EksMagazyn: Ilu masz znajomych na Facebooku?
Rafał Romanowski: 1054 (wersja z 10 września – przyp. red.), ale to o niczym nie świadczy. Zaręczam, że są to znajomi, których naprawdę znam i przynajmniej raz widziałem w życiu. Choć jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż niektóre firmy zakładając fanpage na FB, nie mają tylu znajomych, to w pewnym sensie jestem lepszy niż niektóre firmy. (śmiech)
Lubisz się lansować?
O lansie można rozmawiać pozytywnie, jednak trudno mi znaleźć definicję lansu, do której bym pasował. Nie, nie wydaje mi się, że to, co robię, to lans. Po prostu lubię podróżować, pojawiać się w interesujących miejscach, brać udział w ważnych wydarzeniach. Cenię ponadto elegancki ubiór. Uważam, że stosownym ubraniem dla mężczyzny jest oryginalne zestawienie elementów dobrego garnituru, czyli spodni, koszuli, marynarki, dobrej klasy krawatu w połączeniu z przyjemnym zapachem. Mężczyzna dobrze ubrany zwraca uwagę, a ja – owszem – lubię zwracać uwagę.
Dlaczego?
Bo wydaje mi się, że mam coś do powiedzenia.
Co takiego?
Przede wszystkim o tym, co robię w życiu. Dużo podróżuję i dużo piszę, staram się podpatrywać dobre rozwiązania za granicą i zastanawiam się, jak je przełożyć na nasz grunt. Jeśli ktoś zamyka się w polskiej, a zwłaszcza w krakowskiej rzeczywistości, to jest to najgorsze, co można zrobić. Podróżując, obserwując inne kultury można się czymś zainspirować.
To chyba nie wszystkim się podoba… Co byś zatem zmienił w Krakowie?
Wybudowałbym tu metro! To nie żadna futurystyka, czy fantasmagoria, tylko realny plan. Miasto w sercu Europy, które ma być celem dla rosnącej liczby turystów i chce być przyjazne dla biznesu, musi być przejezdne! Jeśli takie Bilbao może mieć metro, to dlaczego nie może go mieć Kraków? Co jeszcze? Poszerzyłbym niektóre ulice, zrobił podziemne parkingi, wysadził dworzec w powietrze i postawił na to miejsce coś porządnego…
Ile jest w Tobie z krakusa?
Mało. Jestem otwarty na świat i uważam, że wiele można i trzeba w tym mieście poprawić. Nie jestem na pewno centusiem, co nie znaczy, że wydaję miliony na podróże. Staram się podróżować tanio. Choć nocuję zawsze w dobrych hotelach. Uważam, że umiejętnie prowadzący się mężczyzna nie powinien nocować w 15-osobowym pokoju w podłym hostelu, no chyba, że ma na to ekstrawagancką ochotę. Nie musi się też lansować w super drogim. Z moich doświadczeń wynika, że można nocować w dobrym hotelu ale za bardzo przyzwoitą cenę. W Wiedniu spałem kiedyś w czterogwiazdkowym pięknym obiekcie za 40 euro, w Bilbao, w pięciogwiadkowym za 50. Da się.
Jesteś kosmopolitą?
Staram się. To nie tylko krążenie pomiędzy metropoliami Europy, ale spoglądanie też na inne kultury. Na Stany Zjednoczone, na Izrael, kraje arabskie jak Syria, Zjednoczone Emiraty, trochę Liban, Maroko, na czarną Afrykę jak Namibia, a nawet na turystyczno-idiotyczne perełki jak Seszele.
Jak zaczęła się Twoja miłość do podróżowania?
Ten moment i to miejsce, w którym się to wszystko zaczęło, to Finlandia. Spędziłem tam w 2002 roku miesiąc i zobaczyłem, że naród, który w porównaniu z Polską ma słabą historię, kiepskie miejsce na mapie, nie grzeszy najlepszą na świecie sztuką, równocześnie potrafi żyć pełną gębą, dysponuje sporymi pieniędzmi i zasłużenie bywa z siebie zadowolony. A u nas wszystko było wówczas takie… rozwalone…
Pamiętam jak łowiłem szczupaki nad brzegiem krystalicznie czystego jeziora Kivijärvi tuż przy granicy z Rosją, a starsza Rosjanka w chustce sprzedawała nieopodal wiejskie, pyszne masło. Smakowałem to masło z malinami i w jednym momencie poczułem się, jak postać ze sceny otwierającej „Doktora Faustusa” Tomasz Manna. Jak człowiek, który chce zmienić swoje życie. Jakoś wtedy zdałem sobie sprawę, że trzeba podglądać innych, inspirować się ich dobrymi pomysłami. Nie chciałem jednak nigdy wyjeżdżać z Polski na stałe, bo najlepiej jest wyjeżdżać i wracać. Dziś jestem po entej podróży zagranicznej i muszę powiedzieć, że stałem się dzięki nim innym człowiekiem.
