystkim wie jak sprawić żeby kobieta czuła się wyjątkowa i podczas wieczornych uniesień znalazła się w siódmym niebie. Wart każdych pieniędzy! Już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania…”
Albo bardziej zachęcająco:
„Dziękuję za miłe towarzystwo. Było rewelacyjnie. Na pewno jeszcze to powtórzę. Dziewczyny, naprawdę polecam tego faceta. Gwarantuję, że chwile spędzone z nim będziecie długo wspominać i pragnąć kolejnych tak, jak ja.”
Lub też wzruszająco, nieco z innej bajki:
„Przywróciłeś mi wiarę w ludzi. Dziękuję za wspaniały weekend. Było warto, dziękuję.”
Koszt takiego „przywracania wiary w ludzi”, to w zależności od zaangażowania Tomka, od 200 do 1000 zł. Wyjście do kina czy na kolację, bez seksu, to 200 – 300 zł. Z seksem – 500 – 600 zł. Wyjazd na weekend – 1000 zł plus oczywiście koszty dojazdu, noclegu i wyżywienia.
Nie pójdę z byle kim
„Jak bym się opisał w jednym zdaniu? Szczerze? Mam na imię Tomek (to oczywiście nie jest moje prawdziwe imię, ale tego ci nie zdradzę), mieszkam w Warszawie (choć wcale tam nie mieszkam, ale nie musisz o tym wiedzieć), spotykam się z tobą na seks (choć ty w większości przypadków wolisz tylko moje towarzystwo).
Czy jestem prostytutką? Nie, nie nazwałbym się tak. A jak? Mężczyzną do towarzystwa. Nie szmacę się z byle kim, nie pójdę z każdą zdesperowaną starą kobietą do łóżka, jestem, nazwijmy to, „towarem ekskluzywnym”, więc muszę się cenić. Tylko dobre towarzystwo podnosi jakość marki, prawda?”
Tomek ma 26 lat. Jest brunetem. Studiował zarządzanie i marketing, ale rok temu zaczęło mu brakować czasu na zajęcia, więc zawiesił studia. Na zdjęciach, które wysyła klientce przed spotkaniem, prezentuje tors – opalony, gładki, dobrze wymodelowany. Chwali się też plecami – kiedy założy ramiona za głowę, wyglądają bardzo atrakcyjnie, mięśnie prężą się niezwykle widowiskowo. Twarz – przystojna, kwadratowa szczęka, ciemne oczy, grube brwi, lekki zarost. Miły uśmiech. Oczywiście, jeśli klientka sobie tego życzy – wysyła też zdjęcia pośladków i penisa. Również we wzwodzie. Jak sam mówi – to narzędzie pracy, więc nie ma się czego wstydzić.
„Dbam o siebie. Solarium – ale bez przesady, raz w tygodniu, żeby zachować zdrowy kolor skóry. Siłownia – dwa razy w tygodniu, żeby mięśnie utrzymywały swój atrakcyjny wygląd. Raz na dwa tygodnie wizyta u kosmetyczki i fryzjera. Raz na tydzień manicure – kobiety bardzo zwracają uwagę na dłonie…
Markowe ubrania – na każdą okazję, od garnituru, przez strój codzienny, sportowy, mam nawet strój narciarski, bo dwa razy zdarzyło mi się wyjeżdżać w góry. Dobre buty – klasę mężczyzny poznaje się po butach. Dobry zegarek. Perfumy. Chadzam do kina, znam najnowsze trendy w modzie, interesuję się muzyką klasyczną, czytam co najmniej jedną książkę miesięcznie, tylko o polityce nie rozmawiam. Mam też hobby – wspinaczkę. Myślę, że mogę o sobie powiedzieć, że jestem facetem z klasą. Kobiety to lubią. I ja je lubię. To działa w dwie strony.”
Stała praca
Tomek spotyka się zwykle z trzema, czterema różnymi klientkami w tygodniu. Zwykle wychodzi na służbowe i półsłużbowe kolacje i bankiety. Do kina, teatru, filharmonii. Mniej więcej w połowie przypadków pierwsze spotkanie kończy się seksem. Mniej więcej połowa klientek umawia się na kolejne spotkanie.
