osa_ikona_bohaterka1
"Ubranie to nie próżność, tylko realna siła, która może zmienić nasze podejście do życia" - twierdzi Monika Jurczyk
Monika Mista
03/06/2011

OSA – specjalistka od wizerunku

Monika Jurczyk – założycielka Akademii Wizerunku OSA, pierwsza w Polsce osobista stylistka (personal shopper), ekspertka medialna z dziedziny metamorfoz i zakupów. W EksMagazynie opowiada o swojej działalności i o tym, jakich błędów powinna unikać każda kobieta, chcąc dobrze wyglądać

OSA to strzał w dziesiątkę? Czy już może pani tak powiedzieć i odetchnąć?

Tak, to od początku był strzał w dziesiątkę. Ale to nie jest nasze ostatnie słowo, my się nadal rozwijamy. Oczywiście to na starcie była moja dodatkowa działalność, ale bardzo szybko przestała być dodatkowa. Teraz oprócz mnie w firmie jest jeszcze 5 osób. Uważam, że jeśli jest się dobrym w tym co się robi, to ludzie rekomendują i jeden klient przyciąga kolejnego. Dlatego uważnie dobieram współpracowniczki i zbieram opinie na ich temat.

Klucz do sukcesu?

Działam w tej branży 6 lat i wciąż czuję się niewystarczająco dobra i to nie pozwala mi osiąść na laurach.

Czy Pani się nadal musi doszkalać, dokształcać?

Dokształcać się nie muszę, ale czerpię inspirację. Dlatego jeżdżę na London Fashion Week. To są duże inspiracje. Moda i sklepy idą w zupełnie innym kierunku, lub po prostu wszystko dzieje się szybciej niż w Polsce. Mój rozwój głównie polega głównie na tym, że uważnie spisuję wszystkie swoje obserwacje i to o czym mówię na szkoleniach, to nie są sztuczki, które usłyszałam od kogoś, lecz to co sama zaobserwowałam, wnioski, do których sama doszłam. Nie korzystam z sylwetek innych stylistów, bo w ciągu 6 lat zauważyłam jakich jest najwięcej. Stąd 9 moich propozycji sylwetek, które są porównane do liter.

Dlaczego litery?

Z literkami jest o tyle fajna sprawa, że nie mają żadnego wydźwięku emocjonalnego. Bo jednak jeśli ktoś usłyszy, że jego sylwetka to cegła, to jest mu przykro, a jak usłyszy, że jest literką, to łatwiej mu to przyjąć do wiadomości. Przeprowadziłam test na 600 kobietach i w ciągu dwóch miesięcy i sylwetki się sprawdziły.

Inspiracje czerpie pani podczas London Fashion Week, a rynek modowy w Polsce?

W Polsce się w modę kompletnie nie inwestuje. Nie wspiera się projektantów i wydarzeń. Młodzi artyści wszystko się robią po kosztach. Niestety. Natomiast znani projektanci robią kolekcje pod klienta, dlatego nie są one nowatorskie. Przez to rzadko kreują trendy. Powstają oczywiście ładnie wykonane, ciekawe kolekcje, ale w trendach to są kolekcje, które świat wymyślił sezon wcześniej. Są wyjątki – bardzo cenię Natalię Pavluchenko. Nie donoszą o niej kroniki towarzyskie, nie lansuje się, ale ma solidny fach w ręku.















Jesień ze stylistką w CH Sarni STok w Bielsku Białej


Czy Polki nadal są zachowawcze, czy nadszedł już czas dla bardziej odważnych kobiet?

