Wokół nas jest już wiele kobiet sukcesu. Pokazują, że warto podjąć ryzyko zmiany pracy, stworzenia własnej firmy i że można wyjść z życiowego dołka. Ich przykład daje nadzieje, że sukces może stać się udziałem każdej z nas.
To przekonanie jest nam bardzo potrzebne. Historie kobiet sukcesu w prasie czy telewizji, publikacje takie jak druga już edycja „Sukces jest Kobietą” dodają skrzydeł kobietom i wzmacniają poczucie własnej wartości. Bo z tym wciąż nie jest najlepiej.
Niepewne siebie
Badania zachowań kobiet i mężczyzn na rynku pracy pokazują, że oczekujemy niższej płacy za tę samą pracę. Wśród absolwentów szkół technicznych różnica oczekiwań wynosi ok 300- 400 zł miesięcznie (Sedlak&Sedlak). Na rozmowach o pracę pytamy o obowiązki, czy damy sobie radę. Mężczyźni pytają przede wszystkim ile będą zarabiać. W domyśle –z każdym zakresem obowiązków sobie poradzą.
Nasuwa się bardzo istotne pytanie: Co ogranicza sukcesy kobiet? W Polsce to kobiety są przecież lepiej wykształcone- stanowiąc ponad 60 proc. osób z wyższym wykształceniem. Jest ich jednak znacznie mniej na kierowniczych stanowiskach, mają niższe płace (wg GUS przeciętnie 17-18 proc.), rzadziej niż mężczyźni zakładają firmy. Ich firmy są mniejsze, bardzo często są to mikro-przedsiębiorstwa w tradycyjnych usługach. Kobiece firmy są też mniej rozwojowe ponieważ, jak wskazują badania małych i średnich firm prowadzone przez Konfederację Lewiatan, mniej inwestują w nowe technologie i eksport.
Czy, aby to zmienić wystarczy inspiracja sukcesami innych kobiet? Czyli jasny cel, ciężka praca i więcej odwagi w realizacji marzeń? Aktywna postawa wobec życia niewątpliwie pomaga. Jeśli spojrzymy na ten problem z perspektywy nauki ekonomii, to widzimy, że istnieją systemowe bariery dla kariery zawodowej kobiet. To właśnie one są głównym powodem nierówności szans kobiet i mężczyzn na rynku pracy.
Druga płeć w ekonomii
Ekonomia odpowiada na pytanie jak wykorzystać w sposób najbardziej efektywny swoje zasoby (kraj, firma). Pozornie, płeć nie ma więc znaczenia. Problem jednak w tym, że nauka ekonomii odnosi się i opisuje zasady odnoszące się jedynie do sfery pracy płatnej (produkcja, handel, finanse) pomijając sferę reprodukcji (rodzenie dzieci, opieka nad bliskimi).
Gdy tworzyła się nauka ekonomii, mężczyźni pracowali na rynku a kobiety w domu. Taki świat opisał Adam Smith w epokowym dziele „Badania nad naturą i bogactwem narodów” (1776). Bogactwo, zauważał, powstaje w sferze produkcji i można je było policzyć poprzez wartość rynkową towarów i usług. To znany nam dziś wskaźnik PKB – produkt krajowy brutto. Praca w domu była poza rynkiem i nie mogła mieć ceny. Te sfery różniła motywacja. Motorem działania na rynku jest chęć zysku a w domu – chęć opieki nad bliskimi. -To wygodna teza – komentuje ironicznie Katrine Kielos w swej książce o kobiecej perspektywie w ekonomii („Jedyna płeć” wyd. Czarna Owca, Warszawa 2014). Ojciec ekonomii, za jakiego jest uznawany Adam Smith, nie zastanawiał się przecież skąd na jego stole pojawiał się obiad. Dom prowadziła mu matka i każdego dnia mógł mieć poczucie, że wykonuje tę pracę z potrzeby serca.
Kobiety dawno już wyszły z domu. Chcą mieć dzieci i rodzinę ale też karierę. Są wykształcone i mają aspiracje zawodowe. Ich talenty, przedsiębiorczość i kreatywność przyczyniają się do wspomnianego bogactwa narodów (i firm). Zwiększają zatrudnienie i wpływy do budżetu bo płacą podatki. To prawda, że coraz więcej mówimy o potencjale kobiet. Wciąż jednak ich potencjał realizowany jest w systemie ekonomii opartym o stare prawdy i dawno nieaktualne założenia.
Połowa wkładu kobiet (praca domowa) pozostaje nadal niewidoczna. Ale możemy obliczyć jej wartość rynkową na podstawie tzw. budżetów czasu (Przyp. red. – badania ankietowe czasu spędzanego na czynnościach domowych jak np. gotowanie obiadu i jego cenę rynkową). W przeliczeniu na narodowe bogactwo ta praca stanowi wartość ponad 33 proc. PKB (!), a w odniesieniu do wynagrodzenia, stanowi wartość ok 54 proc. poziomu miesięcznej płacy brutto (dane 2004; Błaszczak-Przybycińska).
Modele ekonomiczne wciąż pomijają koszty reprodukcji (rodzenia dzieci). Wynika to z przekonania, że kobiety zawsze będą chciały rodzić dzieci. Co więcej zakłada się, że będą one gotowe do zwiększenia bezpłatnej pracy opiekuńczej w razie potrzeby (np. gdy na skutek recesji wydatki państwa na cele społeczne zostaną ograniczone). Te przekonania są dalekie od rzeczywistości. Wskazuje na to kryzys demograficzny i wyraźny spadek liczby dzieci na jakie decydują się kobiety. Tymczasem te modele są wciąż podstawą do decyzji budżetowych.
