Lato 2018 to początek czegoś niezwykłego na tokijskiej sztucznej wyspie Odaiba. Powstało tu muzeum sztuki cyfrowej, dotąd wędrującej po świecie za jej twórcami, zespołem teamLab. Dzięki wsparciu wielkiego dewelopera udało się wygospodarować ogromne 10 tysięcy metrów kwadratowych miejsca.
Nie ma tu okien, tylko odbiorca, ciemność i prawie 500 projektorów, które tworzą w ciekawie zaaranżowanej przestrzeni nowe światy. Główny hol z delikatnie wyrzeźbionym wzgórzem zamienia się w ukwiecony ogród, rajski wodospad lub las, a obecność w tej przestrzeni widza sprawia, że płynąca po ścianach woda zmienia kierunek.
Interaktywność to jedna z kluczowych zalet sztuki cyfrowej w wydaniu teamLab, którego członkowie regularnie podkreślają, że zacieranie granic między odbiorcą a dziełem to ich cel. Skoro widz staje się płótnem, na którym wyświetlane są obrazy, a do tego swoim ruchem wprawia w ruch elementy projekcji, to sam staje się jednym z takich elementów. Tym samym nie przeszkadzają mu już inni odwiedzający, którzy w tradycyjnym muzeum raczej stanowią przeszkodę w odbiorze sztuki. Tutaj stają się współtwórcami otoczenia i jego fragmentem w jednym.
By ten dziwny, niefizyczny świat działał, stale pracuje tu 520 komputerów, które na bieżąco piszą program poszczególnych projekcji. Stworzone z kwiatów zwierzęta można pogłaskać, a one odwdzięczają się podziękowaniem lub… rozpadają się i tworzą barwny kwiecisty fajerwerk. W innym pomieszczeniu odbiorca zatraca poczucie, gdzie jest podłoga, ściana, a gdzie sufit. W jeszcze innym – te właśnie elementy są rysowane przez światło nad głowami widzów, na oczach których tworzy się ruchoma, niecielesna konstrukcja.
Takiego muzeum jeszcze nie było, ale już jest i szybko wbiło się w coraz bardziej rozrywkowy krajobraz Odaiby. To zbiór dzieł teamLabu z minionych lat oraz zupełnie nowe instalacje, których skład stale jest doskonalony, by zapewnić wyjątkowe przeżycia tak za pierwszym, jak za każdym kolejnym razem.
Źródło: teamLab
CytujSkomentuj
Ależ wspaniałe miejsce! Szkoda że tak daleko no bo na razie się niestety nie wybieram pewnie tłumy zwiedzających tam walą i wcale się nie dziwię. Ktoś miał mega pomysł na to. Bardzo lubię takie nowinki techniczne.