„Nie miałem jeszcze niezadowolonej klientki. Zwykle, zanim skończymy w łóżku, poznaję każdą z pań na wcześniejszym spotkaniu. To są piękne, samotne, często smutne kobiety. Mają po 30, 40, niektóre 50 lat. Pachną, wyglądają, są czarujące i zabawne. Szukają miłego towarzystwa, ale nie chcą zobowiązań. Nie stać je na to. A niektóre mają za sobą przykre związki z przeszłości. Wolą więc zapłacić profesjonaliście i mieć pewność, że nie wywinę im żadnego numeru, niż ryzykować z kolejną niepewną znajomością.
Nie przyjmuję zleceń od kobiet, powiedzmy, bardzo zaniedbanych, otyłych, starych, tak, starych – nie muszę tego robić. Zresztą w opisie mam ustawiony przedział wiekowy – do 50 lat. Jak już wspominałem, muszę dbać o swoją markę – między innymi za to panie mi płacą. Za moją wyjątkowość.
Do czego dążę? Do stałej pracy, jak każdy. Do tego, żeby mieć ze cztery stałe klientki i nie musieć cały czas starać się o nowe. Na razie mam dwie. Już od roku. Spotykam się z nimi raz, dwa razy w miesiącu. Rozmawiamy, miło spędzamy czas, idziemy do łóżka. Rano czasami robię kawę, a czasami zostawiam kwiatka na poduszce z karteczką, na której piszę „Miłego dnia”. Jest miło. Przyjemnie. Nie zmuszam się do uprzejmości. To przychodzi mi naturalnie. Uśmiech kobiety, dla której pracuję, to priorytet. Zadowolenie na jej twarzy. Jej orgazm…”
Robię wszystko
„Rzadko dochodzi do seksu na pierwszym spotkaniu. Raz tylko przydarzyła mi się taka historia. To było na początku mojej pracy. Umówiłem się z młodą kobietą. Pisała, że ma 30 lat. Widziałem kilka jej zdjęć. Nie znałem imienia, szczegółów. Nie była zbyt rozmowna. Chciała zobaczyć moje zdjęcia i szybko zaklepać termin. Zarezerwowała pokój w hotelu, pojawiłem się tam przed nią. Wszystko było ustalone. W pokoju czekało na mnie wino, wypiłem kilka kieliszków. Pojawiła pół godziny później. Nie była wysoka, miała długie, ciemne, pachnące włosy, długi czarny płaszcz, dużą torebkę i bardzo wysokie kozaki na ostrej szpilce. I tylko to. Tych kozaków nie ściągnęła przez całą noc…
Weszła do pokoju, zdjęła płaszcz. Kazała mi usiąść na łóżku i patrzeć na siebie. „Nie będziemy rozmawiać. Będziemy się pieprzyć. Siadaj, patrz na mnie, a kiedy podejdę do łóżka, zrób wszystko, co potrafisz”. Nalała sobie kieliszek wina, obserwowałem, jak przechadzała się po pokoju. Przez chwilę pomyślałem sobie, że pewnie się zdrzemnąłem i to mi się śni. Przecież taka zmysłowa, młoda kobieta nie musi płacić facetowi za seks!
Ale nie myślałem długo, podeszła do mnie i zaczęła mnie pieścić oralnie. Uprawialiśmy seks przez kilka godzin. Była bardzo namiętna, chciała jeszcze i jeszcze. Miała ze sobą wibrator, kajdanki i kilka innych zabawek erotycznych, które wykorzystaliśmy. Kiedy po seksie poszedłem pod prysznic, wyszła, zostawiając na stoliku umówioną kwotę.
W sumie, do tej pory czasami mi się wydaje, że tamta kobieta mi się przyśniła. Nigdy później się już nie odezwała. Zdarza mi się o niej myśleć – zastanawiać się, dlaczego chciała tylko seksu. Taka piękna kobieta… W dodatku takiego, za który musiała zapłacić. Gdyby nie wyszła, kiedy byłem w łazience, powiedziałbym jej, że nie chcę od niej pieniędzy. To, co z nią przeżyłem, było jednym z najprzyjemniejszych doznań erotycznych w moim życiu…
Tak pięknej kobiety już nigdy nie spotkałem. Spotykam ładne, zadbane, nawet zmysłowe. Ale z tą zmysłowością różnie bywa… Podczas pierwszego seksu, panie są raczej spięte. Trochę się boją, może trochę wstydzą, choć większość z nich ma za sobą przygodny seks. Może wydaje im się, że, jeśli płacą, to coś jest nie tak… Ale udowadniam im, że wszystko w porządku. Tak naprawdę nie kupują mnie, mojego penisa. Płacą mi za spędzony z nimi czas. Nie za seks. Nie za uprzejmości. Nie za miłe gesty. Te są naturalne. Wystarczy lubić kobiety.
