Przez 10 lat pracowała pani w korporacjach. Jaki moment zadecydował o tym, że postanowiła pani przejść „na swoje”?
Marta Gargas, trener Structogram®: Decyzja o odejściu z korporacyjnego świata była jedną z trudniejszych decyzji zawodowych w moim życiu. Z jednej strony uwielbiałam świat korporacyjnego wyścigu. Lubiłam zdobywanie, rywalizację. W korporacjach spędziłam większość swojego zawodowego życia i wiele się nauczyłam. Nawiązałam relacje. Byłam dobra w tym co robiłam, w związku z tym często byłam też doceniana i wyróżniana. Ale z drugiej strony – praca w korporacji to praca zawsze na najwyższych obrotach, szybko, pod presją czasu i wyniku. Wielokrotnie po godzinach, a czasem również w weekendy.
Decyzję o pozostawieniu korporacji podejmowałam kilka razy. Pierwszy raz we wrześniu 2014 roku, kiedy to odszedł mój najukochańszy Brat Bartek. Wtedy zdałam sobie sprawę, że życie jest zbyt krótkie by robić coś, co zaspokaja tylko część moich potrzeb. Zrozumiałam, że nieobecność w domu po 12-14 h dziennie nie jest dla mnie. Poza dobrą pracą i naprawdę sporymi zarobkami, istnieje jeszcze coś, co jest ważniejsze.
Ostatecznie przejście „na swoje” było zainicjowane macierzyństwem. Kiedy we wrześniu 2015 roku po raz drugi zostałam mamą, nie widziałam opcji powrotu do korporacji. Miałam już starszego syna Wiktora, który przez moją pracę większość czasu spędzał z tatą i dziadkami. Nie chciałam, by młodszy Olek podzielił jego los.
Czy wszystko przyszło z łatwością? Jak wyglądały początki pani działalności?
Zdecydowanie nie! Do spraw związanych z wystartowaniem na własny rachunek doszły obowiązki związane z dwójką dzieci, w tym z kilkumiesięcznym Olkiem oraz wewnętrzna pustka po odejściu Brata Bartka. Godziny spędzone przed laptopem, przeplatane nocnymi karmieniami i zmianą pieluch… Zdecydowanie nie było łatwo, ale było warto! Pewnie gdyby było łatwo, to nie przyniosłoby to takiej satysfakcji i radości.
Od dłuższego czasu w moim posiadaniu była licencja Structogram® Polska, która dawała mi prawo do prowadzenia szkoleń opartych na budowie mózgu. Do tej pory organizowałam głównie szkolenia otwarte dla osób indywidualnych. Zachęcałam przede wszystkim znajomych by zaczęli inwestować w rozwój osobisty oraz podnoszenie umiejętności. Z powodu braku czasu (pracowałam jeszcze w korporacji) szkolenia dla firm robiłam rzadko. Uwielbiam pracę na sali szkoleniowej i zawsze chciałam rozmawiać z ludźmi, a Structogram® to rewelacyjne narzędzie, więc postanowiłam połączyć pasję, wiedzę i doświadczenie w pracę marzeń.
Na czym polega metoda Structogram, w której się pani specjalizuje?
System treningowy Structogram® to potwierdzony wieloletnimi badaniami nad mózgiem program, który pozwala jego uczestnikom poznać i zrozumieć własną biostrukturę. Pozwala na odkrycie i pełne wykorzystanie własnego wrodzonego potencjału – w zgodzie z predyspozycjami oraz naturą. Daje świadomość i umożliwia poznanie swoich mocnych stron oraz deficytów. Analiza Biostrukturalna nie jest testem w kategoriach psychologii. Nie jest też diagnozą dotyczącą predyspozycji. Jest ona niewartościującą samoanalizą genetycznie ukształtowanej podstawowej struktury osobowości człowieka.
