Dlaczego ludzie to czytają? Udostępniają? Proszą o kolejne? Bo ja tylko rysuje życie w jego prawdziwych barwach. Czytelnicy rozpoznają w znajomych Misokocie, Piździawki i Pimpusiów. Sami robią sobie Myślenice-time. Widzą swoje lęki i obawy w moich własnych lękach i obawach. Okrywam na chwilę maskę swoją, bądź innych. Maskę, pod którą ukrywamy nasze marzenia i prawdziwe potrzeby. To kultura masowa wmawia kobietom, że będą ciekawe tylko wtedy, gdy na silikonowych arbuzach wić się będą blond wyfarbowane włosy. Ja opowiadam jako ten, który dostrzega i rozumie kobiecą perspektywę, a czasem ma ochotę utulić kobiece zagubienie w tym świecie, gdzie pornografia próbuje zastąpić intymność i bliskość. Pokazuję prawdziwych ludzi, którzy marzą o bliskości, ale zamiast po nią sięgać, nakładają maski, bo tak im wmówili inni, bądź tak ją próbuje na swoją stronę przekabacić konsumpcyjny świat.
Kiedy pytają mnie, czy bohaterki moich opowieści nie mają do mnie pretensji, że naruszam ich prywatność, odpowiadam im, że większość bohaterek raczej jest wdzięczna, że pozwoliłem im zobaczyć daną sytuację z innej perspektywy.
Kiedy pytają mnie, czy to jest fair opowiadać cudze historie, odpowiadam im, że przecież wszyscy wiedzą, że je piszę. Leżą wydrukowane w moim salonie, są na wszystkich moich profilach i stronach. Nie ukrywam tego. Więc jeśli ktoś przychodzi i mówi: „Oskar, mam dla ciebie rewelacyjną historię”, to czy sam nie daje mi tym samym zgody na jej opublikowanie? Zmieniam imiona, scenografię, podkoloryzowywuje fabułę. Ale sens, istota zostaje. BO CZYŻ NIE O ISTOTĘ NAS SAMYCH I NASZEGO CZŁOWIECZEŃSTWA CHODZI?
źródło: Oskar Bachoń
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.