Kilkadziesiąt firm międzynarodowych i ponad 16 tys. miejsc pracy. Miliony dla lokalnych budżetów w Małopolsce, Wielkopolsce i Mazowszu. Centra outsourcingowe zadomowiły się w Polsce na dobre. Żeby się rozwijać, potrzebują jednak wykwalifikowanej kadry. O tę coraz łatwiej, bowiem młodzi ludzie przekonują się do pracy w korporacjach. Jeśli jednak uczelnie nie przyjrzą się potrzebom sektora i nie zaczną myśleć o wzbogaceniu programów nauczania o pożądane przez outsourcing warsztaty, za kilka lat Polska może nie sprostać wymaganiom centrów. Tym bardziej, że nadchodzą lata niżu demograficznego.
Lider w skali światowej
Branża outsourcingowa świadczy usługi finansowe, księgowe, informatyczne czy też doradcze innym przedsiębiorstwom z całego świata. Siedziba firmy nie ma tak naprawdę znaczenia, liczy się dostępność wykwalifikowanych pracowników i specjalistów z wielu dziedzin w jednym miejscu. Pozwala to dbać o interesy obsługiwanych firm sprawnie, skutecznie i szybko.
Polska jest dziś liderem regionu Europy Środkowo-Wschodniej w branży usług. Obecnie są u nas 164 zagraniczne centra SSC/BPO (centra kompleksowej obsługi księgowej i biznesowej firm zagranicznych). Tylko w ciągu ostatniego roku powstało 12 nowych. Mieści się w nich ok. 300 firm outsourcingowych. Zatrudniają ok. 40 tys. pracowników w 29 miastach. Prawie połowa z tych zatrudnionych osób to pracownicy centrów, które znajdują się w Krakowie. Szacowana wartość rynku tego typu przedsięwzięć w Polsce w 2009 r. wyniosła blisko 2 mld dol. Dwie trzecie tego stanowiły przychody ze sprzedaży usług za granicę. Na najbliższe dwa-trzy lata branża planuje zwiększenie zatrudnienia do 70 tys. osób.
W porównaniu z Europą Zachodnią koszty pracy w Polsce nadal są relatywnie niskie. Poza tym Polacy pracują wydajniej i efektywniej niż wielu Europejczyków. A to oznacza jedno – centra usług biznesowych ciągną do Polski. I, jak pokazują doświadczenia ostatnich dwóch lat, mają się u nas całkiem dobrze, mimo kryzysu i spadku produkcji w wielu branżach. Na dobrej kondycji outsourcingu wygrywa Kraków. Bo może zaoferować firmom wykwalifikowaną kadrę i rzeszę kilkudziesięciu tysięcy absolwentów rocznie. A młodzi coraz chętniej zerkają w stronę branży usługowej.
Sprawdzona ścieżka awansu
Jedną młodych osób, które postawiły na pracę w outsourcingu jest Wioleta, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z korporacją związana jest już na dobre. W lipcu minęły dwa lata, od kiedy Wioleta zaczęła pracę. Pracuje w centrum usług wspólnych MESP. Zaczynała od recepcji, później była w dziale księgowości, a teraz jest w dziale IT.
– Jestem bardzo zadowolona, mogę się rozwijać, a to w pracy najważniejsze. Poza tym, ciągle uczę się czegoś nowego i podnoszę kwalifikacje – nie kryje zadowolenia młoda kobieta. Do pracy w outsourcingu przyciągnęły ją stałe dochody i to, że kryzys ominął branżę.
Paweł, również absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego, w jednym z najdłużej w Krakowie działających centrum usług spędził już prawie cztery lata. Zaczynał od prostej posady researchera, w trakcie pracy odbywał kolejne szkolenia, dziś jest kierownikiem projektów na Europę Środkowo-Wschodnią. Zna biegle języki: rosyjski, czeski i węgierski. Ostatniego zaczął się uczyć już w pracy, bo na taki język było właśnie zapotrzebowanie w firmie. Przekonało go kierownicze stanowisko. Szansa kolejnego awansu to z kolei argument za tym, żeby zacząć studia MBA. Tym bardziej, że za naukę częściowo płaci pracodawca.
– Takie studia to ogromny wydatek, ale wiem, że zwrócą mi się z nadwyżką – mówi 30-latek. – Jestem typowany do kadry kierowniczej, do tego jednak wymagana jest bardzo specjalistyczna wiedza potwierdzona dyplomem – dodaje.
