Po prawie 20 latach pracy w dużych korporacjach postanowiła pani zmienić kierunek kariery. Jaki moment zadecydował o tym, że zdecydowała się pani na stworzenie własnej działalności?
Agnieszka Brukszo, BrandU Coaching: Tak naprawdę, możemy mówić bardziej o sumie momentów, niż o tym jednym. Nie traktuję powstania mojej firmy jako rewolucyjnej zmiany kierunku kariery. Bardziej widzę to jako darwinowską ewolucję. Od dyrektora, przez mentora aż do coacha. Moja wiedza ze studiów ekonomicznych razem z ponad 20-letnim doświadczeniem w dużych międzynarodowych korporacjach, gdzie prowadziłam działy marketingu i strategii, pozwoliły mi na rozwinięcie umiejętności kontaktu i komunikacji z ludźmi. Wgląd w konsumenta, negocjacje biznesowe i rozwój pracowników były nieodłącznymi elementami mojej pracy. To właśnie bliższe poznanie i głębsze relacje z ludźmi wokół mnie stanowiły dla mnie naturalny rozwój, który prowadził mnie do tego, że pokochałam coaching. Dodatkowo, czytałam artykuły i słuchałam liderów korzystających z usług coacha. To oni inspirowali mnie do rozwoju w tym kierunku. Tak więc, podjęcie decyzji o tym, że chcę zrobić podyplomowe studia w Anglii na Akademii Coachingowej było rezultatem doświadczeń, których nabrałam w korporacjach. I są to doświadczenia bardzo cenne dla mnie. Później były szkolenia, wiele spotkań i dużo pracy w tym kierunku.
Który moment na start jest według pani odpowiedni? Często osoby, które wahają się czy zmienić swoją pracę i życie są zdania, że dla nich jest już za późno. Czy zawsze musi przyjść ów „odpowiedni moment” i czy rzeczywiście czasami jest „za późno” na tak poważne zmiany?
„Jedyną pewną rzeczą w życiu jest zmiana”. A zmiana to pewne myślenie w kategorii wyboru między strachem a znalezieniem w sobie odwagi. Strach przed zmianą jest czymś naturalnym i zakorzenionym w człowieku już od prehistorycznych dziejów. Warto natomiast zdać sobie sprawę, że jedynym przeciwnikiem, jakiego mamy w życiu, jest czas. Każdy indywidualnie powinien się zastanowić, na ile jest w stanie „tracić” ten czas (bo jest to jedyna rzecz, jaką się traci i nie da się jej odzyskać czy odkupić). Dlatego warto otworzyć się na potrzebę zmiany, bo nigdy nie jest za późno, bo dobry czas jest zawsze i w każdym momencie. Ważnym elementem jest, aby umieć to skonsultować z samym sobą albo z dobrym coachem, dzięki któremu wykonamy pierwszy ruch na szachownicy. Zresztą, moja firma BrandU działa pod hasłem: „Jutro zaczyna się dziś”. To znaczy, że dziś możemy podejmować decyzję o tym, kim będziemy jutro. I w każdej chwili możemy to zrobić. O jutrze nie wiadomo nic – jest tylko wizją, a wczoraj jest niczym innym, jak snem. Tylko dziś daje nam szansę dokonywania nowych wyborów. Zawsze jest na to dobry czas, ale ten czas jest właśnie DZIŚ.
Jest to również pani motto życiowe?
„Jutro zaczyna się dziś” to słowa sprzed kilku tysięcy lat wypowiedziane przez Lao Tsy i zawsze były one w mojej głowie. Moje życie, szczególnie w fazie kariery zawodowej, łączyło się również z mottem „Work hard, play hard”, czyli „Pracuj ciężko i baw się dobrze”. Dziś mogę dodać jeszcze trzeci motyw, którym żyję od czasu, jak zostałam coachem. To słowa Gandhi’ego: „Bądź zmianą, którą chcesz widzieć w świecie”, bo zaczynając od siebie możemy dawać przykład tego co ma się dziać wokół nas. Motta te dla mnie są ze sobą spójne i realizuję je każdego dnia.
Skąd nazwa firmy BrandU?
