Film wyprodukował Peter Jackson. Tak, tak, ten sam odpowiedzialny za „Władcę pierścieni”, a także za całkiem zgrabny „Dystrykt 9”. Zatrudnił niezłą obsadę (no może poza Markiem Walhbergiem). Znajdziemy tu Rachel Wiesz, Stanley’a Tucci i rewelacyjną Susan Sarandon, której rola w tym filmie to prawdziwa perełka. Fabułę oparł na książce Alice Sebold zatytułowanej tak samo jak film – „The Lovely Bones”. Pomimo tylu atutów, czegoś jednak zabrakło.
Ale po kolei. Jest grudzień 1973 roku. 14-letnia Susie Salmon (Saoirse Ronan) jak co dzień wraca ze szkoły do domu, marząc o pewnym starszym od siebie, ale bardzo przystojnym chłopcu. Mieszka na prowincji, gdzieś w Pensylwanii, jest typową nastolatką, właśnie się po raz pierwszy zakochała i zastanawia się, jak to jest przeżyć swój pierwszy pocałunek. Niestety, nie będzie mogła się tego dowiedzieć, bo Susie pewnego zimowego wieczoru zostaje zgwałcona i zamordowana podczas owego powrotu do domu ze szkoły.
To, co się dzieje z jej bliskimi i mordercą po jej śmierci, Susie obserwuje z nieba. To znaczy z miejsca, gdzie wszystko jest piękne, kolorowe, pachnące, ale może być też zimne i odpychające, w zależności od tego, co czuje Susie i jak miewają się jej najbliżsi. Susie opowiada nam, co się z nią stało i o tym, co działo się z jej rodziną kilka tygodni i miesięcy po jej zniknięciu. Dziewczynka z boku przysłuchuje się plotkom o swoim zaginięciu, współczuje rodzicom i siostrze, którzy bardzo długo żyją nadzieją, że Susie się jeszcze odnajdzie. Obserwuje też śledztwo policyjne, które prowadzi donikąd. Widzi, jak ten, który ją zamordował, zaciera ślady zbrodni. Widzi też, jak małżeństwo jej rodziców rozpada się, ojciec obsesyjnie pragnie zemsty, matka nie umie sobie poradzić z tragedią, a domem zaczyna rządzić znerwicowana babcia (wspaniała Susan Sarandon).
Film miał, a raczej mógł, pokazać, jak straszną tragedią jest dla rodziny strata dziecka, jak powoli ludzie muszą sobie radzić z nieszczęściem i jak zaczynają odzyskiwać nadzieję na lepszą przyszłość. Wszystko to widziane oczyma niewinnego dziecka, które doświadczyło wielkiej niesprawiedliwej tragedii. Miało być pięknie i wzruszająco, a wyszło nijako. Szkoda, bo w książce był duży potencjał, a twórcy chyba trochę nie za bardzo wiedzieli co z tym zrobić.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.