- Oskar ja tylko zadzwonię spytać, czy babcia dała małej kaszkę? – powodów było setki, a ja stałem z nożyczkami czekając na chwilę przerwy.
- Anka, zostaw ten telefon. Wyłącz na godzinę. Świat się nie zawali.
- Ale
- Żadnego “ale” , dzwonisz teraz i mówisz babci, że godzinę Cię nie ma – chyba byłem stanowczy, bo posłuchała. Ratowałem co się dało na głowie bo Anka, mimo że dziecię było już całkiem duże, nadal tkwiła w ramie “teraz dziecko” więc włosy zastygły w formie: szampon – rozciągnięta gumka – zwinięty kucyk. Jednak sam fakt wyłączenia telefonu podziałał na nią kojąco. Wypiła kawę, przybrała wygląd kobiety. Spojrzała w lustro i stwierdziła, że tego jej było trzeba i że nic ją teraz nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi. Po czym … włączyła telefon.
- Tak mamo, mała śpi? A ty co, jakąś kawkę sobie wypiłaś? Nie? Aha posprzątałaś mi trochę. To dzięki. Że co? Nie trochę? Aha tylko naszą garderobę ale za to porządnie? Posegregowałaś nasze rzeczy? Zabawki małej? Rany boskie, jakie zabawki? Te śmieszne stworki wyglądające jak długi, kolorowy nos, co tak śmiesznie wibrują? – tutaj twarz Ani przybrała kolor kredy – Że nie powinniśmy dawać małej zabawek na baterie, bo za mała? Mamo, a co ty z nimi zrobiłaś? Poukładałaś na półce nad łóżeczkiem? Noskami w jednym kierunku? – Anka aż przysiadła – aha, i ciocia Basia z wujkiem Władkiem przyjadą małą zobaczyć? Już jadą? To wiesz, co ja jeszcze coś na mieście załatwię. Nie widziałem w tej rozmowie nic przerażającego. Oczy Anki mówiły coś wręcz przeciwnego:
- Oskar, masz może coś mocniejszego? Bo wiesz, te noski to nie były zabawki małej.
źródło: oskarbachon.pl
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.