System Treningowy Structogram® dostarcza Uczestnikom cztery poziomy wtajemniczenia:
a) Structogram 1 – Klucz do poznania samego siebie, czyli początek poznawania i budowania osobistego świata w trzech kolorach mózgu. To tu poznajemy mocne strony i deficyty.
b) Structogram 2 (Triogram) – Klucz do poznania drugiego człowieka, czyli nauka czytania predyspozycji drugiego człowieka w relacjach biznesowych i prywatnych.
c) Structogram 3 (Sprzedaż) – Klucz do poznania klienta, czyli wykorzystanie dorobku metodyki w podniesieniu wolumenu oraz jakości sprzedaży, a także w obsłudze klienta i negocjacjach handlowych.
d) Structogram 4 (Przywództwo) – Klucz do przywództwa i budowania zespołu, czyli wykorzystanie najnowszych badań nad mózgiem ludzkim między innymi w rekrutacji, unikaniu konfliktów, przeciwdziałaniu wypaleniu zawodowemu, motywacji pracowników.
Szczególnymi zaletami Structogramu® są jego prostota, szybkość, zapamiętywalna wizualizacja wyników, a przede wszystkim jest to łatwa i bezpośrednia metoda przekazywania umiejętności.
Jak system treningowy Structogram odbierany jest w Polsce?
Pozytywnie. Esencją Structogramu® jest moment, w którym Uczestnik przejdzie pierwszy poziom systemu. Zawsze wtedy spotykam się z pozytywnymi reakcjami odnośnie warsztatów jak i samego narzędzia. Wtedy dopiero ludzie widzą jaki to daje efekt natychmiastowego poukładania, uporządkowania i zależności. Już w trakcie warsztatów często słyszę: „Aaaa to dlatego mój mąż zachowuje się tak i tak” albo „Aaaa to ona wtedy myśli, że to i tamto… a no teraz to ja rozumiem…”. Ostatnio usłyszałam też, że po kilku godzinach szkolenia Uczestniczka więcej dowiedziała się o przyczynach i zachowaniach swoich najbliższych (w tym także i dzieci) niż po pół roku wizyt u specjalistów.
Do kogo skierowana jest pani oferta?
Do ludzi, którzy pragną zrozumieć siebie i innych oraz nauczyć się funkcjonować w relacjach międzyludzkich.
Jeśli miałabym odpowiedzieć bardziej szczegółowo, to:
a) do firm zatrudniających pracowników gdzie relacje w zespole, motywacja pracowników, komunikacja, sprzedaż, obsługa klienta, budowanie zespołu, rekrutacja to obszary, w których właściciele chcieliby udoskonalić swoje działania.
b) do osób indywidualnych zainteresowanych rozwojem osobistym. Do osób, które chcą poszerzyć i usprawnić swoje działania w zakresie sprzedaży, przywództwa oraz w skutecznym zarządzaniu sobą w czasie.
c) do rodziców – tych przyszłych i obecnych. Do kobiet, które chcą skutecznie łączyć życie zawodowe z życiem osobistym. Do mam, które wracają na rynek pracy po urlopach macierzyńskich, wychowawczych i chcą jednocześnie pracować oraz dbać o dom.
Cieszy się pani pozytywnymi opiniami ze strony klientów. Jaki jest pani przepis na sukces?
Autentyczność i dobre relacje z klientami. Kiedy jeszcze jako uczestnik przeszłam Structogram® 1 dowiedziałam się, że każdy z nas wyróżnia się konkretnymi predyspozycjami w określonych kierunkach. Niby nic odkrywczego, ale wtedy właśnie zrozumiałam, że to co dla mnie – osoby z czerwoną dominantą jest zbyt powolne, to dla osoby „niebieskiej” może być za szybkie. To co dla „zielonego” jest naturalną granicą bliskości, dla „niebieskiego” będzie jej zdecydowanym przekroczeniem. Zrozumiałam, że każdy ma prawo do odmienności, własnego zdania oraz swoich odczuć. A moim zadaniem jako człowieka żyjącego w społeczeństwie jest akceptowanie odmienności. Structogram® zmienił moje patrzenie na siebie i na innych – dziś wiem na co mnie stać i czego mogę wymagać od siebie samej oraz od innych osób.