Geneza jest bardzo prosta. Pomysł wpadł mi do głowy nie bez kozery. Firma „Brand U” (czyli „Marka o nazwie Ty”) to również ewolucja mojej pracy. Całe życie budowałam strategie marketingowe produktów i firm. Pracując z markami, tworzyłam je, zajmowałam się ich tożsamością, autentycznością oraz komunikacją. Tak samo tworzy się własną markę. Od podstaw, konsekwentnie i jasno określając swój wyróżnik, czyli czym możemy podzielić się ze światem. W Ikei, Coty czy Statoil każdy z nas wspólnie tworzył firmę i był jej najlepszym ambasadorem. BrandU jest dla mnie kontynuacją tych działań, taką samą pracą nad tożsamością klientów oraz wyrazem ich autentyczności. W dzisiejszym świecie staje się to nagle bardzo potrzebne, bo każdy jest wyjątkowy i chce w jakiś sposób zaznaczyć swoje miejsce na ziemi, a ja to wspieram. Naturalne jest to, że marką może być i jest każdy człowiek.
No właśnie. Jakby mogła pani sprecyzować, czym jest marka osobista i dlaczego jest dziś ważna?
Dla mnie marka osobista zaczyna się przede wszystkim od tożsamości, od tego „kim jest człowiek?”. Zawsze pracuję nad marką osobistą metodą „inside-out”, czyli od wewnątrz do zewnątrz. Prowadzę autorski program budowania Marki Osobistej w oparciu o najważniejsze wartości, czyli nasze życiowe azymuty, talenty i atuty. Tworzą one w sumie Unikalny Kod Osobisty, ażebyśmy mogli jak najlepiej wyrazić siebie, pokazać światu swoją prawdziwą twarz. Bo w momencie, kiedy jesteś naprawdę sobą, to nie masz żadnej konkurencji. Dopiero na drugim etapie jest praca nad wizerunkiem i komunikacją. Nigdy w drugą stronę. W dzisiejszym świecie widzimy, jak wiele osób stara się budować szybką markę na bazie „jakiegoś” wizerunku pod „pewne” potrzeby. Przepada cała autentyczność. A autentyczność i spójność jest dzisiaj najważniejszą marką na świecie. To składniki wiarygodności, bez której nie ma więzi z klientem. Zbudowanie z kolei siebie na tej bazie jest unikalnością, bo nie ma dwóch takich samych osób, z tym samym zestawem wartości, talentów, cech i doświadczeń. Poza tym Marką już się jest, niezależnie od tego, czy się tego chce, czy nie, bo nie można się w świecie nie komunikować. O wiele lepiej jest być świadomym siebie i kierować swoją marką niż pozwolić, by marka kierowała nami.
A jeśli chodzi o coaching? Czym dla pani jest to określenie? Często spotykam się z opiniami, że coach to pewnego rodzaju psycholog, ale też mentor, który pomaga odnaleźć swoją drogę. Na czym polega jego praca?
Coaching ma w sobie coś z każdej z tych osób, ale też należy z punktu widzenia klienta jasno rozgraniczyć te pojęcia. Coaching to metoda pracy skupiona na stawianiu ważnych celów i osiąganiu ich w sposób spójny z tożsamością i wartościami życiowymi klienta. John Whitmore – wybitny brytyjski coach biznesu mówi, że jest to „uwalnianie potencjału osoby w celu maksymalizacji jej dokonań”. Raczej pomaganie w uczeniu się niż nauczanie. W pełni się z tym zgadzam. Staram się zawsze widzieć dalej, dostrzegać to, kim człowiek może się stać, a nie tylko to, kim jest. Jako coach przede wszystkim koncentruję się więc na przyszłości i na celach, do których dochodzimy z klientem. Natomiast psycholog bardziej bazuje na przeszłości, na przyczynach niespełnienia. Mentor z kolei dzieli się swoimi doświadczeniami, a konsultant doradza, co należy zrobić. W tym zakresie można powiedzieć, że coach jest najmniej inwazyjny, bazuje na doświadczeniach klienta i pozwala mu odnaleźć własną drogę. Patrzy do przodu, a z przeszłości jedynie wyciąga naukę i wnioski, które mogą przydać się klientowi po drodze. Hasło „Jutro zaczyna się dziś” idealnie to odwzorowuje. Coach jest partnerem, katalizatorem zmian, a zarazem osobą, która bardzo wierzy w swojego klienta. Coaching jest dla mnie odkrywaniem diamentu w każdym z nas oraz wykorzystywaniem swoich mocnych stron do przyszłych działań.