Absolwent pożądany
Jeszcze dwa, trzy lata temu oferty pracy z takich firm jak Capgemini czy Shell zalegały na półkach uczelnianych biur karier. A miasto organizowało kampanie informacyjne, w których przekonywano, że warto w takich miejscach pracować.
– Dziś jest inaczej, młodzi ludzie sami pytają o takie posady – słyszymy w biurze karier Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. – Na targach pracy na uczelniach przy naszych stoiskach mamy tłumy chętnych, myślę, że młodzi zauważają, że praca w centrum to nie tylko posada wklepywacza, ale też szansa na rozwój, dobrą pensję i awans – zauważa specjalista od zatrudnienia z Shella.
Firmy radzą sobie w Krakowie bardzo dobrze, nic więc dziwnego, że potrzebują coraz to nowych rąk do pracy. International Paper rozpoczęła działalność pod Wawelem w 2004 r. z 12 pracownikami. Obecnie ma ich ok. 400. Średnia wieku – ok. 30 lat.
Capgemini poszukuje pracowników, którzy znają minimum jeden język obcy poza angielskim. Podobnie jak inne firmy z branży usług, chętnie widziałaby u siebie osoby ze znajomością rzadkich języków, jak norweski, turecki, duński, węgierski, szwedzki czy bułgarski.
Firmy rekrutacyjne zauważają, że coraz więcej centrów usług szuka specjalistycznych kompetencji. Osób, które mogą się nimi pochwalić, zaczyna powoli brakować. – Rynek usług jest w Polsce coraz bardziej dojrzały, potrzeba coraz lepiej wykwalifikowanych absolwentów, dlatego dobrze byłoby, gdyby uczelnie rozszerzyły swoją ofertę o niezbędne na rynku pracy kursy, głównie związane z księgowością, finansami, zarządzaniem – zauważa przedstawiciel UBS Tony Roberts-York.
Stabilność i potrzeba kadry
Polska została uznana za jedną z najatrakcyjniejszych lokalizacji – to dane z raportu A.T. Kearney, światowego giganta w dziedzinie outsourcingu badającego atrakcyjność państw pod względem lokowania bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Nasz kraj jest na szóstym miejscu, ustępuje jedynie Chinom, USA, Indiom, Brazylii oraz Niemcom.
Powody? Pomoc publiczna dla inwestorów, nowoczesna infrastruktura biurowa, lokalizacja geograficzna, stabilność gospodarcza. Ale przede wszystkim – wykwalifikowane i dostępne kadry.
Eksperci podkreślają, że właśnie zaczyna się moment przełomowy dla polskiego outsourcingu. Mamy szansę stać się centrum zaawansowanych procesów biznesowych. Ale jest jeden warunek – trzeba postawić na wyspecjalizowane kadry i nowe technologie informacyjne, które mogłyby powstawać, a także się rozwijać.
Poza kierunkowym wykształceniem i znajomością języków, dla kandydatów do pracy w outsourcingu najważniejsze są tzw. umiejętności miękkie, czyli elastyczność, umiejętność pracy w zespole, myślenie projektowe, autoprezentacja, komunikacja, umiejętność kontaktu z klientem, zdolność radzenia sobie ze stresem.
Skąd te rosnące wymagania? Praca w centrach Shell, BP czy Hewitt dawno już przestała ograniczać się do posady telefonistki czy wklepywacza danych do komputera. Teraz centra poszukują absolwentów szkół wyższych (najlepiej z takich dziedzin jak kierunki ekonomiczne, informatyka, filologie obce), specjalistycznych studiów podyplomowych, a także posiadaczy certyfikatów (jak np. ACCA) czy absolwentów MBA.
Dlatego niezwykle istotna wydaje się współpraca uczelni wyższych z centrami usług. – Można by ją poprawić, organizować specjalne targi pracy dla studentów, praktyki i staże zawodowe – przekonuje Eoin McCoy z Hewitt Associates z siedzibą w Krakowie.
