Słyszę w nich siebie, przyjaciół, znajomych: że coś robią albo czegoś nie robią, bo mają ku temu naprawdę ważny powód. Czy można mieć naprawdę ważny powód, by niszczyć sobie życie? By odpuszczać siebie i swoje marzenia? No właśnie Smarzowski pokazuje, że można.
Moje marzenia były naprawdę nietypowe jak na chłopaka i to jeszcze w tym kraju: chciałem mieć salon fryzjerski. Innymi słowy, chciałem być sobą w świecie zarezerwowanym dla dziewczyn. Chłopak ma grać w piłkę, nie strzyc pudla. A ja wolałem wałki zamiast wspinaczki po drzewach. Nie do wiary, żeby chłopak się do szycia brał. I to „nie do wiary” było tak częste i mocne, że spokojnie mógłbym się znaleźć w katalogu przegranych. Może by mnie nawet Smarzowski jakoś sportretował. Tylko, że ja zrobiłem światu „nie-do-wiary” gest Kozakiewicza: TAKIEGO WAŁA SZANOWNA NORMALNOŚCI.
W 7. klasie podstawówki można było mnie znaleźć w zaprzyjaźnionym salonie fryzjerskim. Jak miałem kilka lat, uwielbiałem chodzić z mamą do fryzjera, gdzie pani Krysia na czepku basenowym robiła jej pasemka, a ja w tym czasie pomagałem praktykantkom. NIE-DO-WIARY, ŻEBY CHŁOPAK… zdejmował papierki do trwałej z wałków. Nie mogłem pojąć, po co kręcą takie drobne loczki, a później je prostują na szczotkach a to trwała była. NIE-DO-WIARY, ŻEBY CHŁOPAK… miał koniki pony, które czesał, robił sukienki z pieluszek kocy i prześcieradeł. NIE-DO-WIARY, ŻEBY CHŁOPAK…i kompletnie się tym nie przejmował.
Jestem od wczoraj rozwalony. Pozytywnie rozwalony. Smarzowski to zrobił. Bo pokazał, że miałem więcej niż inni powodów, by znaleźć się w jego, a raczej Pilcha, katalogu uzasadnionych przegranych. Bo dla wielu całe życie byłem INNYM, kosmitą, alienem z obcej planety. A obcych się nie lubi, obcym się dokucza, obcych się odrzuca. A ja dalej swoje. Panie Smarzowski, będzie Pan robił film o tych, co pokazują „takiego wała” temu, co się powinno w życiu robić i kim być, polecam swoją osobę.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.