Rozumiem, że to wszystko tworzy wizję i filozofię marki BrandU?
Tak. Tworząc działalność i opierając ją na całym swoim doświadczeniu i wiedzy, mogę powiedzieć, że filozofia firmy bazuje na czterech podstawowych wartościach. Po pierwsze jest to Zaufanie, bo jest ono podstawą we wzajemnej relacji coachingowej. (Jak powiedział Steven Covey „Zaufanie to klej życia”). Po drugie – Uczciwość, która daje prawo do autentyczności. Kolejną wartością jest Zaangażowanie, czyli bycie w pełni tu i teraz z druga osobą, i czwartym bardzo cennym elementem jest Spójność. Wszystkie te aspekty tworzą fundament firmy BrandU – jej korzenie. Są zarazem moimi własnymi azymutami. Filozofię BrandU dopełnia misja, iż jest to coaching zorientowany na konkretne cele, który inspiruje, zachęca i wspiera klienta zabierając go tam, gdzie chce dotrzeć. Jest to swoista podróż do swojej Autentyczności, która pomaga w stawaniu się liderem swojego życia.
No właśnie, co to znaczy być liderem, szczególnie w czasach szumu informacyjnego?
To element, który jest najważniejszy w dzisiejszym świecie, czyli spójność i autentyczność. Można to zaobserwować w debatach politycznych. Ci, którzy są najbardziej autentyczni, są najbardziej wiarygodni dla otoczenia. Żeby móc to osiągnąć, trzeba najpierw wiedzieć, kim się jest, czyli trzeba mieć większą świadomość siebie, a przez to większą wiarę we własne możliwości i możliwości innych. W USA czy w Anglii wszyscy wielcy przywódcy mają swoich coachów. Są oni dla nich czasami lustrem, w którym mogą zobaczyć własne odbicie z innej perspektywy, a czasami towarzyszem i wiernym kibicem w samotnych zmaganiach na szczycie. Ja również mam swojego coacha supervisora w Londynie, który pozwala mi się ciągle dalej odkrywać i doskonalić w zawodzie. Wielcy ludzie wywołują w nas poczucie, że sami możemy stać się wielcy. Tak postrzegam przywództwo i w tym kierunku pracuję z liderami. Stanowi to dużą część firmy BrandU.
Jakie flagowe produkty BrandU może pani wymienić?
Główne produkty bazują na trzech słowach: talent, marka i przywództwo. Jest to coaching prowadzony w formie sesji indywidualnych lub warsztatów zarówno dla firm, jak i dla klientów indywidualnych. Powiem o trzech głównych autorskich programach. Pierwszy z nich to „Nowa marka o nazwie Ty” – cenny jeśli chcesz dowiedzieć się, jak budować swoją markę, wyróżnić się i ugruntować swoją pozycję na ryku. Drugi pod tytułem „Lider w Tobie” jest specjalnym pakietem dla wyższej kadry menedżerskiej oraz przedsiębiorców, pozwalającym wzmocnić inteligencję emocjonalną i cechy przywództwa. Obejmuje on także nowych liderów w firmach ale i każdego kto chce lepiej zarządzać swoimi celami i relacjami wokół. Trzeci o nazwie „Jak jeden” to z kolei cykl warsztatów coachingowych, który je skutecznie jednoczy i motywuje zespoły i całe firmy.
Kim są pani klienci i co wynoszą z pracy z panią?
