Menstruacja przez wieki była przedmiotem stygmatyzacji. Już w Starym Testamencie można znaleźć zalecenia, by kobieta w tym „nieczystym” okresie nie mieszkała w tym samym domu z męskimi członkami rodziny. Na szczęście jednak katolicyzm odszedł od tego rodzaju zaleceń, nawet jeśli jeszcze w XX wieku jednym z synonimów miesiączki w krajach anglosaskich było „curse”, czyli klątwa.
Czas otwartego mówienia o menstruacji jest więc bardzo krótki, a w niektórych kulturach wciąż panuje tabu w tej kwestii. Przykładem jest środkowo-zachodni Nepal, gdzie kobiety od pierwszego okresu są wypraszane z domu. Powodem jest starożytna hinduska tradycja chhaupadi, w myśl której kobiety są zbrukane w trakcie okresu i powinny być odosobnione.
W kwietniu 2019 badacze z angielskiego Uniwersytetu w Bath udali się do prowincji Karnali, gdzie prowadzili badania nad sytuacją kobiet właśnie w kontekście chhaupadi. Czyli przymusowej wyprowadzki z domu. Ankietowali ponad 400 dziewcząt i kobiet w wieku 14-19 lat, z różnych środowisk (miejsce pochodzenia, status społeczny) we wsiach i miastach prowincji. Do tego przeprowadzili kilka długich grup fokusowych, by lepiej poznać niuanse sprawy.
Wnioski są bardzo przygnębiające: chhaupadi jest w tym regionie wciąż normą, a nie wyjątkiem. Aż 77% ankietowanych dziewcząt i kobiet jest zmuszanych do wyprowadzki z domu na czas menstruacji. Nawet w najzamożniejszych rodzinach aż 66% kobiet było poddanych tej praktyce.
Gdzie mieszkają w trakcie menstruacji?
Rodziny, w których pojawiają się córki, inwestują w chatki chhau – liche domki, zwykle bez szczelnych ścian, ogrzewania, kanalizacji czy okien, w których dziewczęta od młodych lat muszą spędzać menstruację. Zdjęcia przypominają bardziej kurniki niż miejsce przeznaczone dla ludzi.
Bardzo złe warunki sanitarne i dotkliwe zimno zbierają śmiertelne żniwo. Co roku zdarzają się przypadki zgonów z wychłodzenia, od chorób zakaźnych, z powodu ataków zwierząt i ludzi (przestępcy seksualni wykorzystują przymusowe odosobnienie) czy nawet wskutek zaczadzenia po rozpaleniu wewnątrz ognia.
Praktyka chhaupadi jest tak powszechna i niehumanitarna, że w 2018 Nepal wprowadził ją do kodeksu karnego. Jednak nawet zakazane pod groźbą kar, przymusowe wyprowadzki są wciąż powszechne. I, jak twierdzą badacze, dla wielu kobiet to potężny ciężar psychiczny. Nie trzeba bowiem doświadczyć chorób czy ataków, by być przerażonym koniecznością opuszczenia domu.
– Dziewczęta i kobiety, z którymi rozmawialiśmy, były zatrwożone na myśl o wężach czy innych zwierzętach w ich szopie, lub też o mężczyznach-napastnikach. Nawet jeśli same tego nie doświadczyły, to ich dystres jest prawdziwy. Na domiar złego, jeśli nie mają dostępu do chhau lub została ona zniszczona, słuchaliśmy historii o kobietach spędzających noce na zewnątrz lub w stajniach ze zwierzętami – donosi dr Jennifer Thomson, współautorka badań opublikowanych na łamach periodyku „Sexual and Reproductive Health Matters”.
Szokujące dla badaczy było to, że 60% ankietowanych zdaje sobie sprawę, że rodzina łamie prawo wypędzając je z domu. A jednak poddają się przymusowemu zwyczajowi podobnie do dziewcząt, które o karalności nie wiedzą. To dowodzi, jak silnie kulturowo zakorzeniona jest ta niehumanitarna tradycja. Co gorsza, często utrwalającą rolę pełnią matki i babki przeświadczone, że skoro one przeszły przez to, ich córki i wnuczki również muszą.
Chhaupadi nie ogranicza się zresztą do konieczności snu poza domem. W trakcie okresu młode kobiety mają często zakaz jakiegokolwiek fizycznego kontaktu z męskimi członkami rodziny, nie mają wstępu do świątyń, prawa do uczestniczenia w wydarzeniach rodzinnych czy ceremoniach, możliwości gotowania czy w ogóle wstępu do kuchni.
Źródło: Sexual and Reproductive Health Matters
CytujSkomentuj
Co jeszcze meska czesc swiata zrobi kobietom?
To, wycinanie lechtaczek, przemoc roznego rodzaju wobec kobiet, pobicia i kobietobojstwa…
Straszne to jest i wiele sie nie zmieni jesli przepisy i ich egzekwowanie sie nie zmieni, skoro swiadomosc nie chce.