W łóżku też jestem naturalny. Podniecają mnie te panie. Niektóre bardziej, inne mniej, ale wtedy nadrabiam czułością, albo one bardziej się starają. Nie ma dla mnie tematów tabu. Niektóre na przykład próbują ze mną nowych rzeczy. Seksu analnego. Wibratorów. Wiązania, pejczów, przebieranek – ale to one zwykle się przebierają…
Mam tylko dwie zasady. Nie rozmawiam z klientką o tym, co robię z innymi kobietami, a ona nie ma prawa mnie o to pytać. Zawsze na początku znajomości mówię: „Jesteś wyjątkowa. Poświęcam Ci swój czas i kiedy jestem z Tobą, jestem tylko dla Ciebie. Masz na mnie wyłączność i nie chcę, żebyś myślała o czymkolwiek innym”. Druga zasada – nie pozwalam na zdjęcia i filmy dokumentujące seks. Nie chcę, żeby później coś gdzieś wypłynęło i komuś zaszkodziło… Poza tym, nie mam żadnych ograniczeń, ani zahamowań. Seks w aucie? Bardzo proszę. Wypad do parku w nocy – czemu nie! Raz zdarzyło mi się nawet pojechać na imprezę dla swingersów. Nie powiem, było to ciekawe doświadczenie. Ja oczywiście nie brałem udziału we wszystkich atrakcjach, ale moja towarzyszka była wyluzowana dzięki mojej obecności i bardzo dobrze się bawiła. Nadal się z nią spotykam, ale rzadko, bo pracuje i mieszka na Pomorzu.”
Szaro różowy
Ale, świat męskiej prostytucji to nie tylko kolorowe obrazki z życia luksusowych „mężczyzn do towarzystwa”. Nie tylko duże pieniądze i piękne kobiety. To też małe klitki, mieszkania i kilku klientów w ciągu jednej nocy. Młodzi mężczyźni, często ledwie pełnoletni przyjmujący każdego, bez względu na wiek, płeć, wygląd.
Agata jest pracownikiem jednej z fundacji w Warszawie. Od kilku lat interesuje ją środowisko męskich prostytutek. Zna kilku chłopców, którzy tak zarabiają na życie. Nie chce się przedstawiać, ani mówić gdzie pracuje, żeby nie stracić zaufania tych, którym pomaga. – To temat tabu. Prostytucja mężczyzn nie jest tak rozwinięta, jak kobieca, niemniej jednak jest i z roku na rok to zjawisko zatacza coraz szersze kręgi. Ale nie ma żadnych badań. Ostatnio znalazłam raport dotyczący zarobków polskich prostytutek. O mężczyznach się milczy – mówi Agata.
O czym się milczy? O seksie za 50 zł, zaspokajaniu oralnym głównie mężczyzn. Męskie „domy publiczne” to zazwyczaj prywatne mieszkania, gdzie „pracuje” po czterech, pięciu chłopców. Ich klienci to głównie homoseksualiści. – Tutaj nie ma mowy o luksusowych odwiedzających. Jeden z chłopaków, którego staram się wyciągnąć z sytuacji, w jakiej się znalazł, opowiada mi dość szczegółowo o tym, co go spotyka każdej nocy. Pojawił się w Warszawie po skończeniu liceum. Szukał pracy. Jest gejem i w klubie branżowym trafił na mężczyznę, który zaproponował mu „niezłą fuchę”. Miało być szybko, przyjemnie i za duże pieniądze. Z mieszkaniem. Okazało się, że mieszkanie to klitka na Pradze, gdzie pracuje sześciu chłopców. Sześć nocy w tygodniu. W mieszkaniu pojawiają się głównie homoseksualni mężczyźni. Mają różne wymagania, zwykle chodzi o szybki stosunek oralny. Raz ten chłopak, któremu staram się pomóc, miał dwóch klientów na raz. Nie byli z niego zadowoleni. Strasznie go pobili. Trafił na pogotowie. Tam go poznałam – mówi Agata. – Walczę o niego, ale na razie nie widzę szansy, żeby go wyrwać z tego środowiska. Ma „zobowiązania”, musi swoje odpracować. I musi z czegoś żyć. Plącze się w tym wszystkim. Wiem, że z takiego świata trudno wyjść, do tej pory udało mi się wyciągnąć jednego chłopaka. Wyjechał na drugi koniec Polski. Został pracownikiem socjalnym. Takie cuda jednak rzadko się zdarzają.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.