07/07/2010
Butch Cassidy i Sundance Kid (1969, G. R. Hill)
Miło donieść, że klasyk trzyma się mocno – i to więcej niż z jednego powodu. Po pierwsze, udało się tu obsadzić dwie pary najbardziej błękitnych męskich oczu, jakie kiedykolwiek spoglądały na nas z ekranu. Po drugie, ich posiadacze (Robert Redford i Paul Newman, rzecz jasna) znakomicie wygrywają kontrasty między swymi postaciami. Cichy Sundance Kid – jeszcze nieświadomy, że kiedyś użyczy imienia festiwalowi kina niezależnego – sekunduje szelmowskiemu Butchowi, a ten drugi patrzy zazdrośnie na kumpla i jego związek z Ettą (Katharine Ross), w której sam się kocha. Jest w ich wspólnym zbójowaniu niewinność dziecinnej zabawy: Butch dba nawet o to, by nic się nie stało nadgorliwym strażnikom cudzej własności. Zupełnie, jakby przewodził podwórkowej bandzie i pilnował, żeby nikt nie zrobił sobie krzywdy.
(…)
Całość tekstu na łamach „Przekroju”, zapraszam!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.