Przyzwyczailiśmy się już do niekonwencjonalnych szopek bożonarodzeniowych. Ilekroć konkretna parafia postanawia wykorzystać okres świąt Bożego Narodzenia do zwrócenia uwagi na poważny społecznie problem, tylekroć wybucha wokół tego niemałe zamieszanie. Taki właśnie przypadek podzielił Amerykanów w kalifornijskim Claremont (wschód Los Angeles), gdzie Święta Rodzina stoi publicznie w klatkach, pojedynczo.
To komentarz do polityki imigracyjnej Donalda Trumpa, za rządów którego zaczęło się masowe rozdzielanie rodzin szukających azylu w USA, często bez możliwości ponownego połączenia ich po przejściu procedur imigracyjnych. Oto komentarz Claremont United Methodist Church:
Teologiczny przekaz załączony do szopki: W okresie, gdy nasz kraj rozdziela rodziny szukające azylu na granicy, rozważamy najbardziej znaną rodzinę uchodźców na świecie. Jezus, Maria i Józef, Święta Rodzina. Niedługo po narodzinach Jezusa Józef i Maria byli zmuszeni uciec ze swoim małym synkiem z Nazaretu do Egiptu, by wymknąć się Herodowi, tyranowi. Obawiali się prześladowania i śmierci.
Co gdyby ta rodzina szukała dziś schronienia u nas?
Wyobraźmy sobie Józefa i Marię rozdzielonych na granicy, a Jezusa nie starszego niż 2 lata odebranego matce i umieszczonego za siatką centrum detencyjnego Border Patrol, jak ponad 5,5 tysiąca dzieci przez ostatnie trzy lata.
Jezus dorósł, by uczyć nas dobroci, miłosierdzia i radykalnej otwartości na wszystkich ludzi. Mówił: „Byłem głodny, a daliście mi jeść; byłem spragniony, a daliście mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście mnie.” (Ewangelia wg świętego Mateusza 25, 35)
W Kościele Metodystycznym Claremont w te Święta to Święta Rodzina zajmuje miejsce tysięcy bezimiennych rodzin rozdzielonych na naszych granicach.
Przekaz wzbudził skrajnie mieszane reakcje, choć w większości pozytywne. Te negatywne pochodzą głównie od zwolenników polityki Donalda Trumpa, którzy są przekonani, że politykę rozdzielania rodzin zapoczątkował Barack Obama (to manipulacja, choć politykę oparto rzeczywiście o przepis z czasów Obamy), a Donald Trump ją zakończył (to kłamstwo – od chwili deklarowanego zakończenia polityki w 2018 roku jeszcze ok. tysiąc dzieci straciło kontakt z rodzicami, niektóre pozostają w ośrodkach do dziś).
Przekaz zyskuje na znaczeniu w odniesieniu do skrajnie niehumanitarnych warunków, w jakich przetrzymywane są nie tylko osoby dorosłe, ale i dzieci. Czasami przez wiele dni lub nawet tygodni nie mają szansy na zmianę bielizny, nie mają dostępu do prysznica, a w efekcie choroby zakaźne rozprzestrzeniają się błyskawicznie. W szczycie kryzysu migracyjnego w 2018, gdy ośrodki detencyjne były szczególnie przeciążone, normy sanitarne były szczególnie rzadko przestrzegane.
Jednak nawet po zadeklarowanym zakończeniu polityki w 2018 roku dochodziło do drastycznych przypadków niehumanitarnego traktowania. W maju tego roku 16-latek zmarł z powodu powikłań po grypie, ponieważ nie otrzymał pomocy medycznej. Ujawnione nagranie z monitoringu pokazało, że przez kilka godzin – pomimo urzędowania za szybą funkcjonariuszy i obowiązku doglądania chorych co godzinę – jego ciała nikt nie zauważył, dopóki nie obudził się zatrzymany z nim drugi chłopiec. Była to szósta ofiara śmiertelna.
Zdjęcie: Pastor Karen Clark Ristine
CytujSkomentuj
Bardzo ciężki temat, co absolutnie nie znaczy że do unikania czy do uniknięcia. Nie i jeszcze raz nie. To, co sie dzieje na świecie nie napawa tu optymizmem. A warto się jednoczyć w drodze ku lepszemu.
CytujSkomentuj
Ja nie mogę czytać o takich rzeczach (((( a już w telewizji to tymbardziej. Ja wiem, że to się dzieje, ale aż mi łzy płyna po policzkach jak widzę skalę okrucieństwa tego światu.