Nie tylko uczę budowania relacji międzyludzkich w oparciu o Structogram®, ale sama je stosuję. Zarówno w życiu codziennym – w relacjach z mężem, rodzicami, synami, przyjaciółmi, jak również w życiu zawodowym – w relacjach z Uczestnikami moich szkoleń, ze współpracownikami. Jestem autentyczna – a przynajmniej staram się z całych sił taka być. Mówić co myślę, żyć jak myślę, działać jak myślę. Ludzie to czują. Wiedzą, że to co mówię na sali szkoleniowej to cała ja. Nie ubarwiam, nie zniekształcam, nie dodaję. Jestem sobą. Z tego zapewne wynikają pozytywne opinie. I właśnie te pozytywne opinie od Uczestników to jest chyba najlepsza reklama moich szkoleń.
Zawód trenera czy coacha staje się w Polsce co raz bardziej popularny! Jakich błędów powinni unikać młodzi trenerzy? I jak wybrać tego najlepszego?
Tak – to prawda. Trenerów, coachów, specjalistów w Polsce „mnoży się na potęgę”. Ale jakoś jestem spokojna. Nie panikuję. Wychodzę z założenia, że wszystko w życiu ma swoje miejsce i swój czas. Czas i życie wszystko zweryfikują. Zostaną najlepsi. Rada dla rozpoczynających swoją trenerską przygodę… Miej pokorę. Tylko tyle i aż tyle. Jak widzę trenera, który zna się na wszystkim i od wszystkiego jest specjalistą, to zastanawiam się kiedy zdążył się tego nauczyć i doświadczyć? Trener musi zdawać sobie sprawę z tego, że bierze odpowiedzialność za ludzi, do których mówi. Musi być pewny tego co mówi! Tu nie ma miejsca na „chyba” i „być może”. Trenerowi nie wolno „ściemniać”! Dlatego w moim mniemaniu najlepszym trenerem jest ktoś, kto uczy na podstawie swoich doświadczeń. To jednak mój własny wybór.
Czym powinni kierować się klienci? Swoim mózgiem i sercem. Każdy powinien działać zgodnie z samym sobą, tylko wtedy ma szansę na bycie zadowolonym ze swojego wyboru. Dotyczy to zarówno wyboru szkolenia czy trenera, jak również wyborów życiowych.
Co uważa pani za najtrudniejsze w swojej branży?
Hm… to ciężkie pytanie! Pracując swoim systemem wartości, opierając się na poleceniach zadowolonych klientów oraz rekomendacjach od Uczestników szkoleń, zdobycie szerokiego grona odbiorców wymaga czasu. System rekomendacji buduje się jakiś czas. A ja chciałabym szybciej i więcej. Tu i teraz. Nie za chwilę i nie zaraz, ale natychmiast. Tak się nie da! Nie można mieć wszystkiego w jednym czasie. Nie zamierzam jednak korzystać ze sztuczek sprzedażowych, trików handlowych – choć takie znam z korporacji. Chcę budować takie grono swoich klientów, dla których wartości życiowe oraz zasoby ludzkie to jeden z najważniejszych elementów w biznesie. Nie chcę uciekać się do sposobów, które choć szybko przynoszą rezultaty, są nietrwałe i niezgodne ze mną.
Od 4 lat prowadzi pani własny biznes. Jakie wnioski nasuwają się pani z punktu widzenia pracodawcy?
Wnioski mam dwa. Po pierwsze – ludzie są ważni, bardzo ważni, ale nie są niezastąpieni. Pracując jako dyrektor jednego z oddziałów w branży finansowej miałam okazję obserwować różne podejścia do zarządzania ludźmi. Jedne zachowania mi się podobały i chętnie je powielałam w swoim zespole, inne zupełnie do mnie nie trafiały. Dziś wiem, że każdy szef ma swój własny styl zarządzania, ale warto podglądać lepszych, bardziej doświadczonych. Empatyczny i współodczuwający lider skutecznie pracujący pod presją czasu oraz wyniku, który ma rozwinięte zdolności analityczne oraz planuje przyszłość swoją, swoich pracowników oraz swojego biznesu – to skarb! Czasem jednak nie warto ciągnąć za sobą ludzi, którzy nie są tego warci. Nie ma ludzi niezastąpionych. Pamiętajmy, że do „tanga trzeba dwojga” i chęci tylko jednej ze stron nie wystarczą. Biznes to współpraca, to osiąganie wspólnych celów.
