EksMagazyn: Ostatnio rozmawialiśmy dwa lata temu. Mówiłaś wówczas, że wpadłaś w bardziej „taneczny” nastrój i przymierzałaś się do wydania płyty w takim klimacie. W międzyczasie pojawiła się większa fascynacja?
Kayah: I tak, i nie. Bo to, że zrobiłam płytę etniczną nie znaczy, że nie jest to płyta do tańca. Jest bardzo energetyczna, pełna egzotycznych brzmień, które cudownie się sprawdzają obok orientalnych instrumentów. Zresztą – la donna mobile! (Kobieta zmienną jest – przyp. red.)
Nowy album to poniekąd ukłon w stronę fanów, którzy pokochali cię za płytę z Goranem Bregovicem?
Nie. To ukłon w kierunku tych, którzy wciąż poszukują, lubią podróżować uchem po mapie.
Era muzyki pop już minęła?
Sądząc po popularności niektórych stacji radiowych miałka muzyka pop ma się świetnie. Ja natomiast niczego tam dla siebie nie znajduję. Przynajmniej w większości. Natomiast nie wiem czy za chwilę nie będę miała apetytu na piosenki pod nóżkę (śmiech). Wsłuchuję się w swój wewnętrzny głos, a nie w listy przebojów.
Chciałbym „pogrzebać” trochę w twojej artystycznej przeszłości. Długo śpiewałaś w chórkach. Byłaś tłem dla innych artystów. Dziś jesteś jedną z najważniejszych kobiet w polskim przemyśle muzycznym. To długa droga, którą przebyłaś. Grałaś drugie skrzypce, teraz nadajesz ton muzyce nie tylko swojej ale też innych artystów.
Uwielbiam śpiewać chórki do dziś, czasem robię to nawet anonimowo. Nie mam z tym problemu. To nie sport, gdzie trzeba na mecie być pierwszym. To radość ze współtworzenia z innymi. Stanie na pierwszej linii frontu ma także swoje cienie, pierwszy pomidor leci wprost na ciebie (śmiech). To ogromna odpowiedzialność. Nie każdy ma wystarczającą siłę. Uwielbiam poczucie stanowienia całości z resztą zespołu. Bycie liderem wcale nie było moim celem. Ale jako kompozytor i autor tekstów przyjęłam tę rolę naturalnie. Jestem pełna podziwu dla wielu artystów, mam szczęście współpracować z nimi jako wydawca w Kayaxie, czy też obserwować ich na scenach. Z nikim się nie ścigam, zachwycają mnie talenty i osobowości. A co do drugich skrzypiec – tam też trzeba być mistrzem. W końcu aktorzy drugiego planu też dostają Oscary i nikt się nie gniewa.
Czego nauczyło cię śpiewanie w chórkach?
Współpracy, słuchania innych, pokory. A obserwując liderów także tego, że to bardzo ciężki chleb. Lider niesie na swoich barkach całą resztę. To trudna rola. Tym bardziej, że artysta jest człowiekiem, jak każdy inny i też miewa gorsze chwile, czego nie wolno mu pokazać, bo stojąc z przodu jest na widelcu.
Pamiętasz ten moment kiedy pomyślałaś, że możesz już stanąć z przodu?
Ponieważ muzyka zawsze była moją pasją, czułam się dobrze w każdym miejscu. To inni, jak Czesław Niemen czy Grzegorz Ciechowski twierdzili, że już na mnie czas i gorąco mnie do tego zachęcali. Kiedy napisałam piosenki na płytę „Kamień”, oczywiste było dla mnie, że to ja je zaśpiewam. Ale zdarzało mi się przecież pisać dla innych artystów i bardzo mi się to podobało. Miałam nawet moment znudzenia się moją barwą głosu i sposobem interpretacji, i przez chwilę chciałam zrealizować płytę złożoną z moich piosenek, lecz śpiewanych przez gości.
Twoja wytwórnia wydaje płyty młodych wykonawców. Dziś łatwiej czy trudniej jest się przebić nowemu artyście?
Łatwiej jest zaistnieć, natomiast bardzo trudno jest być wiernym sobie. Presja jest ogromna. Teraz trzeba szokować, kombinować, zamiast zwyczajnie mieć coś do powiedzenia. Teraz liczą się liczby „lajków” i sprzedanych płyt. A czy najlepiej sprzedająca się płyta to najlepsza płyta? Co jest bardziej wartościowe, przebój czy świetna piosenka? Fascynujący artysta czy wszędzie rozpoznawalny celebryta?
Media bardzo interesują się twoim życiem prywatnym, ty z kolei bardzo je chronisz. Jak reagujesz na plotki?
Już od dawna nie czytam ani kolorowych pism, ani komentarzy w Internecie i jestem wolnym człowiekiem. Mnie kłamstwo, trucizna i zazdrość zwyczajnie brzydzą. Jeśli jednak dotyka to moich bliskich, potrafię stanąć na placu boju. Niestety, nikt nie pamięta, że nie sprzedaję swojego życia, ale swoje płyty, na których i tak mocno się odkrywam. Scena jest moim biurem, fabryką, taśmociągiem, ladą sklepową. To zwyczajnie miejsce mojej pracy. Dlaczego nie wnikamy i nie oceniamy publicznie prywatnego życia pani, która nam sprzedaje świeże bułeczki? Jest taką kobietą, jak ja. Ma takie samo prawo do prywatności jak cała reszta. Ja to prawo szanuję.
W jednym ze starszych wywiadów przeczytałem: „Jestem naiwna, życzę ludziom dobrze.”
Przypuszczalnie albo coś przekręcono, albo był to niefortunny skrót myślowy. Ludziom życzę jak najlepiej, a być może moja naiwność polega na tym, że wierzę, że wszyscy tak mają?
Lubisz rozpamiętywać, grzebać w przeszłości? A może zawsze patrzysz do przodu, nigdy w tył?
Rozpamiętuję, marzę o przyszłości, natomiast po lekturze Ekharta Tollego myślę, że potęga jest w teraźniejszości. To jedyne co pewne – tu i teraz. Powinniśmy czerpać z tego silę.
Rozmawiał: Łukasz Kędzior
Cały materiał znajdziecie w 19. numerze EksMagazynu dostępnym w Empikach, sieciach Relay i InMedio w całej Polsce.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.