- Czy będzie chciała Pani tylko fryzurę, czy też strzyżenie i kolor?
- Tu nie o mnie chodzi, tylko o nią, znaczy się narzeczoną mojego syna. Ślub będzie w październiku.
- To proponowałbym, by narzeczona sama do mnie zadzwoniła, to ustalimy termin – nie rozumiejąc sytuacji, powiedziałem to, co wydało mi się najracjonalniejsze.
- Ale ja nie wiem, czy mnie będzie pasował. Wie pan, jestem zajętą osobą.
- Ale ja mam czesać przyszłą pannę młodą, czy tak? – skołowany chciałem się upewnić
- Przecież ona nie ma o tym pojęcia. Ja bywam w świecie, to ja wiem, co się nosi.
Ręce mi opadły.
- Proponuję za dwa tygodnie, w piątek.
- Ja mogę.
- A panna młoda młoda?
- Ona będzie musiała móc.
- Jak ma na imię?
- Proszę wpisać moje. Wanda T.
Byłem bardzo ciekawy tej wizyty. Weszły. Starsza pani w bordo kasku na głowie, w którym żaden kosmyk nie ma szans na najmniejszą niesubordynację. Przyszła panna młoda, której imienia – mimo kilku prób – nie udało mi się ustalić, niepewnie stanęła w drzwiach. Miała proste, długie włosy i lekkie zażenowanie w twarzy.
- Niech pan jej zrobi koka.
W oczach dziewczyny zobaczyłem przerażenie. Coś wisiało w powietrzu, tylko jeszcze nie widziałem co.
- Ona wydziwia, że niby nie chce koka. Słyszał pan coś takiego.
- Wie pani, najpierw umyje głowę i zastanowimy się z … – zawiesiłem głos
- Ewa. Mam na imię Ewa
- Z Ewą. A panią zapraszam za godzinę. Kazimierz to takie piękne miejsce.
- Ja tu poczekam. Pan mi zrobi kawę z mlekiem a ja sobie tu usiądę – zarządziła.
- Ewo, zapraszam do mycia. (Starsza pani zaczęła wstawać ). Pani tu zostanie. Tam jest mało miejsca a ja potrzebuję przestrzeni – nie wyglądała na zadowoloną ale została.
- Słuchaj – odezwała się Ewa, gdy już byliśmy sami. Nie ma opcji z tym kokiem. Bo wiesz, my z Piotrem, żeby z tą wiedźmą nie oszaleć, postanowiliśmy, że wytrwamy jeszcze do ślubu. Piotrowi zależy, by jego ojciec był obecny. Mamusia wtrąca się do wszystkiego. Urządza nam mieszkanie na górze domu i decyduje o każdym szczególe. Nie wie bidula, że mamy już wykupione bilety do Stanów i prace dla obojga.
- To super. Ale jak się to ma do koka?
- Bo żeby to wytrzymać, zrobiliśmy sobie oboje tatuaże siły.
Odsłoniła włosy i moim oczom ukazał się fachowo wytatuowany piorun.
– Jak stara daje czadu, to sobie wyobrażam, jak ją dopadam tym piorunem. Jak Zeus.
- I co, przekonał ją pan do koka? Bo tak sobie rozmawiacie od dłuższej chwili – starsza pani nie wytrzymała.
- Wie Pani, przy takich rysach twarzy jak ma Ewa, lepiej będą wyglądały rozpuszczone włosy. Załagodzą ostrość rysów.
- Charakterek jest, wyszedł na twarz. Dobra, rób pan te rozpuszczone.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.