Pojawiła się na świecie w trudnym momencie. Był rok 1915. Jej rodzina, w obliczu wojny postanowiła uciekać. Hanka, a właściwie Anna Weronika Bielecka nie czekała na spokojniejszy moment i postanowiła urodzić się w trakcie tej wyprawy, w Kononowce, która znajduje się na terenie dzisiejszej Ukrainy.
Komedia i miłość
Po wojnie, rodzinie Bieleckich dane było jednak wrócić do Łomży, z którą później artystka była bardzo mocno związana. W końcu trafiła jednak do Warszawy, by tam rozpocząć studia – romanistykę na Uniwersytecie Warszawskim i aktorstwo w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej. To m.in. dzięki temu ominęła ją wywózka do Kazachstanu. Tak bowiem postąpiono z resztą jej rodziny. Studia i przeprowadzka były dla niej zatem ratunkiem. Po ukończeniu szkoły teatralnej trafiła do Wilna, aby tam zagrać kilka ról komediowych, m.in. Dorynę ze „Świętoszka”. Dlaczego wyłącznie komediowych? To nie przypadek, już podczas studiów usłyszała od swojego opiekuna, że ma dar rozbawiania ludzi. Tego się zatem trzymała.
Wilno to nie tylko debiut sceniczny aktorki, ale i początek miłości pomiędzy Hanką Bielicką, a jej kolegą ze studiów, Jerzym Duszyńskim. Choć razem studiowali, a on niemal od samego początku był żywo zainteresowany osobą Bielickiej, to ta wydawała się być niewzruszona jego zalotami. W końcu dotarło do niej jednak, że po prostu się… zakochała. Ślub odbył się w Wilnie, a jak wspomina sama aktorka, weselne śniadanie specjalnie dla nich przygotowywała Hanka Ordonówna.
Z czasem okazało się jednak, że małżeństwo nie we wszystkich kwestiach się dogaduje. Po 13 latach para wzięła rozwód, nie oznacza to jednak, że przestali dla siebie cokolwiek znaczyć. Byli sobie bliscy, a nawet mieszkali w tej samej kamienicy.Hanka Bielicka zaangażowała się później w kolejny związek, tym razem z Jerzym Baranowskim. Autor tekstów do „Podwieczorku przy mikrofonie” był jednak żonaty. Gdy już wziął rozwód, okazało się, że wcale nie zrobił tego dla Hanki… Aktorka bardzo przeżyła to rozstanie, nie mogła sobie poradzić z tą stratą, a później próbowała nawet targnąć się na swoje życie. Na szczęście nieskutecznie. Wtedy też przyszedł moment, w którym Bielicka myślała o tym, aby wrócić do swojego męża – Duszyńskiego. Ten jednak akurat postanowił wziąć ślub z inną kobietą. Po tych wydarzeniach artystka nie angażowała się już w kolejne związki.
Aktorka pełną parą
Po powrocie z Wilna grała w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku, a po 1949 r. przez kilka lat była związana z Teatrem Współczesnym w Warszawie. Miss Roberts w „Mieszczanach”, żona w „Ich czworo” czy ”Prezeska w „Pensji Pani Latter” to jedne z zagranych przez nią wtedy postaci. Kilkadziesiąt lat była spędziła później z Teatrem Syrena. Tam zagrała m.in. Kamillę w „Żołnierzu królowej Madagaskaru” czy Coco w „Bądź moją wdową”. Syrena była dla niej poniekąd wybawieniem – w końcu mogła wygłaszać teksty, które jej się podobały i bawić publiczność tak jak chciała.
Na swoim koncie ma również liczne role filmowe oraz telewizyjne. Wzięła udział w takich produkcjach jak: „Zakazane piosenki”, „Małżeństwo z rozsądku” czy „Celuloza”. Z pewnością może się również kojarzyć fanom serialu „Badziewiakowie” czy „Wojna domowa”.
Monologi, estrada i Dziunia
Fani uwielbiają ją przede wszystkim za monologi, które pisał dla niej Bogdan Brzeziński, Jerzy Baranowski, Zbigniew Korpolewski czy Ryszard M. Groński. Temperament, charakterystyczny głos, poczucie humoru i ogromny dystans do siebie sprawiły, że publiczność ją kochała.
Wychodząc na scenę stawała się niejednokrotnie paniusią miejsko-wiejską. Podobnie było, gdy wcielała się w rolę Dziuni Pietrusińskiej, bohaterki radiowych pogadanek. Ta postać wyszła spod pióra Bogdana Brzezińskiego, który obiecał stworzyć dla Hanki coś naprawdę specjalnego. Słowa dotrzymał.
Nie był to jedyny sposób na rozśmieszenie publiczności. Aktorka okazała się być wprost fenomenalną artystką kabaretową, która przez lata bawiła widzów w kabaretach: Szpak, U Lopka, U Kierdziołka czy Siedem Kotów.
Swoją radością dzieliła się z całą Polską, odwiedzała małe i większe miejscowości, w których komentowała otaczającą rzeczywistość. Robiła to z typowym dla siebie poczuciem humoru i zawziętością. Energia, spore tempo mówienia i piękne kapelusze – to cechy charakterystyczne, które sprawiały, że jej osoba znacznie wyróżniała się na tle innych.
9 marca 2006 zmarła w wyniku powikłań po operacji tętniaka aorty. Symboliczne były jednak jej słowa, które 1 marca, a więc kilka dni przed śmiercią powiedziała w programie „Szymon Majewski Show”: Dzisiejszy wieczór będzie pod nazwą: Bawcie się dzieci, nim babcia odleci. Niedługo później odleciała bawić tych, którzy przenieśli się już do innego świata…
CytujSkomentuj
Barwna, uśmiechnięta i ironiczna. Ikona jak dla mnie.