Te słowa Lolity Brzozowskiej-Roman doskonale oddają ideę kreatywnej, silnej, kobiecej przedsiębiorczości. Kobieta, która nie boi się wyzwań i konkurencji, tworzy nowe rozwiązania, podąża za trendami na rynku, ciągle wymyśla rzeczy odróżniające ją od innych – prawdziwa kobieta sukcesu, która wie, że jeśli pragnie się czegoś wystarczająco mocno i ciężko na to pracuje, nie ma niemożliwego.
Jak narodził się pomysł na stworzenie firmy Art Series?
Lolita Brzozowska-Roman, założycielka i właścicielka firmy Art Series Sp. z o.o.: W 1989 r. stanęłam przed decyzją, czy zostać w biurze projektów. Podczas pracy projektowej, chodząc po Warszawie, stwierdziłam, że jest tu nieprawdopodobnie smutno. Dosyć często wyjeżdżałam wtedy za granicę i zauważyłam, że witryny, głównie sklepowe, u nas są puste, szare, że nawet ludzie są szarzy i trzeba koniecznie coś z tym zrobić. Pomysł narodził się w 1990 r., a rok później otworzyłam spółkę Art Series. Miało to miejsce po wypadku mojej córki, która złamała kręgosłup i to w zasadzie spowodowało, że podjęłam taką decyzję. Stanęłam przed perspektywą 6-letniej rehabilitacji. Założenie spółki pozwoliło mi po pierwsze na realizowanie swoich planów zawodowych, na to, co lubię, czyli kreowanie mody dekoracyjnej, której nie było w Polsce, bo jestem prekursorem w tej dziedzinie, a poza tym, czas pozwolił mi na rehabilitację córki. Pracując dalej w biurze projektów, nie miałabym na to szansy. Ponieważ był to okres transformacji, mogliśmy kreować wizerunek Polski. Nie mieliśmy pieniędzy, ale mieliśmy pomysły. Na początku były to dekoracje sklepowe, a później nawiązałam współpracę z marketami. Obecnie są to największe sieci supermarketów, dla których realizuję kolekcje artykułów dekoracyjnych, głównie sezonowych na takie okazje, jak np. Boże Narodzenie, Wielkanoc, Halloween, Walentynki, jak również dodatkowe kolekcje.
Importuje pani artykuły dekoracyjne z Azji. W jaki sposób wybierane są odpowiednie produkty, zgodne z obecnymi trendami? Jak wygląda ten proces?
Tak, 90 proc. artykułów jest importowanych z Chin, ale to ja tworzę kolekcje. Co roku kreuję modę sezonową. Współpracując z fabrykami, wybieram produkty, dopasowuję wszystko i sama projektuję. Tworzę kolory, wszelkie artykuły do danej kolekcji, która zawsze jest nowa i niepowtarzalna. Nie prowadzę badań rynku, ponieważ jestem designerem, więc narzucam kolorystykę i całą formę. W firmie mamy tak zwane showroomy i te artykuły są wybierane pod różnym kątem, np. konkretnego regionu, ceny, itd. Cały ten proces jest bardzo złożony.
Skąd czerpie pani wiedzę?
Po pierwsze, z wykształcenia – jestem architektem, wiedzę czerpię z wieloletniego doświadczenia. Po drugie, są to moje wrodzone umiejętności. Nie da się nauczyć pewnych rzeczy, trzeba mieć jeszcze „to coś”. Wiedzę się nabywa, ale z talentem trzeba się urodzić.
Co wyróżnia firmę Art Series spośród innych w tej branży?
Jesteśmy liderem w tej branży. Wiele firm na przestrzeni lat wypadło z polskiego rynku. Jeśli produkt jest dobrej jakości i jest ciekawy – to wystarczy. Nie mieliśmy konkurencji. Później, jak inne firmy zaczęły się pojawiać, nie potrafiły się utrzymać. Jest kilka, ale lider jest tylko jeden.
Jakie są dla pani najważniejsze osiągnięcia?