Miejsce, które zaskoczyło najbardziej?
Dużo takich miejsc było. Ostatnio cypryjska Nikozja oraz Islandia. Ale niezmiennie Nowy Jork robi jednak na mnie mega wrażenie. Zresztą to chyba uczucie znane wszystkim nowojorczykom, poczucie takiego wow. Chętnie też wróciłbym kiedyś do marokańsko-portugalsko-francuskiej Essaouiry. To chyba najpiękniejsze miejsce, w jakim byłem.
Jak to robisz, że ciągle otaczasz się wianuszkiem pięknych kobiet?
Nie odnoszę takiego wrażenia. Jak już mówiłem, dobrze ubrany mężczyzna zwraca uwagę, więc może czasem komuś coś takiego na mój temat może się skojarzyć. Tak naprawdę przepis na kontakt z kobietami, ale i w ogóle ludźmi, jest bardzo prosty: nie warczeć na nie, nie wychodzić na chama i gbura i wykazywać zainteresowanie tym, co mówią. Takie rzeczy łatwo można podpatrzeć u mężczyzn, którzy radzą sobie dobrze w życiu. Staram się to robić. Ale wykładów, jak rozmawiać z kobietami nie będę prowadzić. Nie zamierzam robić sobie konkurencji. (śmiech).
Czy uważasz się za dżentelmena?
Owszem, mimo tego, że czasem kobiety z mojego otoczenia celnie zwracają mi uwagę, że pewne detale nie są we mnie idealne. Na przykład zapominam o jakiejś dacie, rozmowie, deklaracji czy o jakimś fakcie. Ale nigdy nie robię tego celowo, pracując jako dziennikarz w takiej masie informacji, zdarza mi się o czymś zapomnieć, a kobiety lubią, jak się pamięta o różnych rzeczach. Zawsze po takiej uwadze staram się poprawić. Inna kwestia – otwieranie drzwi od samochodu. Mam go od niedawna, na początku tak tym byłem nakręcony, że zapominałem otwierać swojej kobiecie drzwi. Ale teraz już pamiętam.
Co Cię intryguje w kobietach?
Inteligencja. Intrygują mnie rzeczy, które odkrywa się później, nie widać ich na pierwszy rzut oka. Bardzo mi imponuje, jeśli kobiety żwawo i konsekwentnie się realizują. Ja jestem mieszczuchem z Krakowa, który miał łatwiejszy start w życiu, niż, powiedzmy, moja rówieśnica urodzona w małej wiosce na Podlasiu. Taka osoba musi zawalczyć o swoją pozycję. I takie walczące kobiety robią na mnie wrażenie, samodzielnie, oryginalne, mające strategię na swoje życie, odróżniające się od szarej masy.
A co Cię zniechęca?
Prostactwo, takie w czystej postaci, wynikające z marnej osobowości. Brak poszanowania dla elegancji. Jeśli kobieta, która może być piękna, tak na zewnątrz, jak i wewnętrznie, na swoje własne życzenie jest szarą mychą, to jest katastrofa. Nie lubię też typu nudnej „cioci kloci”, szarej Polki, która na wakacje jedzie na last minute do Tunezji wykupując pakiet all inclusive, bo nie chce się jej szukać bardziej interesującej oferty. Nie powinno się zlewać się z szarą bezkształtną masą i rezygnować ze swojego charakteru. Nie lubię nijakości i ciągłego gadania o czymś bez działania. To zresztą dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn, ludzie myślą latami o jakichś planach i nie potrafią ich realizować.
Czego nie lubisz w innych mężczyznach?
Tego, że boją się wyróżnić z szarej masy. Szarość, dżinsy, t-shirt, koszula w kratkę, nuda bijąca z każdej strony, brak charyzmy, odwagi, żeby zawalczyć o coś, o to, żeby móc się rozwijać, zdobywać kobietę. Siadasz z takim facetem i wiesz, że zmarnujesz czas, a co dopiero ma powiedzieć związana z nim kobieta?
Czy ktoś Ci imponuje?
O tak, staram się otaczać interesującymi ludźmi. Mam wśród przyjaciół dyrygenta, publicystę, szefa jednego z największych portali w Polsce. Każdy z nich jest człowiekiem sukcesu. Tacy mężczyźni mi imponują, chciałbym im dorównać. Niestety takich facetów jest niewielu. Dookoła jest masa zupełnie przeciętnych chłopców. Jestem przerażony, że te biedne Polki mają taki mały wybór (śmiech).
Wkurzasz facetów swoim wyglądem?
Pewnie tak. Uważam jednak, że budżecie każdego mężczyzny powinna się co miesiąc znaleźć pewna suma na dobry wizerunek. Jak się ma jeden wysłużony garnitur, t-shirt, jedną parę dżinsów i kiepskie buty, to jak może komuś zaimponować na pierwszy rzut oka?
