Ileż to razy słyszałem zdanie: Oskarku, ale te twoje tatuaże nie są ładne, a ten z Hello Kitty to taki dziecinny jakoś. Ileż to razy różni styliści próbowali mnie ubierać, a specjaliści od komunikacji dyrygowali, co mi wolno a czego nie wrzucać na facebook. Ot, choćby przepiękne zdjęcie Widmańskiej, na którym podrzucam swe nienajszczuplejsze ciało po kwiecistej łące w baletowym, obcisłym trykocie.
Tyle tylko, że coraz bardziej jestem przekonany do tego, że w życiu nie chodzi o to, by dobrze wyglądać. Albo nie tylko o to. Żaden skinhead nie goli głowy na łyso w celach estetycznych. Tylko po to, by wyrazić siebie, odsłonić jakąś cząstkę swojego świata, coś o sobie powiedzieć: choćby sprzeciwić się upięknionej masowej kulturze. Kiedy wchodzi rastafarianin z dredami a la Bob Marley, to sam już nic nie musi mówić. Jego dredy informują resztę świata o tym, że raczej nie popiera interwencji USA w Iraku i że raczej nie zobaczymy go w polską flagą na marszu „prawdziwych Polaków”.I w końcu, jeśli do mojego salonu wejdzie pani w futrze z lisów, to raczej nie spodziewam się po niej postawy wojującej ekolożki z wegetariańskim zacięciem. I znowu, to nie ona, ale jej futro nam o tym powie. Oczywiście, każdy kij ma dwa końce. Po pierwsze, wyglądem można manipulować, czyli na potrzeby chwili zrobić z siebie walczącą feministkę albo gorliwego katolika. Po drugie, możemy odczytując te zewnętrzne wskazówki, grubo się pomylić. Po trzecie, wziąć za pewnik coś, co dla kogoś innego jest tylko żartem.
Moda jest zabawą. Nabieraniem do siebie dystansu. Odkrywaniem w sobie, a czasem nakładaniem różnych masek. Równocześnie zabawa stylem wiąże się zawsze w pewnym ryzykiem ośmieszenia czy niepowodzenia. Ale każda kreatywność pociąga za sobą jakieś ryzyko. Nie ma pisarza, który nie obawia się odbioru własnej książki czy projektanta, który jest pewny przed pokazem. Bezpieczeństwo to sprzedanie własnej wolności. Rzecz w tym, że we współczesnym świecie robimy to tanio i bezwiednie. Odpuszczamy zrobienie tatuażu z kolibrem, by nie czepiali się w pracy. Nie ubierzemy ramoneski, bo nie wypada.
Słucham was drodzy doradcy stylu czy zachowania, ale też roszczę sobie prawo do nieskorzystania z waszych uwag. Rozumiem droga pani, że mój brzuch nie przypomina kaloryfera, ale mam prawo do wolności. Moją jest zdjęcie z baletkach. Słyszę droga klientko twoją uwagę, że moja dupa wygląda jak dzwon Zygmunta w spodniach z rozszerzonym krokiem, ale ja się tylko bawię sobą i efekt dzwonu mam wpisany w tę zabawę.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.