Drugi wniosek: pracownicy muszą być świadomi własnego rozwoju oraz celu, do którego dążą oni sami jako ludzie oraz wspólnie jako zespół. Inwestycja w rozwój pracownika to najlepsza rzecz jaką może poczynić odpowiedzialny szef. Nic jednak ta inwestycja nie przyniesie, jeśli pracownicy nie będą wiedzieli skąd rozpoczynają swoją drogę i dokąd zmierzają. Pracownicy muszą znać misję firmy. Powinni znać też cel, do którego dąży firma. Powiem więcej, powinni się z tym celem utożsamiać! Czasami zapytanie o zdanie współpracowników to szansa na wspólne osiągnięcie celu. Zespół to osoby o określonych osobowościach, z konkretnymi pomysłami. Czasem warto wykorzystać wiedzę i doświadczenie płynące z różnych stanowisk w firmie. W zespołach mamy naprawdę wartościowych ludzi, którym zazwyczaj sami zaufaliśmy.
Bez czego sukces jest niemożliwy?
Winston Churchill powiedział kiedyś mądre słowa „Sukces jest zdolnością do przejścia od jednej porażki do drugiej bez utraty entuzjazmu.” Dla mnie osobiście sukces to osiąganie celów i spełnianie marzeń zgodnie z moimi wartościami. Moje cele zmieniają się z czasem. Nie mam szczegółowego planu działania. W moim planie zawsze znajdzie się miejsce na improwizację oraz działanie „tu i teraz”. Lubię tak żyć. Tego uczę też moje dzieci. Dlaczego? Bo dziś, w pędzącym świecie ciężko jest zatrzymać się, pomyśleć, zaplanować każdy krok. Podsumowując – dla mnie sukces nie jest możliwy bez szybkiej i spontanicznej reakcji, a co za tym idzie – łatwym przełykaniem ewentualnych porażek. Sukces nie jest możliwy również bez wsparcia najbliższych. Dla mnie moi synowie, mąż i rodzice to największe wsparcie jakie mam. Są dla mnie motywacją do działania, siłą napędową do dalszego rozwoju, drogowskazem do poszukiwania kolejnych dróg i ścieżek. To dla nich (i dla siebie również) codziennie wstaję być stawać się jeszcze lepszą mamą, żoną, córką, trenerem – po prostu człowiekiem. Kiedy podejmuję kolejne ważne, życiowe decyzje, w pierwszej kolejności myślę o nas jako o rodzinie. Sukcesem dla mnie jest również rozwój, pasja, samospełnienie, zadowolenie z życia, czas na odpoczynek i relaks. Czyli równowaga życiowa. Znalezienie na wszystko czasu – to niebywały sukces, niestety w dzisiejszym, biegnącym świecie coraz trudniejszy do osiągnięcia.
No i w końcu sukcesem jest również sukces finansowy. Kiedy wiem, że mogę sobie pozwolić na pewne rzeczy, na pewien poziom życia, który gwarantuje mi i mojej rodzinie konkretny standard. Sukces jest składową pewnych wartości. Aby go osiągnąć potrzebna jest determinacja, właściwe określenie celów a potem konsekwencja w działaniu. Bez tego ani rusz. Sukces to wszystko razem, ale też i każda część z osobna.
Wspomniany już Winston Churchill powiedział, że „Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna. Liczy się tylko odwaga.” I tego się trzymam.
Z powodzeniem łączy pani role bizneswoman oraz matki. W czym tkwi pani sekret?
Pracując często z domu, musiałam się nauczyć dzielić czas na ten, w którym pracuję zawodowo i na ten z obowiązkami domowymi. Najtrudniejsze dla mnie było przestrzeganie tego podziału. Zawsze znalazła się zupa do ugotowania lub pranie do wyprania. Pewnego dnia, kiedy do późnej nocy siedziałam i przygotowywałam materiały na szkolenie – powiedziałam dosyć. Jak jestem „w pracy” to myślę o pracy. A jak jestem w domu, to myślę o domu. Trzymam się tego mocno.