Są to w większości osoby związane z rozwojem biznesu lub zarządzające ludźmi, a wiec prezesi, kierownicy, osoby odpowiedzialne za zespoły w dużych firmach, ale również właściciele firm rodzinnych i przedsiębiorcy. Do tego dochodzą klienci indywidualni, po prostu zainteresowani odnalezieniem sedna tego, co ich wyróżnia lub swojej ścieżki kariery. Trzeba dodać, że coaching prowadzę w dwóch językach i w kilku krajach, co czyni tę bazę klientów naprawdę różnorodną, a dzisiejsze technologie bardzo ułatwiają komunikację na odległość. Mam wielu studentów i są to też osoby, które chcą lepiej zarządzać sobą, własnymi emocjami, czy swoim czasem. Mamy tutaj do czynienia z relacją praca a życie prywatne. Granica jest płynna, również dlatego, że coach nie pracuje tylko z umiejętnościami, jak to robi trener, przykładowo: w jaki sposób sprzedawać, zarządzać projektem czy prowadzić program marketingowy. Coach pracuje też z wyższymi warstwami piramidy Dilts’a, czyli przechodzi od umiejętności do wartości, przekonań i tożsamości. Ogólnie, moimi klientami są osoby, które chcą wiedzieć, jakie są ich atuty, jak wzmocnić swoje wartości i po prostu jak nie bać się być sobą. A co klienci wynoszą z pracy ze mną? Poza osiąganiem indywidualnych konkretnych celów mogę jedynie przytoczyć ich własne słowa, że jest to więcej wiary w siebie, zaufanie do swoich decyzji, wewnętrzna siła i energia do działania. Moc, która może być wytrenowana poprzez nowe nawyki, jak mięsień na siłowni.
Ludzie przychodzą do pani, ponieważ szukają swojej ścieżki… W jaki sposób pani pomaga ją odnaleźć? Jak wygląda taka praca indywidualna z klientem, aby mógł odkryć własne talenty?
Dla każdego wygląda to inaczej. Każdy ma przecież inne cele i wartości. Jeden człowiek bazuje bardziej na poczuciu bezpieczeństwa i jest bardziej ostrożny, planuje krok po kroku. Druga osoba natomiast działa szybko, odważnie i niespokojnie. Każdy potrzebuje innych pytań, narzędzi do tego, aby wyzwalać w sobie elementy, które go rozwiną. To jest praca bardzo zaangażowana, jest to pewien taniec z klientem, który prowadzi do konkretnych rezultatów. I ten taniec wyzwala po pierwsze samoświadomość, czyli inspiracje, które pokazują inne możliwości klientowi, po drugie – pozwala na większą sprawczość, czyli człowiek czuje się nagle zarządcą procesu, jest odpowiedzialny za to, że coś może zrobić. Po trzecie, pozwala na koncentrację, aby wyznaczyć już konkretną drogę do dalszej pracy, do tego, co chce zrobić, aby z tych wielu strzałek w jego głowie i z różnych myśli, stworzył jedną mocniejszą strzałkę do przodu i z wewnętrzną energią skierował ją tam, gdzie chce dojść. Cel jest oczywiście uzgadniany na samym początku bardzo konkretnie, bo to podstawa drogi do tego, co klient chce osiągnąć. Koniecznie ów cel musi być rozpatrywany w kategorii SMART: Specyficzny, Mierzalny, Akceptowalny, Realny i Terminowy (w określonym czasie).
Myślę, że w życiu każdego czasem pojawia się pytanie: „Czy aby na pewno robię w życiu to, czego naprawdę chcę?”. Skąd biorą się takie wątpliwości?
