EksMagazyn: Czy propozycje na sezon wiosna/lato 2012 różnią się bardzo od tego, co proponowali projektanci w ubiegłym roku?
Tomek Gąsienica – Józkowy: Odpowiem przewrotnie – wszystko zależy od naszego punktu widzenia oraz od tego, na jakie elementy trendów wtedy i teraz zwróciliśmy uwagę, co najbardziej utkwiło nam w pamięci, co się spodobało, a co nie. I na czym, po prostu, oprzemy nasze porównania. Ja osobiście skupiam się na kolorze i bogactwie stylizacyjnym i na tej podstawie mogę stwierdzić, że… i tak, i nie… (śmiech).
Czyli znowu będziemy musiały „uderzać głową w mur” nie wiedząc, co jest modne, a co nie ?
Niekoniecznie. Zwłaszcza, że w tym sezonie projektanci pozostawili nam naprawdę dużo swobody. Z jednej strony – jak w ubiegłym roku – mamy bogactwo transparentnych kolorów, przepych w zdobnictwie, nawiązania do etno i wykorzystywanie motywów zwierzęcych, ale te żywe kolory i wzory nie są już „zestawiane” w aż tak kontrastowy sposób, jak w ubiegłym roku, a ich ilość w jednym projekcie ograniczona jest do 2-3, co oczywiście w żaden sposób nie odbiera im przepychu i klasy. Wręcz przeciwnie – tak, jak w przypadku Oscara De La Renta czy marki Gucci – dodaje ich i sprawia, że są godne zapamiętania. Podobnie jest w przypadku domu mody Versace – mocne, choć jakby delikatnie przytłumione, pastelowe kolory, zestawione ze srebrnymi i złotymi wykończeniami i motywami, bardzo przyciągają wzrok. Myślę, że spotkamy ich bardzo wiele, nie tylko na wybiegach i „czerwonych dywanach”, ale również na ulicach różnych miast.
Z drugiej strony – jakby dla kontrastu – propozycje domu mody Armani. Prawie zupełnie pozbawiona kolorów, biała z czarnymi wykończeniami i obszyciami, charakteryzująca się prostymi, choć nie pozbawionymi „zabawy”, graficznymi formami i wzorami, sprawiająca wrażenie, że stworzona jest w 3D linia Emporio Armani oraz sygnowana imieniem i nazwiskiem projektanta, ready-to-wear kolekcja, w której przeważają różne odcienie szarości i beżu, srebra i złota, a jeśli pojawia się inny kolor, to fiolet, chaber, czasem granat lub zieleń. Wszystko mocno przygaszone, głównie w postaci wzorów czy mazi. Zresztą, wydaje mi się, że to właśnie jasny fiolet może okazać się kolorystycznym przebojem tego sezonu.
Spodnie czy spódnice, sukienki? Na co „postawili” projektanci?
Na wszystko! (śmiech) W każdej kolekcji zobaczyć można różnej długości i kroju spodnie, krótkie i długie spódnice oraz sukienki. Mnie osobiście – poza wspomnianymi wcześniej – najbardziej podobają się proste, momentami niejako „ciężkie” w kroju, w przepięknych, soczystych i nieco niepokojących (zapewne również ze względu na dość mroczną w swoim charakterze kampanię reklamową!) kolorach, projekty Jil Sander.
No i propozycje domu mody Valentino – pełne romantyzmu i delikatności, przywodzące na myśl początek ubiegłego wieku, sukienki. Lejące się materiały, trochę koronki, pastelowe kwiatowe motywy, długość głównie do kostki i stonowane kolory – to ich niewątpliwy atut. Oraz – moje ulubione – brudnoczerwone suknie łączące w sobie styl pierwszych trzech, a nawet czterech dekad XX wieku.
Mówi się, że w modzie nie pojawia się już nic nowego, że wszystko już kiedyś było, a każdy sezon to tak naprawdę „powtórka z rozrywki”, tego, co było już 20 lat temu.
Znów musi być „przewrotnie” – i tak, nie! (śmiech). Owszem, projektanci i styliści ciągle korzystają z „osiągnięć” swoich poprzedników oraz z własnych pomysłów sprzed lat i z tego, co było trendem przed laty, ale robią to w nowy sposób. Ważne jest, że po prostu „bawią się” tym, co już kiedyś było, tworząc jednocześnie zupełnie nową jakość.
I nawet jeśli moda „zatacza krąg” co 20 lat, to nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie – bardzo miło jest patrzeć na ( i nosić!) dobrze zaprojektowane, uszyte ze świetnych materiałów kreacje, które – zgodnie z tym twierdzeniem – bazują na latach 90-tych ubiegłego wieku.
Zresztą wystarczy popatrzeć na projekty Donatelli Versace, która sama miała rzec podobno, że kolekcja na wiosnę/lato 2012, to hołd złożony jej nieżyjącemu bratu. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że część z pomysłów na nią, to pomysły zaczerpnięte ze szkiców Gianni’ego. Nie wspominając już o mojej ulubionej Vivienne Westwood, która – jak zwykle – doskonale odnalazła się w tendencjach tego sezonu, a jednocześnie nie straciła nic ze swej oryginalności. I nawet, jeśli „powtórzyła” coś ze swoich i nie swoich propozycji sprzed lat, zrobiła to w sposób, który na pewno przemawia do tych, którzy lubią eksperymentować z modą.
Czy to oznacza, że powinnyśmy powyciągać z szaf błyszczące żakiety i marynarki z wielkimi poduszkami i zestawić je z fluorescencyjnymi spódnicami do kolan?
A czemu nie!? A tak poważnie – możemy to zrobić, oczywiście, pamiętając jednak, że lata 90-te to nie tylko wspomniane elementy garderoby! No i że nie wszystko musi do nas pasować.
Warto na pewno zobaczyć, co proponują projektanci i zastanowić się, co z tego tak naprawdę nam się podoba i w czym nie tylko dobrze się czujemy, ale również dobrze wyglądamy.
Zresztą – uważam, że ten przysłowiowy już trochę „ulubiony sweter”, może świetnie sprawdzić się również teraz, nawet po 20 latach, byle nie był zmechacony i zniszczony i nie pokazywał tego, co koniecznie chcemy ukryć. Bo warto eksperymentować z modą, a projekty największych projektantów nie tylko kupować bez opamiętania, lecz także potraktować jako inspirację dla siebie. Oni bowiem, co tu ukrywać, najlepiej znają się na „swojej robocie”.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.