Wiele pracujących kobiet narzeka na brak czasu dla rodziny. Dlaczego niektórym mamom nie udaje się efektywnie połączyć sfery zawodowej z prywatną?
Kobiety często dążą do perfekcji w każdej dziedzinie życia. Chcą być najwspanialszymi matkami, najprzykładniejszymi paniami domu, najlepszymi pracownikami, najatrakcyjniejszymi żonami/kochankami, itd. I najlepiej wszystko na raz. Tak się nie da. Wszystko w życiu ma swój czas. Jeśli dziś zajmujesz się rozkręcaniem własnego biznesu lub jeśli jest to czas intensywnego rozwoju Twojej kariery, to odpuść na chwilę dom. Mąż czy partner może nie ugotuje obiadu z dwóch dań tak dobrze jak Ty, ale przecież może spróbować. Jeśli jesteś w ciąży lub dopiero co zostałaś mamą, odpuść na chwilę rozkręcanie firmy czy zdobywanie kolejnych awansów. Wszystko w życiu ma swoją cenę. I kobiety muszą o tym pamiętać. Ceną za bycie mamą 3 dzieci będzie spowolnienie rozwoju zawodowego w konkretnych momentach życia. I na odwrót – ceną za awans może być mniejsza ilość czasu spędzana w domu. Najważniejsze jest by kobieta świadomie dokonała wyboru. By wiedziała, że wprawdzie można wszystko, ale absolutnie nie w tym samym czasie.
I jeszcze jedno – apel. Kobieto sukcesu – daj sobie czasem pomóc! Wiem, że nikt tak dokładnie nie posprząta łazienki jak Ty, a panie w żłobku czy przedszkolu mają pod opieką więcej dzieci niż tylko Twoje, ale pomoc jest niezbędna jeśli chcesz zachować równowagę, być pracującą mamą i nie zwariować.
Porozmawiajmy o pani autorskim projekcie #BiznesMama. Pokazuje pani między innymi młodym rodzicom zmiany, które zachodzą kiedy w domu pojawia się małe dziecko, doradza o relacjach z partnerem, itp. Czego najbardziej obawiają się przyszli rodzice i jakie mają obawy?
Jeśli zostają rodzicami po raz pierwszy, nie obawiają się niczego. Nie zdają sobie sprawy ze zmian jakie niesie ze sobą pojawienie się nowego członka rodziny. Są tak przekonani o własnej wyjątkowości, że nie przyjmują do wiadomości informacji o zmianach. Nie wierzą, że ich też może spotkać kryzys laktacyjny, nieprzespane noce, nawał pokarmowy albo kolki. Poród może być szybki i prosty, ale równie dobrze może być wyczerpujący. Kobieta, która pierwszy raz zostaje mamą, po powrocie do domu może być najszczęśliwszą kobietą na świecie, ale może mieć też depresję. A to wszystko niestety ma wpływ na relacje z partnerem. Mężczyzna, który do tej pory był „oczkiem w głowie” swojej kobiety, teraz jest na drugim planie. Dziecko przysłania młodej mamie cały świat. Relacje się zmieniają, często są nadwyrężone, bywają krytyczne momenty. Młodzi rodzice nie chcą jednak przyjąć tego do wiadomości jeszcze przed porodem i poprzez dokładne poznanie swoich biostruktur przygotować się na zmiany. Uparcie wierzą w swoją wyjątkowość oraz szczęście jakie ich spotka po rozwiązaniu. Owszem pojawienie się dziecka to jest wielkie szczęście, fala miłości, ale też i ogromna rewolucja w życiu. Po pojawieniu się dziecka, nic już nie jest takie samo jak wcześniej. A jak mówi stare przysłowie „lepiej zapobiegać niż leczyć”, więc staram się docierać do przyszłych rodziców z analizą biostrukturalną i warsztatami z budowania relacji także w momentach kryzysowych, ale to spore wyzwanie.
Jak przy takich zmianach zachować dobre relacje z partnerem?