Jak podkreślają znawcy branży i sami inwestorzy, Polska, czyli głównie Kraków, nie może już dziś konkurować cenami z o wiele tańszymi Chinami czy Indiami. Tam przeniosą się najprostsze usługi, od których zaczynała się kariera Krakowa, Wrocławia czy Łodzi. Te centra, które są w Polsce, rozwiną się w stronę innych specjalistycznych usług. To już się dzieje. Ale do tego trzeba dobrych pracowników. Jeśli centra oczekują znajomości języków, uczelnie powinny kłaść nacisk na ich naukę. Jeśli firmy zgłaszają się do współpracy, chcą dawać swoich specjalistów, którzy mogą poprowadzić praktyczne zajęcia, również warto z tego skorzystać. Z pożytkiem zarówno dla branży, jak i dla studentów, a później absolwentów.
Kobietom jest trudniej
Jak na tle bezpiecznej kariery na szczeblach menedżerskich i dyrektorskich, nie tylko w centrach usług, ale w większości dużych firm, wypadają kobiety?
Jak wynika z najnowszego badania „Raport HAYS: menedżer i specjalista szuka pracy” firmy rekrutacyjnej HAYS Poland, kobieta menedżer dłużej niż mężczyzna szuka pracy, bardziej się stara oraz częściej korzysta z pomocy rodziny i znajomych przy pisaniu CV. Polskie specjalistki rzadziej są zadowolone z zaproponowanej im oferty finansowej. Poziom zaoferowanego wynagrodzenia najbardziej cieszy mieszkanki Krakowa i Katowic, z kolei warszawianki chciałby najczęściej zarabiać o połowę więcej.
Kobiecie menedżer trudniej niż mężczyźnie znaleźć wymarzoną pracę. Aby znaleźć swoją obecną posadę, 57 proc. ankietowanych pań potrzebowała od jednego do trzech miesięcy (w porównaniu do 62 proc. panów). Ten czas wydłużał się od trzech do sześciu miesięcy dla co czwartej ekspertki (28 proc.), a zaledwie co szóstego eksperta (16,2 proc.). Wśród badanych kobiet prawie 73 proc. aplikujących o pracę przygotowywało zarówno list motywacyjny jak i CV (wśród mężczyzn było to 68,1 proc.), a blisko 5 proc. wypełniało formularze rekrutacyjne dostępne na stronie (zaledwie 2 proc. mężczyzn).
Panowie rzadziej przygotowują profesjonalne CV skrojone pod konkretnego pracodawcę i stanowisko: co drugi badany wysyła swój życiorys w niezmienionej formie na wszystkie wakaty, na które aplikuje w porównaniu do 70 proc. kobiet które dopasowują swoje CV w zależności od stanowiska i branży. – Kobiety poświęcają więcej czasu i wysiłku, niż mężczyźni na znalezienie wymarzonej posady. Są one również bardziej selektywne w wyborze ofert pracy i przed aplikowaniem chcą za wszelką cenę upewnić się, że będzie to właśnie ta odpowiednia – komentuje Michał Młynarczyk, dyrektor zarządzający HAYS Poland. – Panie obawiają się, że czas znalezienia nowej pracy nie będzie krótki, dlatego tej następnej szukają ostrożnie. Z naszych obserwacji wynika, że w wielu branżach polskie menedżerki pracują dłużej w jednym miejscu niż mężczyźni, rzadziej decydując się na zmianę pracy. Sądzę jednak, że umacniający się rynek kandydata, może zmienić tę sytuację – dodaje.
Większy wysiłek, mniejsza satysfakcja
Niestety, zwiększone wysiłki na szukanie pracy nie przekładają się na większe zadowolenie z otrzymanej oferty finansowej. Menedżerki i specjalistki są rzadziej niż panowie usatysfakcjonowane poziomem zaoferowanego im wynagrodzenia. Aż 58,1 proc. ankietowanych pań nie jest zadowolona z pensji, jaką zaproponowano im w obecnej firmie, w porównaniu do 52 proc. mężczyzn.
Większość specjalistek szuka pracy w stolicy – aż 90 proc. z nich rozglądało się tam za posadą. 80 proc. stawiało na Wrocław, 70 proc. nie miało by nic przeciwko pracy w Krakowie. Nic dziwnego, bo okazuje się, że to właśnie w stolicy Małopolski, a także w Katowicach najłatwiej o posadę dla pań na kierowniczych stanowiskach – poszukują tutaj pracy średnio 3 miesiące, wysyłają do 10 CV i są najbardziej zadowolone z zaoferowanego im wynagrodzenia.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.