Dlaczego praktycznie żadne państwo nie uznaje Jerozolimy za stolicę Izraela? Jak działały kibuce? Jak to się stało, że w Izraelu do tej pory nie uchwalono konstytucji? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w książce „Właśnie Izrael” Elego Barbura i Krzysztofa Urbańskiego. To solidna porcja wiedzy o współczesnym Izraelu, jego historii i kulturze, której próżno szukać w tradycyjnych przewodnikach czy publicystyce. We wspomnianej książce nie brakuje wątków, które niejednokrotnie nie zostały jeszcze odkryte, nawet przez miłośników tego kraju.
W tym przewodniku można znaleźć nie tylko ciekawe odniesienia do historii, ale i do współczesnych wydarzeń. Przeczytamy w nim, jak w 1909 roku muszelkami zebranymi na plaży rozlosowano parcele między 66 rodzin – pierwsze domki stanęły na wydmach nad morzem. O tym, jak politycy walczyli o morale narodu, dlaczego telewizja powstała w Izraelu dopiero w 1968 oraz z jakich przyczyn nie mógł się tam odbyć koncert Beatlesów. Ilustrowana zdjęciami książka zainspiruje pewnie wiele podróży do Tel Awiwu, Jerozolimy czy Haify.
A przecież mowa o kraiku, który na mapie świata wygląda jak przecinek, z nazwami miast wystającymi nad Morzem Śródziemnym… Wszystko tutaj, w tym symbole państwa, stworzone zostało w zasadzie „z niczego”. Ze strzępów jakichś… Godło państwowe to menora z Łuku Tytusa w Rzymie, flaga z modlitewnego talitu w niebieskie pasy, hymn narodowy Hatikwa to melodia Dworzaka, narodowy taniec hora — przejęty od Rumunów, piosenki ludowe od Rosjan, nawet narodowa potrawa falafel — od Arabów. Jedynym niepodważalnym izraelskim wynalazkiem — jeśli jesteśmy już przy gastronomii — jest sznycel w placku pita. (…)
fragment książki
Źródło: Go Culture
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.