Upchnięte pomiędzy kamienice na Bronksie, przez kinomanów nazwane są „schodami Jokera”, oczywiście wskutek ujęcia w najnowszej ekranizacji historii o tej postaci. Od premiery filmu turyści zaczęli masowo odwiedzać schody i pozować do zdjęć – ku irytacji miejscowej społeczności – by następnie zamieścić je w mediach społecznościowych.
Jak nauczyło mnie badanie turystyki filmowej, jest czymś powszechnym, że ludzie odwiedzają miejsca znane z ulubionych filmów i seriali. Jednak relacje między miejscami, odwiedzającymi a miejscową ludnością nie zawsze są takie same, a niektóre miejscówki są bardziej życzliwe od innych.
Pojawienie się na ekranie transformuje miejsce
Schody Jokera są miejscem jednej z najbardziej pamiętnych scen: gdy Arthur Fleck, grany przez Joaquina Phoenixa, docenia swą morderczą tożsamość i beztrosko tańczy wzdłuż wspomnianej klatki schodowej przy jego mieszkaniu.
Film podprowadza widzów, sygnalizuje wagę tego momentu. Energiczna muzyka przysłania odgłosy miasta, a zwolnione tempo pozwala na napawanie się chwilą. Scena jest częścią promocji filmu na plakatach i w materiałach prasowych.
Kiedy fani dowiedzieli się, że kluczowy moment nagrano na schodach pomiędzy Shakespeare a Anderson Avenue w Bronksie, zaczęli ciągnąć w to miejsce. Niektórzy w kostiumach, inni puszczali muzykę z filmu. Jeszcze inni po prostu wzięli aparaty. Obrazki z hasztagiem #JokerStairs zalały Instagram, przedstawiając to uderzające wizualnie miejsce kolejnym ludziom, którzy chcieli je zobaczyć na własne oczy.
To nic niezwykłego, że ludzie chcą zobaczyć na żywo miejsca znane z filmów, książek czy memów. W Eldon, Iowa, turyści robią sobie zdjęcia stylizowane na obraz „American Gothic”. Z kolei po filmie „The Beach” tak wielu ludzi nawiedzało Maya Bay w Tajlandii, że miejsce stało się zatłoczone i zanieczyszczone. W Irlandii Północnej z kolei są wycieczki trasą „Gry o tron”, podobnie jak w Korei Północnej fani śledzą miejsca z ulubionych seriali.
Turyści odwiedzający takie miejsca postrzegają je przez pryzmat tzw. „mediatyzowanego spojrzenia”, czyli postrzegania będącego efektem konkretnego obrazu tego miejsca w mediach. Takie spojrzenie może sprawić, że z pozoru nieznaczące miejsce staje się wielką atrakcją, a nawet miejscowi – nie tylko turyści – zaczynają patrzeć na nie inaczej.
Jeden z najbardziej znanych fenomenów tego typu dotyczy innych schodów. W 1976 „Rocky” zapoczątkował zwyczaj wbiegania na schody prowadzące do Philadelphia Museum of Art, dziś znane jako schody Rocky’ego.
Schody schodom nie równe
Poza faktem, że w obu przypadkach mówimy o schodach w otwartej miejskiej przestrzeni, schody Jokera i schody Rocky’ego są związane ze sobą w jeszcze inny sposób. Reżyser filmu Todd Philips przyznał, że to hołd dla wielu dzieł z lat 70. i 80. XX wieku. Sceny, stylistyka i postaci zawierają ukłony w stronę klasyków jak „Taksówkarz”, „Sieć” czy „Król komedii”. Niewielu krytyków dostrzegło jednak powiązanie z „Rockym”.
Każdy z tych filmów opowiada o szarym mężczyźnie, który z biegiem fabuły odnajduje swoją pewność. I Rocky, i Joker wykorzystują też symbolicznie schody, by symbolizowały przemianę.
Rocky, bokser grany przez Sylvestra Stallone, początkowo ma problem z wbiegnięciem na schody muzeum. Nie ma formy i jest przytłoczony perspektywą treningu przed największą walką w karierze. Dopiero po pracy nad siłą i pewnością siebie pokonuje schody, wznosi pięści i napawa się widokiem panoramy Filadelfii.
W pierwszych scenach „Jokera” Arthur Fleck brnie przez schody – to rytuał podkreślający jego smutną egzystencję. Kiedy jednak staje się Jokerem, pokonuje schody z niesamowitą pewnością. W kluczowych momentach Rocky idzie pod górę, z kolei Joker schodzi po schodach. Dla obu zwiastuje to ich drogę – u jednego to potencjał bohaterstwa, u drugiego pogrążenie się w niesławie.
Schody obu bohaterów są inne z racji swojego miejsca docelowego. W Filadelfii mówimy o schodach do muzeum sztuki, miejsca stworzonego dla tłumów, przesiąkniętego siłą kultury. Schody u Jokera to tylko część ubogiej mieszkaniówki.
W filmie i późniejszym ruchu turystycznym, schody Rocky’ego prowadzą do miejsca przywilejów. Symbolizują sukces i spełnienie, tak dla wbiegających tu turystów, jak i dla miasta, które tak wiele zawdzięcza popkulturowej sławie.
Autorka: Prof. Laura H. Holzman, wykładowczyni IUPUI (tekst przetłumaczony i przedrukowany na licencji creative commons, oryginał dostępny na The Conversation)
CytujSkomentuj
Przyznam, że filmu jeszcze nie widziałam. O schodach Jokera słyszałam i czytałam, to bardzo ciekawy temat ale też, znając specyfikę zachowań człowieka, takie zachowania będą się pogłębiać. Bo idziemy za trendem, wiemy co dobre itd A że bywa uciążliwe dla mieszkańców to już chyba mało kto na to patrzy…
CytujSkomentuj
Nie oglądałam i nie obejrzę. Słyszałam ze okropnie ciężki film i taki przygnębiający.Nie lubię takich filmów i nie chodzę. Z resztą, jak w domu jest dwójka dzieciaczków to ciężko się tak wyrwać do kina w dwoje z mężem. A co do miejsc z filmu to byłam kiedyś z mężem w „Wilkowyjach”, bo oboje jesteśmy wielbicielami serialu Ranczo i pojechaliśmy. Ale było czadowo!!!! Wiec coś w tej magii kina jest. Ale właśnie takie filmy lubię- ma być miło i pogodnie.