W programie „Anna Powierza za kierownicą SsangYong” pełnisz funkcję eksperta od bezpiecznej jazdy samochodem. Wyjaśnij naszym Czytelnikom, na co zwracasz uwagę w każdym z odcinków?
Bogdan Czarnik: Wymyślam motoryzacyjne zadania dla naszych gości. Często są to mało skomplikowane rzeczy, m.in. takie jak odpowiednie ustawienie fotela, czy lusterek, prawidłowe parkowanie na kopercie, albo dobrze zapięte pasy, o których w natłoku codziennych spraw nierzadko zapominamy. Mówi się, że to mężczyzna wie więcej na temat samochodów niż kobieta, więc służę Ani swoim męskim ramieniem i wiedzą teoretyczno-praktyczną.
Jak oceniasz Polaków za kierownicą z perspektywy człowieka, który dużo czasu spędza za kółkiem?
Odnoszę wrażenie, że my, jako polski naród za bardzo się spieszymy i przez to wiele rzeczy nam umyka. Obserwuję na drodze straszną agresję, często widzę sytuację, kiedy nikt nikogo nie chce przepuścić, wyprzedzanie na trzeciego. Pośpiech, a czasem źle ustawione lusterka, w których nie widać jadących za nami pojazdów są przyczynami groźnych wypadków.
W poprzednim wywiadzie powiedziałeś mi, że nie pożyczasz nikomu swojego samochodu, czy wpływ na tę decyzje mają także takie aspekty, jak właśnie poprzesuwane siedzenia i lusterka?
To też, bo lubię wsiąść w samochód i po prostu odjechać nim z miejsca parkingowego, a nie od nowa wszystko ustawiać włącznie ze zmienioną stacją radiową. Chociaż zdarza się, że dam się komuś „przejechać” pod moim czujnym okiem i też muszę poprawiać. Jest jeszcze inna sprawa. Uważam, że samochody należy traktować personalnie i nie powinno się ich pożyczać, chyba, że ktoś ma wypożyczalnię aut (uśmiech).
Słyszałam, że bardzo dbasz o swojego SsangYonga Actyon Sports.
To prawda, o ile mój samochód może ubrudzić się na zewnątrz podczas jazdy, o tyle w środku panuje wręcz idealny porządek. Bardzo dbam o czystość siedzeń i tapicerki. Raz na jakiś czas oddaję auto na profesjonalne czyszczenie, ale na co dzień sam dbam o jego wnętrze.
Jakie wrażenie na znajomych z branży „koniarskiej” robi Twój SsangYong Actyon Sports?
Bardzo pozytywne. Wiele osób przewijających się przez ośrodek Janiowe Wzgórze w Rzeszowie, gdzie na co dzień pracuję, pyta mnie jak auto się sprawuje i widzi, że to naprawdę praktyczny samochód, w którym można zmieścić rodzinę lub przyjaciół i cały sprzęt jeździecki. Jeden z moich kolegów powoli przymierza się do zakupu takiego samego.
Niedawno Byłeś w Stanach Zjednoczonych na kolejnych zawodach w reiningu. Jak Ci poszło?
Startowałem w NRHA Futurity, czyli najbardziej prestiżowych i widowiskowych zawodach w reiningu w USA, które odbywają się co roku na przełomie listopada i grudnia. Rywalizuje w nich około 500 zawodników z całego świata. To dla mnie zaszczyt, że mogę brać w nich udział. Tym razem wszedłem tylko do półfinału. Bywało lepiej, ale i tak jestem zadowolony, bo wcale nie było łatwo. Do szczęścia zabrakło mi zaledwie jednego punktu. Byłem o krok od finału. Trudno, następnym razem będzie lepiej. Kolejny sezon treningowy zaczynam od marca. Trzeba przygotować konie do rozruchu.
W reiningu nie tylko ważny jest kondycja konia, ale także jeźdźcy. W jaki sposób dbasz o swoją formę?
Dla dobrej kondycji uprawiam kickboxing. Treningi wymagają dużego wysiłku, ale rewelacyjnie wpływają na koordynację ruchową i czuję się po nich świetnie. Wolę taką formę sportu niż siłownię.
Stresujesz się przed zawodami?
Jestem profesjonalistą z wieloletnim doświadczeniem, więc nie ma tu miejsca na drżenie rąk, czy nóg. Stresuje się jedynie, kiedy startują moi podopieczni, choć wiem, że zawsze są znakomicie przygotowani. Tu udzielają mi się różne emocje, nad którymi nie zawsze panuję.
Twoja córka Zosia również uprawia reining. Cieszysz się, że podziela te same pasje co Ty?
Moja córka z powodzeniem zadebiutowała na zawodach „AQHA”, gdzie wygrała swoją klasę. Muszę przyznać, że kiedy widziałem jak świetnie daje sobie radę, rozpierała mnie duma, tym bardziej, że trenuje pod moim czujnym okiem. Niczego innego nie mógłbym jej lepiej nauczyć, więc tym bardziej jestem szczęśliwy.
Twoi inni uczniowie też odnoszą niemałe sukcesy.
To prawda, wiele osób, których byłem lub jestem trenerem odnosi sukcesy w reiningu w kraju i zagranicą w różnych przedziałach wiekowych. To naprawdę miłe uczucie, kiedy widzę, że nasza wspólna praca przynosi efekty.
Rozmawiała: Martyna Rokita
Fot: Materiały prasowe
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.