W USA mówi się, że pewne są dwie rzeczy: to, że trzeba płacić podatki i to, że umrzesz. Gdyby życie było totalnie przewidywalne i pewne, to po pierwsze – byłoby nudno, a po drugie – nie byłoby wzrostu. Życie jest bardziej kolorowe i bardzo dobrze, że tak jest. Coach jest pewnego rodzaju katalizatorem, który przyśpiesza ten proces „dojścia”, skraca dystans i zmniejsza cierpienia Wertera. Te przekonania, które nas ograniczają trzymają nas w zamkniętej bańce. Grunt to je poznać i oswoić, a symboliczny tygrys w klatce może na końcu przeobrazić się w małego kotka. Spotkanie ze sobą jest pierwszym etapem, drugi to spotkanie z otoczeniem, które jest również istotne, ponieważ ludzie, którzy nas denerwują bądź sytuacje, które wprowadzają nas w emocje, są przy okazji naszymi najlepszymi nauczycielami. Pozwalają nam lepiej zrozumieć samego siebie, odkrywać mechanizmy i wzorce, które nami rządzą. Czasami dobrą drogą mogą się okazać tzw. małe eksperymenty. Jeśli nawet nie skończą się powodzeniem, to przynajmniej dowiemy się czegoś więcej o sobie, chociażby o tym, co nam nie pasuje. To jest zawsze lepsze niż tkwić w miejscu, niż być zawładniętym przez strach i wątpliwości. Zmiana zaczyna się od pierwszego kroku, który możemy zrobić wspólnie. Dla jednego małym krokiem może być przejęcie czy fuzja z firmą z Nowego Jorku, a dla drugiego wycieczka do lasu w Otwocku i zobaczenie czegoś nowego. To i to jest świetne. Najważniejszy jest ten pierwszy krok poza strefę komfortu. Przecież „tysiącmilowa podróż zaczyna się od jednego kroku”.
Jakie cechy powinien mieć dobry coach?
Moją zasadą generalnie jest uczyć się od najlepszych. Chcąc zostać coachem wyjechałam kształcić się w najlepsze miejsce i uczyłam się od tych, którzy są uważani za najlepszych na świecie. Po pierwsze, najważniejsza jest świadomość tego, że rzeczywiście staramy się być mistrzem w danym zawodzie. Po drugie, ważne jest to, ile czasu na to poświęcimy, ile mamy godzin wypracowanych jako coach. Jeśli ktoś legitymuje się krótkim kursem, a na swoim koncie nie ma ani referencji ani co najmniej kilkuset godzin w zawodzie to na pewno jego wiedza nie jest wiarygodna. Myślę, że tu warto też wesprzeć się certyfikacją w International Coach Federation (ICF). Jest to obecnie największa organizacja na świecie skupiająca zawodowych coachów. Trzecim elementem jest doświadczenie. Na świecie każdy coach ma swoją niszę działania, w Polsce to się dopiero rozwija. W tych dziedzinach, w których ja jestem coachem, jestem pewna i wiarygodna. Sam coach jako człowiek musi poza tym dorosnąć do swojej roli. I nie mówię tu o podstawowych umiejętnościach takich jak aktywne słuchanie, umiejętność zadawania otwartych pytań czy wgląd i zrozumienie drugiej osoby. Mam na myśli poznanie siebie i rozwój w takim kierunku, ażeby nasze ego i emocje nie wchodziły w drogę, kiedy rozmawiamy z klientem. Ażebyśmy umieli się wycofać, a zarazem czuć się pełną i silną osobą w relacji. Bo dobry coach jest też wyzwaniem dla klienta, a nie tylko jego lustrzanym odbiciem. Pomaga mu wyjść ze swojej strefy komfortu, po to, by mógł się rozwijać. Dla coacha istotnym elementem pozostaje automotywacja, aby umieć zarządzać swoją pozytywną energią, spójnością i spokojem. Jest to ciężka praca i z pewnością nie dla wszystkich.
Wspomniała pani, że motywacja jest ważna, zarządzanie energią również. Co panią motywuje osobiście? Co napędza do działania?
Napędza mnie ciągła inspiracja, ciekawość świata, ciekawość ludzi, życia i moje prywatne pasje. Ciekawa jestem cały czas. Czy to w domu z rodziną czy z przyjaciółmi w podróżach. Jestem osobą, która lubi różnorodność i cieszy się życiem, można to więc nazwać hedonizmem. Patrzę na siebie pod kątem słów Buddy, żeby wiedzieć „ co mnie pcha naprzód, a co wstrzymuje”. Napędza mnie też sztuka, architektura, szczególnie z przełomu XIX i XX wieku. Fotografuję naturę. No i oczywiście czytam, żeby lepiej zrozumieć najnowsze trendy światowe, zarówno w dziedzinie technologii, jak i ruchów społecznych. Medytuję od ośmiu lat, co pozwala mi wyciszyć się codziennie rano. Organizuję z przyjaciółmi dalekie wyprawy i okoliczne wypady po Polsce. Czasami warto lepiej poznać to, co mamy u siebie pięknego. Z mężem z kolei, jako pilot w rajdach pojazdów zabytkowych, wielokrotnie brałam udział w Mistrzostwach Polski i rajdach za granicą. Mamy swoje osiągnięcia i wracamy z pucharami. Bardzo mnie to cieszy. Oczywiście, dzieci też mnie nieustannie inspirują. Są skarbnicą pomysłów i nauk dla mnie (śmiech). Dla ciała jest joga, narty, chodzenie po górach, golf. Czerpię więc inspiracje z bardzo różnych dziedzin. Chodzi o to, żeby wszystko umiejętnie równoważyć.
