Kilka lat temu chemik dr David R. Glowacki wybrał się na koncert muzyki Haendla. Słyszane dźwięki – jak sam później mówił – napełniły go taką energią, że wstał, zaczął gestykulować i zachęcać innych, aby też dali się porwać muzyce. Niestety fascynującego koncertu nie wysłuchał do końca, bo z dostojnej sali koncertowej… wyrzuciła go ochrona. Później wyjaśniał, że choć może rzeczywiście złamał przyjęte reguły, to energia muzyki Haendla była dla niego tak silna, jak w muzyce punkrockowej, do której przecież tańczy się pogo.
„W wielu pozaeuropejskich kulturach oczywistym jest, że używamy ciała, aby wchodzić w interakcję z muzyką, np. tańczyć czy grać na instrumencie. Muzyka zawsze była w nich związana z ciałem, ruchem, ekspresją cielesną. Właśnie ta ekspresja cielesna pozwala nam na budowanie poczucia bycia częścią grupy i nadaje smak naszym codziennym interakcjom z muzyką – przypomina w rozmowie z PAP Jakub Matyja, absolwent University of Edinburgh, na co dzień pracujący w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN (IFIS PAN) oraz na University of Huddersfield w Wielkiej Brytanii. – W naszej kulturze nastąpiło natomiast swoiste +odcieleśnienie+ muzyki. Pojawiło się przekonanie, że muzykę klasyczną trzeba analizować, siedzieć, słuchać i zachwycać się, a nie reagować na nią spontanicznie”.
Zdaniem Matyi przykład chemika-melomana to jeden z wielu dowodów pokazujących, że w teorii naszej europejskiej muzyki „coś nam nie wyszło”. „We współczesnej empirycznej muzykologii zastanawiamy się między innymi nad tym, w jaki sposób przywrócić ciało do łask i zrozumieć jego rolę w percepcji i produkcji muzyki” – przekonuje Matyja.
A ciało – w tej percepcji – pomaga nam nawet wtedy, gdy jadąc autobusem słuchamy rytmicznej piosenki i wprost nie możemy usiedzieć w miejscu, ale przyjęte normy zachowania powstrzymują przed spontanicznym tańcem. „Podczas słuchania muzyki aktywują się bardzo różne obszary mózgu, włącznie z korą motoryczną i korą wzrokową. Badanie muzyki jest ciekawe, bo angażuje ona wszystkie zmysły” – wyjaśnia Matyja.
Choć od dawna mówi się, że ciało kształtuje percepcję i produkcję muzyki, to dotychczas zagadnienie to pozostawało w obrębie metafor i języka. Mówimy na przykład, że jakiś utwór nas wciąga; albo o tym, że w zatapiamy się w muzyce. Jednak dopiero teraz naukowcy zaczynają się zastanawiać, jak empirycznie badać wpływ muzyki na nasze ciało, i na co – jakie parametry – zwracać uwagę w naszym organizmie. Słowem: jak język metafor przenieść na badania.
„Z jednej strony patrzy się na podłoże fizjologiczne naszych interakcji z muzyką – czyli na to, co muzyka powoduje w organizmie, np. szybsze bicie serca, synchronizację ruchów. Z drugiej strony są też badania głębsze, dotyczące tego, jak percepcja muzyki wpływa na nasz układ immunologiczny. Dopiero teraz pojawiają się pomysły, jak to wszystko badać, jak +odczarowywać+ metafory, których używamy mówiąc o muzyce” – opisuje Jakub Matyja.
W IFIS PAN Matyja zajmuje się badaniem tego, w jakiś sposób nasza wiedza empiryczna może rozjaśnić problematykę wyobraźni muzycznej, w tym faktu, że potrafimy konstruować przeróżne metafory do opisu naszych interakcji z muzyką.
Pole badań nad „ucieleśnionym poznaniem muzycznym” – tym, w jaki sposób muzyka napełnia nas energią i w jaki sposób możemy to okazywać (ang. Embodied music cognition) – jest coraz obszerniejsze. W Wielkiej Brytanii naukowcy przeprowadzali badania na osobach cierpiących na nowotwory i przechodzących dodatkową terapię muzyczną. Sprawdzali, jak ciągła relacja z muzyką zmienia ich postrzeganie świata i choroby.
Tymi badaniami zainspirował się właśnie Jakub Matyja i w ramach swojej pracy doktorskiej na University of Huddersfield w Wielkiej Brytanii przeprowadził serię pogłębionych wywiadów ze studentami klasy gitary. Badani siadali w pokoju z własną gitarą i opowiadali o emocjonalnym stosunku do niej. W trakcie tych rozmów ich przyjemnym zadaniem było improwizowanie do piosenki Seven Nation Army zespołu The White Stripes.
Każdy z wywiadów pokazywał, że studenci postrzegają instrumenty, na których grają jak oczywistość, wręcz przedłużenie ciała. Jedna z badanych powiedziała, że nie pozwala obcym nawet dotykać swojej gitary, bo dziwnie się wtedy czuje. „Grając na swoich instrumentach sprawni muzycy właściwie przestają o tym myśleć. Podobnie dzieje się w przypadku każdego sprawnego rzemieślnika. Swojego narzędzia używa on bezwiednie aż do momentu, kiedy coś się zepsuje. Wtedy ta więź znika” – mówi Matyja.
Inny z przepytywanych przez Matyję studentów przyznał, że podczas gry na gitarze elektrycznej ma on wrażenie kontaktu z dzikim zwierzęciem. „Zdaje sobie jednak sprawę, że choć zwykle nad nim panuje, to – jeśli zdarzy się coś niespodziewanego np. pęknie struna – to może mu się ono wyrwać spod kontroli” – opisał badacz.
„Oprócz tego, co mówią, interesował mnie sam sposób, w jaki się wypowiadają, jakich metafor używają, jak gestykulują, jaka jest ich interakcja z instrumentem, jak interpretują świat muzyki i grę na gitarze” – wyjaśnił Matyja. „W moim badaniu chodziło o to, aby za pomocą rozmów z muzykami wyłonić nowe empiryczne pytania, na które warto szukać odpowiedzi. W tej dziedzinie jest jeszcze bardzo dużo nieodkrytych rzeczy” – dodał.
Źródło: PAP – Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska
CytujSkomentuj
Fajny artykuł i zgadzam się z nim coraz częściej jako terapie zaleca się taniec i ogólnie ruch. Ja do sprzątania lubię sobie włączyć coś dyskotekowego i od razu mi się milej (i szybciej ) sprząta.