Na mecze Śląska Wrocław chodzi i jeździ od ponad dekady, nawet po kilkaset kilometrów. Kiedyś niepokornie odpalała race, bo dzięki nim jest lepsze widowisko. Ale to jej nie wystarczyło. Najpierw zaczęła działać w lokalnym stowarzyszeniu kibiców, od dwóch lat prowadzi we Wrocławiu projekt, który ma promować wśród fanów futbolu pozytywne pomysły i pomaga je realizować. Kiedy wrocławscy niepełnosprawni skrzyknęli się i postanowili, że jako pierwsi w Polsce zaczną grupowo jeździć na mecze, zaczęła im pomagać. Później poszła jeszcze dalej – została pierwszą Polką w zarządzie europejskiej federacji kibiców FSE i dziś reprezentuje interesy fanów z Europy m.in. przed UEFA. Podczas Euro 2012 jej zadanie to dbanie, by we Wrocławiu kibice z każdego kraju czuli się jednakowo dobrze, mieli pełną informację i wyjechali zauroczeni tym pięknym miastem. Niedawno zaczęła kolejny projekt obywatelski, w którym chce pokazać niedowiarkom, że kibic może być naprawdę wspaniałym człowiekiem i niekoniecznie jest taki, jakim go przedstawiają media. Sama jest tego najlepszym przykładem.
EksMagazyn: Znasz języki, uczestniczysz w konferencjach naukowych, lubisz literaturę i podróże – dla przeciętnego człowieka to nie jest obraz kibica. Skąd się wzięło twoje zainteresowanie futbolem?
Joanna Łaska: Mam to w genach. Mój tata na przełomie lat 70/80 grał w drugiej drużynie Broni Radom. Kiedy się urodziłam, bardzo chętnie zabierał mnie na niedzielne spacery na stadion Radomiaka – można więc powiedzieć, że to były moje pierwsze mecze w charakterze kibica. Piłka nożna była u nas obecna zawsze. Kiedy w 1993 roku graliśmy z Anglikami, pojechaliśmy z tatą i bratem na lotnisko, żeby zobaczyć Alana Shearera, który był naszym idolem. Później przeprowadziliśmy się do Wrocławia, trafiłam na stadion przy Oporowskiej i tak mi już zostało. Nigdy nie potrafiłam tego jakoś oderwać od całości mojego życia. Wiem, że przeciętny człowiek jest przekonany, że do bycia kibicem trzeba mieć wykształcenie co najwyżej zawodowe oraz być facetem w dresie, z papierosem w zębach i puszką piwa w ręce, ale to jest obraz często daleki od rzeczywistości, chociaż i takich „stereotypowych kibiców” spotyka się na stadionie. Ja jestem kibicem, magistrem politologii, człowiekiem pracującym dla innych tak samo naturalnie, jak inna osoba jest pielęgniarką, strażakiem czy architektem. Najważniejsza w tym wszystkim jest pasja, ona musi płynąć prosto z serca.
Ale nie każdy miłośnik futbolu staje się takim aktywistą. Właśnie jedziesz do siedziby UEFA, prowadzisz akcje dla kibiców niepełnosprawnych, wspierasz pozytywne inicjatywy kibiców we Wrocławiu, a nawet w całej Europie.
Zacznijmy od tego, że sama jestem po prostu kibicem, więc ci ludzie, to środowisko, to dla mnie najbliższe otoczenie, czuję się z nim związana i reaguję na wszelkie wydarzenia wewnątrz. „Od zawsze” wiedziałam, jaki jest społeczny odbiór naszego środowiska i nie potrafiłam się z tym pogodzić. To mnie uwierało i nie dawało spokoju, a że z natury jestem osobą, która woli walczyć o swoje, niż pokornie chylić głowę, to postanowiłam przyłączyć się do działań osób, które chcą coś zmienić. Ja nie odkryłam Ameryki, nie zaczęłam czegoś nowego czy innowacyjnego, takie działania już były prowadzone przez samych kibiców, dlatego wstąpiłam do Stowarzyszenia Kibiców „Wielki Śląsk”.
Później nawiązały ze mną kontakt osoby z Klubu Kibiców Niepełnosprawnych i to chyba był jeden z najważniejszych momentów w moim życiu, poznałam ich i pokochałam tak mocno, że od tej pory to zawsze oni stanowią priorytet w moich działaniach. To są moi znajomi, przyjaciele, najbliższe mi osoby i podejmowanie jakichkolwiek inicjatyw nakierowanych na nich wychodzi samo z siebie.
Wiele kobiet ma opory. Prof. Magda Środa jest kibicami przerażona i stawia ich w opozycji do gejów. Niektóre feministki przy okazji Euro 2012 podkreślają, że futbol to samczy sport, a dla kobiet miejsce w nim ogranicza się do półnagich ozdób.
Niby piłka nożna jest samcza, a to na meczach nie budzącej kontrowersji siatkówki (również kobiecej!) w przerwach standardem są tańczące i machające wszystkim, czym ich matka natura obdarzyła, cheerleaderki. Na meczach piłki nożnej takie zabawianie panów na trybunach na szczęście należy do rzadkości. Odnosząc się do tej opinii, to chyba jest ona najczęściej wypowiadana przez osoby, które na stadionach raczej nie bywają, a „kobiety–kibiców” kojarzą co najwyżej z modelkami biorącymi udział w konkursach na Miss Kibiców organizowanymi przez kluby czy organizacje piłkarskie.
Cały artykuł znajdziecie w X numerze EksMagazynu – w Empikach w całej Polsce.
CytujSkomentuj
Wydaje się spoko i bardzo odbiega od stereotypu „kibica” w Polsce