Dlaczego niektórym ciężko pogodzić pracę ze sferą prywatną? Wiele osób przynosi pracę do domu i nie ma czasu na nic innego. Czy to wynika tylko z nieumiejętności organizacji?
Dzisiaj mamy erę nadmiaru wszystkiego. Wszelkich bodźców jest bardzo dużo. Z każdej strony jesteśmy bombardowani informacjami i robimy kilka rzeczy jednocześnie. Najważniejsze jest tutaj akurat nie zarządzanie samym czasem, ale sobą w tym czasie. Czyli odnajdywanie ról, w których czujemy się dobrze, które są dla nas ważne, które nas budują i zarządzanie nimi. Trudno dzisiaj mówić o podziale „praca i dom”, bo tak naprawdę te sfery się mieszają. W domu docierają do nas informacje z pracy, a w pracy informacje z domu. Dlatego tak ważne jest zarządzanie rytmem dnia, swoimi rolami i najważniejszymi relacjami. Nad tym również często pracuję z moimi klientami.
Czyli praca daje pani satysfakcję…
Ja swój zawód traktuję jako ciągły rozwój, drogę, która jest cały czas interesująca i inspirująca. To, co robię, daje mi satysfakcję w tym, że ludzie poznają siebie, czują się lepiej i z większą energią robią to, czego pragną. Daje mi to radość, że przez takie wspólne działanie uczestniczę w tworzeniu się wspólnoty szczęśliwszych ludzi, ludzi polegających na sobie i dzielących się tym, co mają w sobie najlepszego.
Co pani daje największe spełnienie w życiu?
Na pewno cenne więzi z rodziną, przyjaciółmi i z klientami. Ale nie mogę powiedzieć, że czuję się spełniona w 100 procentach, bo mam jeszcze wiele do zrobienia, więc nawet nie chcę się tak czuć całkowicie. Jak wcześniej powiedziałam, mam ciekawość w sobie. Pełne spełnienie trochę kojarzy mi się z siedzeniem na kanapie i „leniuchowaniem”. Pewien niedosyt daje napęd i motywację. Czyli, jak powiedział Steve Jobs: „Stay hungry, stay foolish.”
Co chciałaby pani przekazać czytelnikom na bazie swojego doświadczenia?
Przede wszystkim, żeby każdy wierzył w to, że w każdym momencie i sekundzie swojego życia, może zacząć coś od nowa i poczuć się lepiej. Każdy jest wyjątkowy. Chciałabym, aby wszyscy czuli się sobą i wiedzieli, co chcą robić, aby też zachwycali się samym sobą. Każdy z nas jest unikalną nicią w sieci życia i ma swoje wyjątkowe zadanie do wykonania na tym świecie. Marzenia to nasza więź z życiem i trzeba je mieć. Natomiast, jak doda się do nich datę – to stają się naszymi celami.
Pani największe marzenie do zrealizowania…
Moje bliższe marzenia są już poniekąd moimi celami np. rozwój z klientami czy kolejna podróż. Takie marzenie, przy którym datę ustawiam na nieskończoność – to utrzymanie swojej witalności i ciekawości życia. Bo, jak powiedział już ponad wiek temu Napoleon Hill (ojciec filozofii sukcesu): „Człowiek może osiągnąć wszystko, cokolwiek wymyśli i w co uwierzy”.
Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.