Łukasz Żelechowski, fot.: materiały prasowe
Fot.: materiały prasowe
Anna Chodacka
04/04/2011

Chcę przekraczać kolejne granice

EksMagazyn rozmawia z Łukaszem Żelechowskim, pierwszym niewidomym, który zdobył najwyższy szczyt Ameryki Południowej Aconcaguę

Czego nauczyła cię wyprawa na Aconcaguę?
Każdy ubytek w zdrowiu, jedzeniu, sprzęcie odbije się czkawką. Góry nie można lekceważyć bo ta się zemści

Kiedy zaczęła się twoja przygoda z górami?

Gdy miałem 9 lat pojechałem po raz pierwszy w Bieszczady, z siostrą i rodzicami. Przeszliśmy wiele kilometrów. A wiadomo, z górami łączy się muzyka, góralskie przyśpiewki, których lubię słuchać, grać i śpiewać. W czasie Festiwalu Zaczarowanej Piosenki w 2006 roku opowiedziałem Annie Dymnej o moim zamiłowaniu do gór …. W rok później zaproponowano mi wyprawę na Kilimandżaro, którą koordynował Piotr Pogon. No i wtedy wśród śmiałków, którzy mieli zdobyć afrykański szczyt znalazłem się również ja

Czyli najpierw było Kilimandżaro

W październiku 2008 roku stanąłem na tym szczycie. To była moja pierwsza przygoda z tak wysoką górą i wtedy poczułem miłość do ekstremalnych wspinaczek. Z tej perspektywy, którą mam dziś mogę powiedzieć, że to nie było aż takie trudne ale wtedy tak nie myślałem, bo było bardzo ciężko. Ja bardzo kocham góry, od zawsze po nich chodziłem. Na pamięć znam ścieżki w Bieszczadach, Tatrach, Beskidzie Niskim. Potem zdobyłem Elbrus z Jaśkiem Melą

Kaukaski Elbrus zdobyłeś za drugim podejściem

Tam wiał tak silny wiatr, że nie słyszałem osoby, która była przede mną. Przy pierwszym podejściu musiałem zrezygnować, ale dwa dni później zdobyłem ten szczyt przy bezchmurnym niebie i bezwietrznej pogodzie.

Podobno mieliście specjalny system wspinaczki na Aconcaguę
Arek Mytko (jeden z  czterech uczestników wyprawy), a wcześniej również Bogdan Bednarz, ratownik górski z Grupy Beskidzkiej GOPR , który towarzyszył nam do połowy drogi, szedł z przodu i trzymał linę, ja ją miałem zapiętą do uprzęży. Idący z tyłu Piotr Pogon poklepywał mnie przyjacielsko kijem po biodrze, sygnalizując przeszkody. System komunikacji był taki: lewe biodro – stuknięcie – przeszkoda przy lewym biodrze albo kamień przed lewą nogą. Prawe biodro to samo. Cały czas również byliśmy w łączności radiowej z Bogdanem, który zaniemógł i musiał pozostać w bazie głównej. Pierwszy odcinek trasy szliśmy głównie po kamieniach, szlak skręcał raz w lewo, raz w prawo. Bardzo się wtedy umordowałem

29 stycznia o godz. 14.35 stanęliście na szczycie Aconcagui

Szliśmy stromą, czterdziestostopniową rynną zwaną Canaletta, z osuwającym się gruntem, odcinkami zmrożonymi na kamień i zasypanymi śniegiem. Nie wiedziałem, czy mam iść na czworakach, czy w jakiś inny sposób mam sobie poradzić. Wtedy pojawiła się pierwsza myśl, żeby zawrócić i zaatakować ponownie. Ale wiedzieliśmy, że nasze organizmy tego nie zniosą. W końcu daliśmy radę, w ogromnej mierze dzięki polskiej grupie, którą spotkaliśmy na szlaku. Bez nich nie dalibyśmy rady pokonać ostatnich, najcięższych 300 metrów.  Kamienisty grunt, zmęczenie do granic wytrzymałości, wiatr i rozrzedzone powietrze nie ułatwiało. Po niemal 17-godzinnej nocnej akcji  zdobyliśmy szczyt

Co wtedy zrobiłeś?
Ukląkłem. Trzymałem flagę Polski ale nie miałem już sił. Po 20 minutach pobytu na szczycie zaczęliśmy schodzić. Na pierwszym odcinku nie było tak źle, ale od godz. 17 zacząłem się przewracać. Ja i Piotr mieliśmy zaburzenia świadomości. Nadaliśmy komunikat przez radio. Gdyby pogoda była lepsza przyleciałby po nas śmigłowiec. O 19 wyszedł po nas ratownik i namierzył nas podobno o 22.30. Nie wiem, bo nie pamiętam tego. Całe zejście to są jakieś strzępy obrazów.

Czy już zacząłeś myśleć o następnej wyprawie?

Oczywiście, że tak. Po głowie chodzi mi McKinley. Myślę też Górze Kościuszki ale ona nie jest zaliczana do Korony Ziemi. Moim celem, marzeniem jest właśnie Korona Ziemi. Kocham góry, to jest moja pasja. Aconcagua jest zdobyta ale muszę już myśleć na przód.

Co jeszcze oprócz wspinania się lubisz robić w życiu?

Ostatnio zaangażowałem się w robienie radia (przyp. red. – Radio IN – radiostacja tworzona przez niepełnosprawnych). Mam swoją audycję turystyczną. Montaż jest tym co mnie ostatnio bardzo mocno fascynuje. Do tego dochodzi zainteresowanie kresami, śpiewam góralskie piosenki. Zrobiłem kurs nurkowania. Tylko jeszcze nie skoczyłem z Wielkiej Krokwi na spadochronie.

Rozmawiała Anna Chodacka

Łukasz Żelechowski, fot.: materiały prasowe
Łukasz Żelechowski, fot.: materiały prasowe

Komentarze Dodaj komentarz (4)

  1. krysia59 09/04/2011 19:20

    CytujSkomentuj

    inni zdrowi narzekają a tu proszę jak ciekawe i piękne jest życie

  2. ekhem 10/04/2011 16:30

    CytujSkomentuj

    wspaniała historia, taka motywacja do działania, bo chyba nic nas nie ogranicza tak, jak własne wątpliwości i obawy…

  3. Dagmara 12/06/2018 02:56

    CytujSkomentuj

    Wooow! To prawda, motywacja jest do działania.

  4. Kolorowa 10/01/2020 11:57

    CytujSkomentuj

    Dokladnie.
    Czyli chciec to moc, bez kwekania.
    A to, ze przygotowania, watpliwosci czy pojawiajacy sie niekiedy zapewne strach to cos naturalnego.
    Czapki z glow za taki krok.

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.