Jednym wystarczy, że brudu nie widać, inni robią „test białej rękawiczki”, a jeszcze inni przeżywają zgrozę, gdy przychodzi im zrobić cokolwiek w używanym przez wiele osób miejscu publicznym. Regularnie jesteśmy przecież straszeni, że np. orzeszki w pubach mają w sobie wszystkie bakterie wyniesione z toalety przez niemyjących ręce. Poręcze czy tapicerka foteli w autobusach i tramwajach miło wspominają każdego pasażera, w tym bezdomnych, nietrzeźwych, itd.
Można się wzdrygnąć. Czy jednak na pewno chronisz się przed zakażeniem na co dzień? O ile łatwo zakodować sobie, że klamka w toalecie może być bardzo brudna, o tyle trudniej nam przychodzi pojęcie, że nasza szczoteczka do zębów to podobne zagrożenie. Zostawiamy ją przecież wilgotną w ciepłym i zwykle niewielkim pomieszczeniu.
O ile główkę przynajmniej częściowo czyści sama pasta, o tyle rękojeść, a zwłaszcza kubek lub uchwyt trzymający szczoteczkę najczęściej pomijamy przy czyszczeniu. Według badań prowadzonych w Wielkiej Brytanii kilka lat wstecz więcej niż co czwarty pojemnik na szczoteczki był siedliskiem bakterii z rodzaju salmonelli.
W kontekście brudu nie myślimy też zwykle o telefonie, a przecież jego ekranu lub klawiszy dotykamy w każdej sytuacji życiowej, chyba najrzadziej po myciu rąk. Tym bardziej warto o tym pamiętać, gdy przychodzi nam skorzystać z cudzego telefonu – zawsze lepiej skorzystać wtedy z zestawu słuchawkowego.
Ten sam problem dotyczy pieniędzy, które przechodzą z rąk do rąk i niezależnie od wartości nigdy nie są czyste. Na to poradzić nic nie można, warto jednak umyć ręce po intensywnym kontakcie z gotówką (choćby liczenie oszczędności, dla szczęśliwców je posiadających).
Wreszcie dochodzimy do siedliska wszelkiego zła, którym… myjemy inne rzeczy. Mowa o gąbkach i szmatkach w kuchni, w których notorycznie mieszają się resztki jedzenia i brud ścierany z powierzchni. Nie pomoże namoczenie ich w pianie czy płynie, najskuteczniejszym środkiem jest ugotowanie szmatki, a w przypadku gąbki zalanie jej możliwie gorącą wodą i oczyszczanie po każdym stosowaniu.
CytujSkomentuj
Ja dlatego też oraz z powodów ekologicznych przeszłam na produkty drewniane i naturalne. I by bakterie nie miały takiego balu na każdym minimetrze powierzchni przedmiotu ale też z uwagi na środowisko, by nie zawalać go plastikiem. Do mycia naczyń mam zmywarkę ale czasem się trafi pojedynczy talerz i myję go naturalną gąbką ze sznura konopnego, w 100% naturalną, którą po zużyciu można wywalić do śmieci czy po prostu na kompost, bo się rozłoży. Szczoteczki do zębów – też drewniane, goli się na koniec używania włosie (nylon). Więc tak krok po kroku…