Na pewno kobiety coraz chętniej się wyróżniają, ale nadal są bardzo zachowawcze. Ale jestem daleka od obwiniania za to kogokolwiek. Musimy pamiętać, że stoi za tym cały socjologiczny aspekt i długi okres życia w totalitaryzmie – wyróżnianie z tłumu było do „niedawna” po prostu niebezpieczne. Potrzebujemy czasu, żeby trochę nad naszą mentalnością popracować. Różnice widać bardzo wyraźnie pomiędzy nami, a młodymi ludźmi w gimnazjum, liceum. To są kolorowe ptaki. Tam każdy pracuje nawet nad najmniejszym szczegółem – np. u młodych chłopaków często zauważam, że majtki, które wystają spod spodni mają ten sam kolor, co trampki. To nieprzypadkowe. To pokolenia, które same kształtują swój styl. Ale podoba mi się to, że my w Polsce nie przesadzamy. Londyn, jak wiadomo jest totalnie przegięty – czerwone pióra we włosach, nosi się dziwne rzeczy tylko po to, żeby się wyróżniać. Mnie się wydaje, że idziemy w dobrą stronę – nie chodzi przecież o to, aby ludzie nas pokazywali palcami.

Na czym polegają szkolenia wizerunku?

Firm oferujących wizerunek w biznesie jest bardzo wiele. Ja oprócz tego, że wykładam wszystkie zasady, to przeprowadzam także analizę sylwetki i analizę kolorystyczną pod kątem biznesowym. Samo przedstawienie obowiązujących kanonów byłoby nudne, natomiast analiza sylwetki wprowadza urozmaicenie – panie są wówczas bardzo zainteresowane, spierają się, dyskutują, a panowie podśmiewują. Każda szanująca się firma przechodzi takie, szkolenie, bo to jest niezwykle ważne jak wyglądamy – recepcjonistki, przedstawiciele handlowi, a jeszcze ważniejszy jest wygląd prezesa i to w którym gabinecie zasiada.

Figura każdej kobiety ma swoje małe mankamenty…co najczęściej chcą ukryć klientki?

Zazwyczaj twierdzą, że mają do ukrycia biodra, albo brzuch, ewentualnie nogi. Rzadko bierzemy pod uwagę to, że to nasze ramiona mogą być najszersze. Patrzymy na siebie w dół i widzimy nieco odstający brzuch, za duże lub za małe piersi albo szerokie biodra, zupełnie nie zauważając, że to nie problem w porównaniu do rozbudowanej góry sylwetki.

Jakie są sposoby na ukrycie tych mankamentów?

Ukryć można wszystko, ale nie rozpatrujmy tego w ten sposób, że gdzieś mamy wadę i tylko to jedno miejsce należy ukryć, ale patrzymy na siebie przez pryzmat proporcji. Gdy mamy w jednym miejscu za mało „ciałka”, to w innym miejscu musimy się poszerzyć – żeby uzyskać kształt klepsydry. A najbardziej znane sposoby to dekolt w kształcie litery „U” lub „V” – to sztuczka znana od lat, która zawsze działa i warto ją stosować, a po drugie – tam, gdzie chcemy się wyszczuplić, powinno być jak najprościej – żadnych wzorów, ozdób, przeszyć. Absolutnym must have w szafie każdej kobiety powinna być marynarka zapinana na jeden guzik, taliowana do bioder – ten żakiet robi talię tam, gdzie jej nie ma, ma dekolt w kształcie litery „V”, ukrywa brzuszek (jeśli jest), gdy mamy szerokie biodra, to ta marynarka nie przecina nas w najszerszym miejscu i biodra zanikają.

Jakie błędy najczęściej popełniamy?

Zakrywamy się, chcąc ukryć biodra – zakrywamy je tunikami, brzuch – szerokimi bluzkami, swetrzyskami. Pamiętajmy, że wzrok patrzących jest skierowany na wysokości łączeń ubrań, dlatego często zakrywając się, przecinamy sylwetkę w najszerszym miejscu, optycznie dodając sobie centymetrów tam gdzie wszyscy patrzą. To częsty błąd. Poza tym, dziewczyny, które są „puszyste” powinny podkreślać swoją figurę, bo każdy rozmiar może być fajny. Dla przykładu, jak ubierzemy się w „namiot”, to i tak będziemy duże, a przy tym nie mamy figury. Najważniejsze, żeby zachować talię – nie ma znaczenia, jeśli ona jest trochę większa, skupiajmy się na tym, co wyeksponować, a nie nad tym, co ukryć. Czasami wystarczy podwinąć rękaw, lub mankiet od spodni, aby pokazać szczupłą kostkę i od razu sylwetka wygląda lżej. Trafia do mnie dużo dziewczyn, które są zakompleksione, a tak naprawdę są przepiękne.

