Jack Kevorkian 26 maja skończy 83 lata. Osiem z nich spędził w więzieniu w Michigan. Sąd skazał go na dziesięć do dwudziestu pięciu lat (wyszedł po ośmiu – za dobre sprawowanie i ze względu na kłopoty zdrowotne) za to, że pomógł w eutanazji śmiertelnie choremu pacjentowi. Bo przez wiele lat swojego życia „dr Death”, jak nazwała do amerykańska prasa, to właśnie robi – pomaga ludziom umierać.
Wykorzystać organy skazańców
Jest rok 1956. Młody wtedy jeszcze dr Jack przeprowadza badania, fotografując oczy pacjentów w momencie ich śmierci. Zauważa, że naczynia krwionośne w rogówce zanikają, w momencie, kiedy serce przestaje bić. Po tych badaniach, po raz pierwszy interesują się nim media. A dokładniej jego – jak to często nazywano – „obsesją śmierci”.
Dwa lata później kontrowersje powracają. Kevorkian sugeruje, że więźniowie skazani na śmierć i przebywający w celi śmierci, powinni być poddani eutanazji, a ich zdrowe i sprawne organy mogłyby wówczas być wykorzystane przy przeszczepach. W 1960 r. z kolei proponuje, żeby skazanych używać do eksperymentów medycznych. Od lat 80. publikuje na łamach niemieckiego czasopisma „Medicine and Law” („Medycyna i Prawo”) artykuły poświęcone etyce i eutanazji. Od 1987 roku ogłasza się w gazetach w Detroit jako… „doradca medyczny ds. śmierci”.
Nic dziwnego, że w Stanach staje się coraz bardziej rozpoznawalną osobą. I nie jest to dobra sława. Jego kontrowersyjne poglądy nie zamykają się bowiem w słowach i sugestiach, tak często wypowiadanych w mediach. Na przełomie 1989 i 1990 roku Kevorkian zaczyna działać. Uruchamia swoją „zabójczą maszynę”. Pomaga wówczas pierwszemu pacjentowi popełnić samobójstwo…
Całość materiału znajduje się w najnowszym wydaniu EksMagazynu.
W czwartym już numerze dwumiesięcznika EksMagazyn: Przemysław Skowron z RMF FM – najseksowniejszy głos w Polsce o pasji radiowca, Monika Richardson o starzeniu się na oczach milionów widzów, Małgorzata Dudek o „przebieraniu się gwiazd”, Tim Roth – światowej sławy aktor o pracy z Quentinem Tarantino oraz Leszek Stanek – młody aktor i tancerz w podwójnej roli: jako bohater rozbieranej sesji inspirowanej filmem „Taksówkarz” i jako teatralny obserwator kobiet – zdradzający, co w pracy i życiu fascynuje go najbardziej. A poza tym? Raport „Nadzy w sieci” o seksualnym ekshibicjonizmie Polaków, reportaż oparty na historiach zasłyszanych w taksówkach, materiał o życiu seksualnym w starożytności, wyprawa na Sycylię, operacje plastyczne intymnych części ciała, materiał o „zamrażaniu płodności” i wiele innych EKScytujących tematów. Do kupienia w Empikach we wszystkich miastach wojewódzkich oraz, jako e-wydanie – tutaj.
CytujSkomentuj
ten lekarz ma sporo racji, samobójca nie pyta czy może to zrobić,ale jeżeli nadzieja umiera ostatnia ?
CytujSkomentuj
A ja uwazam, ze mamy prawo odejsc na wlasne zyczenie jesli np. jest dotkliwa choroba i strasznie sie cierpi.
Wlasnie tu wyczytalam w jakims artykule, ze powstaja „kapsuly smierci” i mozna dokonac ten ostatni krok na wlasne zyczenie.
Na calym swiecie sie to juz zaczyna powoli aktywowac czyli swiadomosc ze ktos moze nie chciec cierpiec latami tylko nacisnac guzik i pozeganac sie ze swiatem.
Mam nadzieje ze w PL tez nastapi prawo do takiej zgody.
Ludzie (emeryci) sa czasem dramatycznie biedni i nie maja na leki, jak u zyc????