Jeśli chodzi o zawodowe, to na pewno prestiżowe nagrody: Najlepszy Pracodawca, nagroda 25-lecia Wolności Rzeczypospolitej, czy Businesswoman 2014. Znalazłam się też w kalendarzu akcji charytatywnej Ewy Błaszczyk. Obecnie biorę udział w projekcie „100 Polaków – 1 Polska” – artysty i fotografa Sebastiana Skalskiego. Bohaterami tej książki jest setka Polaków, w tym ja, którzy poprzez swoją profesję, jaką reprezentują i osobowości, tworzą historię i wizerunek kraju. Jest to dla mnie ogromne wyróżnienie znaleźć się w tej elicie. Tych osiągnięć miałam mnóstwo. Cieszę się, że robię to, co lubię.
Kto jest dla pani autorytetem w biznesie?
Na pewno Steve Jobs, człowiek który wiedział, co chce osiągnąć i którego od zawsze podziwiałam. Ponadto autorytetami są dla mnie pracodawcy polscy, ale ci, którzy przez wiele lat są na rynku. Na nikim się jednak nie opieram, wzoruję się na samej sobie.
Czy posiada pani swój „złoty środek”, którym kieruje się w biznesie?
Kieruję się kilkoma regułami. Po pierwsze – podstawą dla mnie jest dobra współpraca z innymi. Następnie istotne jest zarządzanie zmianą, bo rynek się szybko porusza. Na pewno jest to też decyzyjność i kreowanie własnych pomysłów.
Co sprawia pani największą trudność w prowadzeniu firmy?
Często jest tak, że trzeba przeszkolić pracowników, bo brakuje im wiedzy. To jest największa trudność.
Na jakiej zasadzie są oni dobierani?
Dla mnie ważne jest, aby pracownik wykazywał się głównie kreatywnością. Mam wysokie wymagania co do języków, oczywiście biegły angielski to podstawa, musi znać bardzo dobrze programy komputerowe, umiejętnie poruszać się marketingowo na rynku polskim, do tego dochodzi wiele innych kwestii. Często nie jest to łatwe. Przy projekcie pracuje kilka osób, wszyscy muszą być zgodni i utalentowani.
Wygrała pani w kategorii „Charyzmatyczny przywódca” w konkursie Business Woman 2014. Czy charyzma jest istotna, aby osiągnąć sukces?
Tak. Charyzma to konsekwencja w dążeniu do celu. To upór, wytrzymałość, umiejętność współpracy z ludźmi oraz podejmowanie decyzji. Charyzmatyczny lider to taki, który nie obawia się tego, czy poniesie porażkę czy też nie, on musi umieć podjąć decyzję. Można w sobie wyszkolić pewne rzeczy, ale z charyzmą trzeba się urodzić. Jak każdy wielki człowiek w dziejach.
Jakim jest pani szefem?
Jestem szefem bardzo wymagającym. Oczywiście w sytuacjach podbramkowych zawsze można się do mnie zwrócić i chętnie pomogę. Jestem też bardzo wymagająca w stosunku do samej siebie. Bez tego nie da się wykreować produktu. Sukces zależy od projektanta i współpracy z ludźmi. Ja muszę podejmować decyzje już rok naprzód. Dawniej, moje projekty było za bardzo wizjonerskie, po 25 latach rynek wygląda już inaczej. Obserwuję rynek i muszę się do niego dostosować. Ponadto nie wystarczy być tylko dobrym projektantem, trzeba umieć zarządzać firmą. Tutaj upór jest z pewnością bardzo istotny.
Jakie ma pani hobby?
Uwielbiam robić zdjęcia. Specjalizuję się w robieniu zdjęć z bliska, bez dodatkowego obiektywu. Jestem bardzo ciekawa świata, zwiedzam różne jego zakątki. I mam ogromną śmiałość do ludzi, łatwo nawiązuje kontakty. Nie boję się podejść do nieznajomych i zrobić im zdjęcia. Wszystkie moje fotografie są nieprzerobione, oryginalne. Fotografia fascynuje mnie od 17 roku życia, ta pasja trwa do dziś. Robię też krótkie filmy, filmuję np. moje wnuki. Staram się uchwycić niezwykłe momenty. Jeżdżę bardzo często na różne wyprawy, głównie fotograficzne. Nie boję się nowych wyzwań. Kocham też narty i żagle.
Dużo pani podróżuje po świecie. Którą podróż wspomina pani najlepiej i dlaczego?