Jesteśmy już świadome, w czym wyglądamy źle, w czym dobrze. A co z modą?

U mnie trendy są zawsze na ostatnim miejscu. Ważniejsze są proporcje i budowanie sylwetki. Czasami sklepy zasypują nas aktualnymi propozycjami, a nie możemy wśród nich znaleźć na przykład bluzki z dekoltem w kształcie litery „V”. Nie warto wtedy iść na kompromis i wybierać, coś co jest na topie, a niekoniecznie wyglądamy w tym dobrze. Musimy poszukać, bo to my dostosowujemy trendy do siebie, własnych potrzeb, czyli sprawdzamy, czy dana rzecz pasuje do naszej sylwetki, czy kolor jest twarzowy, czy wypada założyć do pracy, czy po pracy. Dopiero, gdy te wyznaczniki są spełnione zastanawiamy się, gdzie w tym wszystkim jest moda.

Dlaczego często nie widzimy, że ubrania nas deformują, że wyglądamy w nich źle? Dopiero po latach oglądamy zdjęcia z przeszłości i się dziwimy: ”jejku, jak ja wtedy wyglądałam, jak ja mogłam nosić tę koszulę, przecież wyglądałam w niej tragicznie”…

My w ogóle nie widzimy siebie w obiektywie i faktycznie dopiero po latach stwierdzamy, że wyglądaliśmy okropnie. Trikiem stylistów z Hollywood jest robienie klientom zdjęć. Wtedy zawsze bezlitośnie widać co jest źle, a co dobrze i tutaj trendy nie mają znaczenia.

Czy pani też stosuję tę metodę?

Rzadko. Tylko wtedy, gdy klientka nie chce mi w coś uwierzyć. Wtedy widać czarno na białym… Ale to się zdarza każdemu, bo mamy całkowicie zaburzoną percepcję. Ja również widzę siebie inaczej, a inaczej postrzegają mnie dziewczyny, które ze mną pracują. I nawet mnie się zdarza usłyszeć, że przesadziłam, albo, że to do mnie nie pasuje. Warto spojrzeć na swoje stare zdjęcia, wynotować błędy i ich już nie popełniać.

A jakie zmiany zastosowała pani wobec siebie?

Bardzo przykre było dla mnie i długo mi zajęło rozstanie się z golfami. Usunęłam je całkowicie z szafy. Jedna sugestia ze strony mojej współpracowniczki, druga ze strony dziennikarza zajmującego się modą i zrozumiałam. My często jesteśmy tak zafiksowani na punkcie własnych ubrań, tak nam się podobają, lubimy je, że trudno nam się pogodzić z myślą, że robimy sobie krzywdę.

Z Moniką Jurczyk dla EksMagazynu rozmawiała Monika Miśta

Monika Jurczyk – założycielka Akademii Wizerunku OSA, pierwsza w Polsce osobista stylistka (personal shopper), ekspertka medialna z dziedziny metamorfoz i zakupów. Wyznaje i wdraża filozofię Fashion Moments, polegającą na tym, że ubraniem możemy kreować piękne i ważne chwile w życiu, nadawać rangę chwilom, nawet, jeśli to zwykłe codzienne wydarzenia. Więcej o Monice Jurczyk na www.akademiaosy.pl / www.personalstylist.pl.

osa_ikona_bohaterka1
osa_ikona_bohaterka1

Komentarze Dodaj komentarz (1)

  1. geek 09/06/2011 18:43

    CytujSkomentuj

    Może i Pani Monika ma dużą wiedzę na temat ubrań, budowania sylwetki itp. itd. ale byłam na jednym jej wykładzie i jest tak mało sympatyczna… nie wiem, może takie tylko sprawia wrażenie ale tak ją odebrałam

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.