Nie przypuszczałam, że Sandra Bullock, irytująca dziewczyna z sąsiedztwa, która do tej pory królowała w amerykańskich komediach romantycznych, umie grać. Nic tego wcześniej nie zapowiadało. A tu taka przyjemna niespodzianka, bo w najnowszym filmie Johna Lee Hancocka gra i to koncertowo.
Scenariusz filmu oparty został na książce „The Blind Side: Evolution of the Game” Michaela Lewisa. A to znaczy, że opowiada prawdziwą historię Michaela Ohera, czarnoskórej gwiazdy futbolu amerykańskiego. Ten na pierwszy rzut oka mało rozgarnięty chłopak z IQ na poziomie 80 punktów w młodości był bezdomny. Chodził do szkoły, sypiał w pralni, albo sali treningowej, tułał się od jednej do drugiej rodziny zastępczej. Aż pewnego dnia bardzo bogata amerykańska rodzina bez wad (aż trudno uwierzyć oglądając film, że coś takiego jest możliwe) zaprosiła do w pewną deszczową zimną noc do siebie. I tak został już u nich na stałe…
Okazało się, że chłopak nie tylko nie jest taki głupi, na jakiego wygląda, ale też ma talent sportowy, o jakim wielu może jedynie marzyć. A jak wiadomo, w Stanach dobry sportowiec to skarb dla każdej uczelni… I tak oglądamy perypetie Leigh Anne Touhy (Sandra Bullock), która postanowiła zbawić świat, a ponieważ jej konto bankowe na to pozwala, kobieta stara się wywiązać z tego zdania jak najlepiej.
Naiwna to historia, bardzo amerykańska i równie bardzo przewidywalna. Banalna i kiczowata, ale jakże piękna. Dynamicznie nakręcona, ze świetnymi postaciami i odrobiną nostalgii za szczęśliwym, idealnym życiem. Oglądając ten film pomyślałam sobie, że to dobrze, że powstał i zauważyła go Akademia, i nawet to, że przyniósł Sandrze Oscara jest w porządku. Cukierkowa historia, która nie zdarza się w prawdziwym życiu? A owszem, bo przecież film oparto na prawdziwej historii. A że nie do uwierzenia? Odzwyczailiśmy się chyba od dobrych historii w kinie. Bez strzelanin, wyszukanych efektów specjalnych, przerysowanych dramatów i psychologicznych komplikacji. A świat przecież jest prosty i bardzo się cieszę, że było w ubiegłym roku kilka filmów, które to przypomniały. „The blind side” na pewno nie wzbudzi w nikim negatywnych emocji. A że dostarczy trochę amerykańskiego wzruszenia? Cóż w tym złego? Dla porywającej Sandry Bullock warto!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.