Mam kilka ulubionych podróży. Każda z nich miała różną skalę trudności. Udało mi się wejść np. pod Annapurnę, jako jedyna kobieta w zespole doszłam do ostatniego obozowiska. Wszystkie kobiety odpadły, dużo młodsze ode mnie, nie dały rady. Panowały wtedy bardzo trudne warunki. Bardzo sobie cenię wyjazd do Etiopii i do Niziny Danakilskiej. Jest to niezwykłe miejsce, poniżej poziomu morza i jest najcieplejszym miejscem na ziemi. To było najpiękniejsze doświadczenie, zobaczyłam tam wszystkie kolory świata. Oczarowało mnie tam wszystko, począwszy od kolorów po dynamikę i ukształtowanie terenu. Co najciekawsze – ludzie tam rozłupują ogromne bloki solne, podważają je kijami, przycinają, a następnie ładują na wielbłądy. Jak w średniowieczu…
Cenię sobie ogromnie też podróż do Indii. W przeciwieństwie do wielu ludzi, nie jestem zrażona ani brudem ani panującą tam nędzą, wszystko mnie fascynuje. A przede wszystkim – kolorystyka. Niesamowite miejsce. I ludzie, którzy według mnie są najpiękniejsi na świecie. Jestem osobą, która dostrzega pewne rzeczy w inny sposób. Np. tamtejsze światło, błyski, szeroką gamę kolorów, kobiety w cudownej biżuterii, czy kobiety na tle głębokiej zieleni – pracujące w polach lub budujące własne domy, dostrzegam ogrom różnych fascynujących dźwięków. Wszystko. Tam wszyscy są uśmiechnięci, mają niesamowitą filozofię życia. Coś nieprawdopodobnego. Nasza mentalność bardzo się różni. My nie budujemy w taki sposób społeczności, jak oni. Wystarczy spojrzeć na ludzi starszych w Polsce, którzy nie mają gdzie pójść, nie spotykają się tak często, jak to ma miejsce gdzie indziej na świecie. Nie ma takich specjalnych miejsc, które by im coś zaoferowały i przede wszystkim ruszyły ich do życia. Ludzie starsi u nas głównie siedzą w domach i oglądają telewizję. W Azji jest zupełnie inaczej. Nie trzeba szukać daleko. Nawet Holandia inaczej podchodzi do tych kwestii. W Polsce powinno się coś z tym zrobić. Każdą mentalność można zmienić.
Jakie jest pani największe marzenie?
Chciałabym zostać podróżnikiem i zrealizować swoje największe pasje. Podróżować i robić zdjęcia. Zostać drugą Martyną Wojciechowską.
Jak wyobraża sobie pani rozwój Art Series? Jakie ma pani plany na przyszłość?
Ciężko odpowiedzieć, bo ten rozwój cały czas, nieustannie trwa. Chciałabym kiedyś znaleźć dla siebie odpowiedniego zastępcę. W Polsce akurat jest duży problem z designerami. Nie jest to takie proste.
Przepis na sukces…
Sam pomysł na biznes to niestety nie wszystko. Trzeba mieć nietypowy pomysł na pewne rozwiązania. Gdybym miała otworzyć przykładowo pierogarnię, wymyśliłabym wartość dodaną, np. sposób dowozu tych pierogów, nawiązywanie kontaktów, itd. Gdybym miała szwalnię, to podawałabym klientom kawę, albo specyficzną zupę o stałej porze. Każdy by o tym usłyszał. Postawiłabym zabytkową maszynę do szycia na widoku, jakąś nietypową ekspozycję do tego, cokolwiek. Ludzi trzeba uczyć właśnie szukania innowacyjnych rozwiązań, po to, aby się wyróżnić. Moje podejście to osiąganie celów, bo jeśli się chce, to wszystko można zrealizować.
Jak godzi pani życie prywatne z prowadzeniem firmy? Czy ma pani czas dla siebie?