Po pierwsze dobrze poznać samych siebie oraz swoich partnerów – z punktu widzenia natury i biostruktury, a po drugie rozmawiać. Zamknięcie się w sobie czy uwalnianie emocji w postaci nikczemnych awantur być może przyniesie chwilową ulgę w konflikcie, ale nie rozwiąże problemów. Tylko spokojna rozmowa i konstruktywny dialog są drogą do rozwiązania problemu. Jeśli partnerzy znają zarówno siebie samych jak i siebie nawzajem, unikają niepotrzebnych oczekiwań oraz rozczarowań. Potrafią podzielić domowe obowiązki zgodnie z własnymi predyspozycjami. Komunikują swoje potrzeby w sposób otwarty. Potrafią lepiej przekonywać drugą osobę do swoich racji, lepiej argumentują, dobierają słownictwo – są lepiej rozumiani i szybciej znajdują akceptację dla swoich pomysłów. To wszystko daje Structogram 1. Jest jak klucz, który otwiera zaszyfrowane naturą zamki.
Jak to jest z satysfakcją zawodową w pani przypadku? Co najbardziej sobie pani ceni?
Niezależność, możliwość podejmowania własnych decyzji oraz możliwość popełniania swoich błędów. To jest coś, czego brakowało mi w korporacjach. Teraz to mam i nie oddam! (śmiech)
Na swojej stronie prowadzi pani również bloga. Czego możemy się z niego dowiedzieć?
Rzeczy dla mnie ważnych, często związanych z relacjami pomiędzy ludźmi. Blog pełni u mnie rolę pamiętnika. Piszę nieregularnie, kiedy coś się dzieje i kiedy są u mnie emocje. Tam też odkrywam siebie, pokazuję swoją autentyczność, swoje najprawdziwsze „ja”.
Gdyby nie praca trenera i szkoleniowca… Czym by się pani zajmowała?
Nie mam pojęcia. Ale jedno wiem na pewno. Na 100% bym mówiła, bo uwielbiam mówić i słuchała, bo potrafię słuchać.
Czy znajduje pani czas wolny dla siebie? W jaki sposób lubi się pani zrelaksować, odpocząć?
Szukam go. Choć przyznam, że bywają takie momenty w moim życiu, kiedy czas wolny jest w sporym deficycie. Ale zawsze jest to mój świadomy wybór i cena jaką płacę za coś co właśnie osiągam w innej dziedzinie życia. Kocham książki. Pochłaniam je namiętnie każdego wieczoru. Uwielbiam długie spacery po lesie z dziećmi i ukochanym Owczarkiem Podhalańskim – Zawratem, który jest dla mnie jak trzeci syn (śmiech). Najlepiej jednak ładuję akumulatory w naszych polskich Tatrach. Kocham góry. Są moją miłością, pasją, odpoczynkiem, relaksem. Nie ma dla mnie piękniejszego miejsca na ziemi niż Podhale. Jestem tam minimum 1 – 2 razy do roku. Zaraziłam tym męża i dzieci. Marzę, by za jakiś czas zamieszkać w górach.
Co najbardziej panią uszczęśliwia?
Radość w oczach moich dzieci oraz zdrowie najbliższych. Nie ma dla mnie nic cenniejszego.
Wymarzona praca i szczęśliwy dom to z pewnością marzenia wielu kobiet. Czy ma pani jeszcze inne marzenia do spełnienia?
Oczywiście, całe mnóstwo! (śmiech) Mój mąż często mi wypomina: „Marta zawsze chciała więcej”. I coś w tym jest. Dążę do realizacji swoich marzeń. Wierzę, że marzenia spełnia się samemu, a małymi krokami można osiągnąć wielki sukces. A że moje marzenia są wysokich lotów? Hmm, no cóż, długie życie przede mną! Nadejdzie kiedyś czas by powiedzieć stop… Chyba nadejdzie. (śmiech) A może lepiej nie…, bo będzie nudno. (śmiech)
Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka (Jarząbek)
CytujSkomentuj
Bardzo ciekawy wywiad i samo narzędzie – Structogram – wydaje się również interesujące Gratulujemy i życzymy sukcesów w przyszłości
CytujSkomentuj
To ja jestem taka czerwono-zielona ale w biznesie też się niebieski przydaje więc zapewne tego niebieskiego też trochę mam