Co myślisz o mężczyznach typu „macho”?
To jest śmieszne. Ale przegięcie w drugą stronę, metroseksualność, żelik, łazieneczka, peelingi i maski, to z kolei jest potwornie miałkie i strasznie niemęskie.
Czy Rafał Romanowski, podróżnik, wykładowca i publicysta, ma jakieś kompleksy?
Oczywiście. Znam mało języków obcych. Znam w miarę dobrze angielski, trochę fiński i to wszystko. Chciałbym mówić po włosku, francusku i hiszpańsku bo te języki otwierają drzwi na świat. Nie umiem pływać, nie wiem, jak to się stało. Aha, mam wystającego zęba. Mam też nieustanne poczucie, że ciągle zrobiłem za mało…
Kobieta idealna?
Nie ma takiej, choć oczywiście mi codziennie wydaje się, że taką właśnie spotkałem. Ale chyba każda z kobieta ma w sobie coś z ideału, co może spodobać się rozmaitym mężczyznom. Nie ma takiej, która byłaby idealna, bo właśnie te kilka procent, które ci nie pasują w tej wymarzonej, stanowi o jej oryginalności. Ponadto nie da się żyć z ideałem. Przypomina mi się pewien felieton Ludwika Stommy w „Polityce”, o tym, jaki to doskonały jest poseł Platformy Jarosław Gowin i jakie to, „cudowne życie”, z pewnością prowadzi u boku Gowina jego małżonka. Co poseł PO nie powie – idealne, co nie doradzi – genialne, co nie zaproponuje – rewelacja. Chyba nie da się żyć z takim człowiekiem. Można się zanudzić na śmierć (śmiech).
Rozmawiasz otwarcie o seksie?
Oczywiście. Uważam, że to tak fantastyczna sfera życia, że nie można z niej robić żadnego tabu. Choć temat seksualności strasznie leży w Polsce, może dlatego, że Polacy są raczej ciency w te klocki…
rozmawiały: Anna Chodacka, Aneta Zadroga
CytujSkomentuj
Marniutki wywiad, a pan Romanowski sprawia wrażenie nadętego bufona, który – jak widać – poza pustym lansowaniem się, nie ma nic do powiedzenia. Smutne, w jaką stronę zmierza świat i co gorsza – przerażająca jest apoteoza pustki…
CytujSkomentuj
Miałam zajęcia z Rafałem. Najpierw wydawało mi się, że jest kompletnie oderwany od rzeczywistości, ale później rzeczywiście okazało się, że to facet, który naprawdę ma coś do powiedzenia, i co najważniejsze, mówi swoje, a nie powtarza po innych. Za to powinno się cenić ludzi:) Rafał, pozdrawiam:)
CytujSkomentuj
No, dość to straszne… Miałam tę nieprzyjemność pracować z Romanowskim – sam jest cienki w jakiekolwiek klocki oprócz czczej gadaniny i wybujałego ego. Wyjątkowo małomiasteczkowy kosmopolita…:)
CytujSkomentuj
mysle, ze jak ktos krytukuje R.R. to jest po prostu zazdrosny. jest to mezczyzna, ktory ma wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia, jest madry, inteligentny i ciekawy- po prostu jako czlowiek. nadetnym bufonem nie jest na pewno. pozdrawiam R.
CytujSkomentuj
Także miałam okazję spotkać Rafała. Na początku robi wrażenie bufona, kiedy jednak porozmawia się z nim to widać, że to mężczyzna, który ma coś do powiedzenia i ze sporym dystansem do siebie
CytujSkomentuj
Rafał to fajny facet. Ekscentryczny i denerwujący wielu ludzi, ale tak mi się wydaje, że ze sporym dystansem do tego całego lansu;)) Pozdrawiam, Rafał!
CytujSkomentuj
Oj, Roman artykuł miał być autoryzowany a ty takie pierdoły pozwalasz Pannie Anecie pisać…
CytujSkomentuj
Król Krakowskiego Glancu !
CytujSkomentuj
MEGA ! Pan Romanowski moim totalnym wzorem:)
według mnie z pewnością należy do ludzi, których warto podziwiać i naśladować
miałam z nim tylko kilka wykładów, ale widać od razu tę pozytywną energię, entuzjazm, klasę, zainteresowanie absolutnie wszystkim
to jest to!
CytujSkomentuj
Marny wywiad. Widać, że większość komentujących przeczytała go głównie dlatego, że Rafał Romanowski jest ich znajomym. Oczekuję po samym piśmie wyższej jakości i wywiadów z ludźmi, którzy mają coś do powiedzenia. Dla mnie fircyk, który się ‘lansuje’ i jest zakochany sam w sobie nie jest interesujący.