W niektórych wielkich miastach USA utarło się określenie, że „kod pocztowy determinuje los” mieszkańców. Mowa o istnieniu dzielnic, z których nie da się wyjść. Można oczywiście przenieść się geograficznie, ale osiągnięcie szczęścia i sukcesu zawodowego po dorastaniu w takich miejscach jak Hunts Point (Nowy Jork) czy Riverdale (Chicago) jest wyjątkowo trudne.
Choć to tylko powiedzenie, kolejne badania naukowe i analiza okoliczności, na jakie wystawieni są mieszkańcy, potwierdza jego słuszność. Nie dla wszystkich, nie zawsze, ale dla przygnębiającej większości wyjście z biedy jest poza zasięgiem.
Najubożsi mieszkańcy zajmują tereny bardziej zanieczyszczone. Mają bardzo ograniczony dostęp do edukacji, a tym samym skrajnie ograniczoną mobilność zawodową po osiągnięciu pełnoletności. Nie stać ich na ubezpieczenie, więc żyją krócej. Nie stać ich na zdrową żywność, więc jedzą mniej lub – w najlepszym wypadku – znacznie gorzej. Są nieporównanie bardziej narażeni na powodujące traumę brutalne przestępstwa, wyjątkowo łatwo wpadają w spiralę zadłużenia i nie mogą z niej wyjść, znacznie częściej sami uciekają się do przestępstw.
Dla przykładu, w przytoczonym już chicagowskim Riverdale pensja dorosłego mieszkańca to znacznie mniej niż połowa średniej krajowej, bezrobocie jest powyżej 40%, a poziom usług publicznych jest dramatycznie niski. Komunikacja publiczna ledwie tu dociera (w porównaniu z innymi dzielnicami czy transportem publicznym dużych miast w Europie), a ofiarą brutalnego przestępstwa lub kradzieży pada tu 1 osoba na 30!
Oczywiście w Polsce to zjawisko również występuje, ale Stany Zjednoczone podajemy jako przykład z dwóch powodów: rozwarstwienie społeczne jest znacznie bardziej wyraziste w Stanach, a do tego znacznie intensywniej badane.
I właśnie jedno z takich badań, opublikowane właśnie na Northwestern University w Illinois, wskazuje na szokującą prawidłowość: bieda zostawia trwały ślad w genach osób wystawionych na nią za młodu. Niski status społecznoekonomiczny modyfikuje aktywność aż 1,5 tys. genów, a więc co dziesiątego genu w naszym DNA! Od aktywności tych genów zależą nasze zdrowie czy procesy umysłowe.
– Po pierwsze od dawna wiedzieliśmy, że status społecznoekonomiczny to potężny czynnik decydujący o stanie zdrowia, ale konkretne mechanizmy, z pomocą których nasze ciała „pamiętają” biedę były zagadką – podkreśla główny autor badania prof. Thomas McDade.
– Odkrycie to sugeruje, że metylacja DNA (proces decydujący o aktywności genów – przyp. red.) może odgrywać tutaj ważną rolę oraz że związki między SES i metylacją DNA zgadzają się z biologicznymi reakcjami i stanem zdrowia kształtowanymi przez SES – opowiada specjalista.
Źródło: własne / PAP
CytujSkomentuj
No niestety, coś w tym chyba jednak jest jak to też głowa i myślenie wpływa na ludzi. Zmienić to na pewno nie jest łatwe, ale myślę że warto starać się o siebie samego i zawalczyć różnymi środkami o zmianę w życiu.