Jak dzielony jest budżet
Priorytet ma strefa produkcyjna i inwestycje produkcyjne (nowe technologie, infrastruktura drogowa) a wydatki na infrastrukturę społeczną, w tym sieć przedszkoli, żłobków i udogodnień opiekuńczych, jest pokrywana z resztek, które zostają w budżecie. W momencie, kiedy nie dostrzegamy bezpłatnej pracy kobiet jako wkładu do narodowego bogactwa, te wydatki traktowane są po macoszemu. Nie chodzi oczywiście o to, żeby zastąpić drogi żłobkami, ale o to, aby zachować odpowiednie proporcje wydatków.
Najgorsza sytuacja jest na obszarach wiejskich. W większości gmin wiejskich (ok. 3/4) nie ma dostępu do żłobków m.in. z uwagi na brak środków na te inwestycje. W miastach natomiast problemem są wysokie koszty. Większa część infrastruktury opiekuńczo-społecznej przeszła w prywatne ręce co owszem – zwiększyło ilość miejsc lecz zwiększyło także koszty. Brak dostępu do infrastruktury społecznej znacznie ogranicza kobietom wybór czy i kiedy chcą podjąć pracę czy też urodzić kolejne dziecko.*
Unia Europejska zachęca do zwiększania dostępu do instytucjonalnej opieki nad dziećmi. Określają je tzw. cele barcelońskie, które obowiązują wszystkie kraje członkowskie. Polska ma jednak w tym zakresie ogromną lukę do nadrobienia. Z udziałem zaledwie 4 proc. dzieci objętych opieką żłobkową, mamy, obok Grecji najniższy wskaźnik w całej Unii. Dla porównania – kraje skandynawskie obejmują opieką prawie 80 proc. dzieci.
Równocześnie, co nie powinno dziwić, mamy jeden z najniższych udziałów kobiet na rynku pracy – ok 46 proc., podczas gdy w krajach skandynawskich jest to powyżej 70 proc.
Matki przedsiębiorczynie
Tworząc gospodarkę rynkową w Polsce, nie pomyślano o matkach przedsiębiorczyniach. Z punktu widzenia świadczeń związanych z macierzyństwem założenie firmy to dla kobiety dodatkowe ryzyko. Korzystniej jest zostać na etacie czy też urodzić dziecko „na bezrobociu”. Nie jest więc przypadkiem, że wśród przedsiębiorczyń dominują kobiety młode jeszcze bez rodziny bądź te starsze, które maja już odchowane dzieci.
Polskie prawo dopiero od niedawna zezwala, by właścicielki firm mogły odprowadzać składkę na urlop macierzyński oraz wychowawczy również za siebie! W tym roku ustawodawca, chcąc wyeliminować nadużycia, gdy kobieta będąc w ciąży zakłada firmę, opłaca krótko wysoką składkę i pobiera długo wysokie świadczenia, wprowadził niekorzystną regulację. Zmiana dotyczy sposobu obliczania podstawy składki w przypadku, gdy właścicielka firmy podlega krótszemu niż 12 miesięcy ubezpieczeniu. W tym wypadku podstawą staje się suma najniższej składki oraz 1/12 kwoty będącej nadwyżką podstawy za każdy kolejny miesiąc. Na tym najbardziej ucierpiały właścicielki mikroprzedsiębiorstw, czyli największa grupa przedsiębiorczyń. To często kobiety zmuszone do założenia firmy z powodu zwolnień np. usługi pielęgniarskie.
Przepis na tort
Jak wspomniałam – jest już sporo działań wspierających kobiety na drodze do sukcesu. Prowadzą je fundacje czy stowarzyszenia, w tym takie jak Międzynarodowe Forum Kobiet Nauki i Biznesu przy SGH (www.mfk.org.pl). Działamy od ponad 20 lat. Prowadzimy badania, programy mentoringowe, tworzymy sieci współpracy pomiędzy kobietami również z innymi krajami. Te działania są skuteczne dopiero w szerszej perspektywie nowego spojrzenia, na to czym powinna zajmować się ekonomia. I jak włączyć do niej sferę reprodukcji. Nie można oczekiwać od kobiet doskonałego funkcjonowania na dwóch etatach, tym bezpłatnym w domu i płatnym w ramach gospodarki rynkowej. Nie chodzi o to, aby zabezpieczyć dla kobiet większy kawałek tortu, jak pisze cytowana już Kielos. Chodzi o to, aby wspólnie upiec nowy tort, czyli stworzyć inny model ekonomii uwzględniającą równość szans.
Dr Ewa Rumińska – Zimny
Prezeska Międzynarodowego Forum Kobiet Nauki i Biznesu przy SGH
* Wypowiedź dr Ewy Rumińskiej-Zimny dla www.jagiellonski24.pl
CytujSkomentuj
uważam, że ciągle za mało się mówi o kobiecych biznesach, powinno tego być więcej, nadal jest przekonanie, że kobieta to przede wszystkim matka i żona, a jak już wypełni te role, to może pomyśleć o jakiejś tam pracy, bo nadaje się głównie do tego, do czego została stworzona. to krzywdzące. dlatego powinno się pokazywać kobiety, które odniosły sukcesy na wielu polach, nie tylko w domu, choć i te sukcesy są tak samo wartościowe jak te w biznesie!