Tak, mam. I wiele chęci. Ktoś kiedyś, pytając mnie o to, skąd biorę na wszystko czas (nie umiałam odpowiedzieć), stwierdził, że chyba z kosmosu (śmiech). Więc tego się trzymam. Nie pracuję na pewno w domu, tylko we wspomnianych showroomach, kiedy np. tworzę całą gamę kolorystyczną i kreuję nowe trendy. Tam się wszystko dzieje. I to zajmuje mi najwięcej czasu, plus moje podróże. Z pewnością wolałabym mieć na pierwszym miejscu życie osobiste, czasem jest to trudne. Moja firma jest bardzo ciężką branżą, również pod względem logistycznym. Mam jednak czas na spotkania ze znajomymi i na realizację swoich pasji. Uwielbiam spotykać się z ludźmi. Razem organizujemy sobie czas, np. jeździmy na rowerach. Lubię przeglądać swoje zdjęcia, porządkować je pod względem kolorystyki, odpowiedniego ruchu, czy twarzy, obserwować ludzi i to, co mnie otacza.
Co by poradziła pani kobietom, które chcą założyć własny biznes?
Trzeba kochać to, co się robi. Jak ktoś kocha swój biznes, niezależnie czy to będzie kobieta czy mężczyzna, to wszystko się uda. I dlatego też kobiety, mówiące, że trudno im prowadzić biznes, bo w danej branży bardziej ktoś liczy się ze zdaniem mężczyzny, są dowodem na to, że coś w danej sytuacji jest nie tak. Jak ma się umiejętności, kocha się ludzi i swoją pracę – to nie ma takiej sytuacji. Ja radzę kobietom, żeby uwierzyły w siebie i wzięły się za siebie. Wiele kobiet, nawet te, które mają już własną firmę, nie docenia własnej wartości. Często też nie umieją pogodzić kariery z życiem osobistym, bo zwyczajnie mylą te dwie sfery. Ich życie prywatne nie musi się opierać na byciu żoną i matką, bo tego od nich wymaga społeczeństwo. Po pierwsze, kobiety mają zainwestować w siebie. Zająć się sportem, własnym wizerunkiem, itd. Oczywiście rodziną też, ale w sposób zintegrowany, nie omijając siebie i swoich własnych potrzeb. Niestety, trzeba być w życiu trochę egoistą, bo to szczęście zacznie nam umykać. Kobiety nie umieją często myśleć o sobie i o siebie nie dbają. Dalej tak jest, chociaż z roku na rok sytuacja się poprawia. Ale właśnie to niskie poczucie wartości nie pozwala na równoważenie życia osobistego z zawodowym. Trzeba wiedzieć, czego się chce. Oczywiście, trzeba dbać o bliskich i poświęcać się, ale nie wolno przy tym zapomnieć o własnych potrzebach. Ja przecież również miałam rodzinę i wychowałam swoją córkę, która wyrosła na silną kobietę i jestem z niej ogromnie dumna. Mamy świetne relacje. Pamiętałam jednak równocześnie, żeby spełniać się zawodowo i realizować marzenia. Poczucie własnej wartości polega na tym, że siadasz i mówisz sobie: „Wiem, czego chcę”. Żeby założyć biznes, trzeba być bardzo kreatywnym i wymyślić coś innowacyjnego. Liczy się dobry pomysł, nawet w branżach, które istnieją od wieków.
Często udziela się pani w akcjach prospołecznych. Czy może pani o nich opowiedzieć, na czym one polegały?
Moja firma uczestniczy m.in. w akcjach świątecznych, wspierając dzieci potrzebujące, np. w ośrodkach dla dzieci niepełnosprawnych lub szpitalach. Przeznaczaliśmy też zabawki dla nich. Jak wspominałam wcześniej, brałam udział w kalendarzu Ewy Błaszczyk. Wspieranie akcji Beaty Tyszkiewicz „zdążyć z pomocą”, również książka „100 Polaków – 1 Polska”, która ma na celu również wesprzeć działania fundacji i kliniki „Budzik”. Bardzo wiele instytucji się do mnie zgłasza i prosi o wsparcie, na co nigdy nie jestem obojętna.
Z czego jest pani najbardziej dumna?
Z tego, że jestem matką. To, że mam dziecko i że udało mi się wychować córkę na wspaniałego człowieka. Moja córka jest silną kobietą i wie czego chce. Mamy bardzo dobre relacje. To jest moim najwspanialszym osiągnięciem i z tego jestem dumna. Ponadto dumna też jestem z tego, że zostałam w Polsce, nie wyjechałam za granicę. Zostałam i to w okresie transformacji, z uporem dążąc do celu. Stworzyłam branżę dekoracyjną w Polsce i czuje się odpowiedzialna za ten rynek.
Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.