W organizmie występują trzy podstawowe rodzaje tłuszczu. Pierwszy to lipidy budujące błony komórkowe. Drugi rodzaj to tłuszcze obojętne – te magazynowane w komórkach tłuszczowych, których tak bardzo nie lubimy i ten trzeci – nasz dzisiejszy bohater – brunatna tkanka tłuszczowa. Przyjrzyjmy się jej bliżej.
Brunatna tkanka tłuszczowa występuje przede wszystkim u dzieci, dorosły człowiek ma jej bardzo niewiele. Zlokalizowana jest głownie między łopatkami, na karku i wzdłuż dużych naczyń krwionośnych. Komórki tej tkanki zawierają kilka małych kropli tłuszczu zamiast jednej dużej. Ponadto jest ona bardzo dobrze unerwiona.
Koc elektryczny
Zwykły tłuszcz jest bardzo mało aktywny metabolicznie. Stanowi materiał zapasowy, z którego organizm korzysta podczas głodzenia. Brunatna tkanka tłuszczowa jest inna. Zawiera bardzo dużo mitochondriów – to takie mini piece, które spalają wszystko, co zjadasz, generując przy tym dużo ciepła. Warto dodać, że „piece” w brunatnym tłuszczu są nieco inne, niż w pozostałych tkankach, energia, która w nich powstaje nie jest magazynowana, ale przekształcana na ciepło.
Oznacza to, że brunatna tkanka tłuszczowa działa trochę jak niszczarka do papieru, tyle, że tym papierem jest wszystko, co zjadasz, a odpadami ciepło. Im więcej takiej tkanki w organizmie, tym więcej bezkarnie możesz zjeść, bez ryzyka w postaci wzrostu wagi!
Jak ją zdobyć?
To nie takie proste. Tu nie pomoże nadmiar fast-foodów i brak ruchu. Mechanizm „odkładania” brunatnego tłuszczu jest zupełnie inny. Okazuje się bowiem, że największą zawartość tej tkanki mają ludzi żyjący w zimnym klimacie, szczególnie w okolicach koła podbiegunowego. Nie sugeruję od razu przeprowadzki na Antarktydę, ale mogę zaproponować inne równie mroźne miejsce – kriokomorę.
Najnowsze badania pokazują, że regularne korzystanie z kriokomory może zwiększać zawartość brunatnej tkanki tłuszczowej. Ekspozycja na ekstremalnie niskie temperatury wpływa również na obniżenie poziomu cholesterolu, dodaje energii, poprawia odporność i samopoczucie. A, przy okazji, każda pojedyncza sesja spala nieco kalorii!
Jeśli nawet jesteś zmarzluchem, nie masz się czego obawiać. Tak niska temperatura, daje odczucie przyjemnego ciepła i rozluźnia mięśnie. To nie ekstremalna przeprawa, a raczej przyjemny relaks.
Regularność
Pamiętaj, że pojedyncza sesja w kriokomorze niewiele zmieni. Powinnaś korzystać z niej regularnie. Regularnie również powinnaś jadać. Każdy spożyty posiłek powoduje wyładowania w nerwach brunatnej tkanki tłuszczowej. Podziel więc swój jadłospis na kilkanaście mniejszych posiłków, a dzięki temu „cudowne piece” będą działać częściej, a Twój metabolizm zacznie przyspieszać.
Niestety, nawet bardzo częste wizyty w kriokomorze na niewiele się zdadzą, jeśli zapomnisz o podstawach – zbilansowanej diecie i regularnej aktywności fizycznej. To elementy, których nic nie jest w stanie zastąpić.
Autorem artykułu jest Jacek Bilczyński, dietetyk, fizjoterapeuta i trener personalny
www.jacekbilczynski.pl
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.