Po co mężczyźnie język?
Głównie po to, żeby nie robić z siebie idioty i mówić do rzeczy. Ale są sytuacje, kiedy język można wykorzystać nie mówiąc ani słowa. Lubię mężczyzn, którzy zdają sobie sprawę, że narzędzie, które sprawia mi ogromną przyjemność znajduje się w ich ustach
„Mam bardzo sprawny język i nie zawaham się go użyć!” – taka groźba zastąpi świetnie nawet najdłuższą i najbardziej wymyślną grę wstępną. Jest lepsza niż kolacja przy świecach, bukiet róż, spacer we dwoje na tle zachodzącego słońca i inne romantyczne bzdury, na myśl o których robi mi się mdło.
Tak się bowiem składa, że zamiast tracić czas na podobne głupoty obejrzane w jakiejś marnej amerykańskiej komedii romantycznej, można zainspirować się dobrym filmem porno i od razu przejść do dzieła. Hm, chociaż, może z tą inspiracją trochę przesadziłam, bo niewiele widziałam filmów porno, w których mężczyzna używa swoich ust i języka z takim zaangażowaniem, jakiego mogłaby sobie życzyć jego partnerka. No więc, może zostawmy inspirację na kiedy indziej, a po prostu zabierzmy się do dzieła. Panowie…
Lubię się całować. Ale całować, a nie pomlaskiwać, czy muskać się ustami. Dobry pocałunek to taki, podczas którego czuję męskie usta najpierw powoli, a później coraz bardziej zatapiające się w moich, żeby po chwili do akcji włączył się język. Na początku delikatnie, a później mocno i głęboko. I chociaż facetom trudno jest się skupić na robieniu kilku rzeczy na raz, powinni zapamiętać, że pocałunek będzie o wiele skuteczniejszy, kiedy dodadzą do niego dłonie. W zależności od konfiguracji ciał, mogą wędrować po brzuchu, szyi, karku, mogą zaplątać się we włosy, ba, mogą nawet wsunąć się między uda. Ale delikatnie i powoli. Z doświadczenia wiem, że tak wykonany pocałunek trwający odpowiednio długą i przyjemną chwilę zrobi więcej niż bezsensowne obmacywanie nawet przez godzinę.
Po ustach pora na resztę ciała. Lubię czuć język pana na szyi i karku, o piersiach i brzuchu nie wspominając. Tym bardziej, jeśli wiem, że kieruje się on w jedną, jedyną odpowiednią dla niego w sytuacji sypialnianej stronę – między moje uda. Czy do tego momentu jest jakaś Czytelniczka, która się ze mną nie zgadza? Tak myślałam. Dalej więc pewnie też będziemy zbieżne w swoich rozważaniach nad rolą męskiego języka podczas seksu. Zanim do akcji wkroczy penis, warto nieco zachęcić kochankę do jego przyjęcia. Nie ma dla mnie nic przyjemniejszego niż czuć delikatne (delikatne, Panowie!) okrężne ruchy coraz głębiej.
Najlepiej przy asyście pomrukiwań i dłoni dodających całej zabawie odpowiedniego rymu. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby po takiej grze wstępnej, mnie i mojemu kochankowi potrzebne były jakiekolwiek żele czy kremiki nawilżające. Bo prawda jest taka, że z braku umiejętności mężczyzn najbardziej cieszą się producenci seks gadżetów i różnego rodzaju polepszaczy. Byłyby one zbędne, gdyby większość panów dysponowała odrobiną wyobraźni. Albo brała sobie do serca to, co przeczyta ukradkiem na damskich portalach i w gazetach, a nie wierzyła ślepo pisanym przez innych, równie pozbawionych wyobraźni, co czytający, „wujków dobra rada” uzewnętrzniających się na łamach męskich poradników.
CytujSkomentuj
1. W 4 akapicie jest mała literówka. zamiast Czytelnicza powinno być Czytelniczka. W 5 zamiast odpowiedniego rymu powinno być odpowiedniego rytmu.
2. Tekst jest ogólnie dobry. A prawda jest taka, że mężczyźni mają naprawdę bardzo duże umiejętności, tylko Mia na takich dotąd zapewne nie trafiła, albo się nie potrafiła w łóżku zachować. Jedno z dwojga…
CytujSkomentuj
Acha, w 2 akapicie jest po prosu zamiast po prostu. Ale czapki z głów, bo trudne poniekąd słowo zawaham (1 akapit) zostało przez Mię napisane perfekcyjnie.
-:)