EksMagazyn: Czym zajmuje się trener relacji damsko – męskich?
Grzegorz Cieślik, HolisticMind: Uświadamianiem procesów, jakie zachodzą pomiędzy kobietą a mężczyzną. Trener pokazuje, w jaki sposób się komunikować, by podejmować korzystne decyzje w związku. Oczywiście nie ogranicza się to tylko do związku, ale chodzi o ogólne relacje z kobietami. Może to być przyjaciółka czy szefowa w pracy.
Z jakimi problemami przychodzą do pana mężczyźni?
Głównie z nieśmiałością, brakiem pewności siebie (co jest fascynujące, bo czy istnieje ” siebie”? ), brakiem umiejętności rozmawiania z kobietami.
A z czym przychodzą kobiety?
Kobiet jest dużo mniej. Ale gdy są, to powtarzającym się problemem jest relacja w związku. Chcą wiedzieć, jak ją budować, jak nie dopuszczać do nieporozumień. Jak wychodzić z „kryzysu” związkowego.
Podobno wyprasza pan ze szkoleń panów, którzy przychodzą tylko po poradę, jak zaciągnąć kobietę do łóżka.
Mam dwie reakcje: pierwsza to propozycja przeramowania sobie tej decyzji. Tzn. pokazuję takiemu mężczyźnie, że to nie kurs zaliczania. To wiedza na temat budowania pozytywnych relacji. Gdy facet tylko zalicza kobiety, nie liczy się z ich uczuciami. A to już nie jest pozytywna relacja. Inaczej się ma sytuacja, gdy kobieta też liczy tylko na seks i nic więcej. Ale do tego nie trzeba mojej pomocy. Druga moja reakcja (gdy pierwsza nie zadziała): rezygnuję ze współpracy. Nie uczę „zaliczania kobiet”.
Co uważa pan za sukces po szkoleniu?
Sukces widzę już podczas szkolenia. Otwartość i chęć zdobywania wiedzy. Przełamanie barier, ograniczeń i walka ze słabościami. Bo to jest „ukryty” cel pracy z klientem. Po szkoleniu oczywiście trzeba tę wiedzę rozwijać. Więc tutaj sukcesem będzie konsekwencja, a co za tym idzie – efekty. Efekty w postaci np. polepszenia relacji z przyjaciółką czy dziewczyną, ale również w zawieraniu nowych znajomości.
Czy powiedziałby pan, że współcześni mężczyźni są nieśmiali?
Nieśmiałość jest sposobem reagowania na bodźce w świecie zewnętrznym. Każda, nawet najbardziej nieśmiała osoba, bywa w pewnych kontekstach swojego życia bardzo śmiała. Więc nie ma osób stuprocentowo nieśmiałych. Wszystko zależy od kontekstu. Znajdujemy te konteksty, w których występuje nieśmiałość i pracujemy nad nimi. U mężczyzn – bardzo ogólnie oczywiście – można powiedzieć, że bodźcem na nieśmiałość jest ocena kobiety. Każdy mężczyzna chce być ogierem, supermanem, modelem, itd. Brak pewności siebie sprawia, że tworzy sobie swój obraz w głowie jako źrebaka, Jasia Fasolę i brzydala. To sprawia, że nie jest śmiały w relacji z kobietą. Zaczyna się zamykać i wycofywać. Najgorsze jest to, że ten proces się dzieje, zanim nastąpi spotkanie czy podejście do kobiety.
Dlaczego nie lubi pan być nazywany uwodzicielem?
Wielu ludzi, kiedy słyszy „trener uwodzenia „, już ma zdanie na temat tegoż trenera i szkolenia. Kobiety się bulwersują, a mężczyźni kojarzą to z nauką „wyrywania kobiet na seks”. To jest nieprawda. Dlatego staram się jak mogę nie używać tego słowa. Ma ono negatywny wydźwięk. Kiedyś „na praktyce”, w galerii handlowej zrobiłem eksperyment. Podchodziłem z kursantem do kobiet i mówiłem: „Witaj, jestem trenerem rozwoju osobistego i właśnie uczę Marka uwodzenia. Chcę abyś…”. To był koniec rozmowy. Kobiety słysząc „uwodzenie” uciekały. Ale gdy podszedłem z tekstem: „Witaj, jestem trenerem rozwoju osobistego i właśnie uczę Marka relacji damsko-męskich”, w tym momencie rozmowa zazwyczaj dopiero się zaczynała. Wniosek? „Relacje damsko-męskie” sugerują, że kryje się za tym coś ciekawego i wartego czasu. A „uwodzenie” sugeruje manipulację i seks. Ten schemat powtarza się cały czas. Dlatego, zamiast zagłębiać się w znaczenie manipulacji, wolę zmienić nazwę z uwodzenia na relacje damsko-męskie.
Jak sprawia pan, że mężczyzna staje się bardziej śmiały w stosunku do kobiet?
Pokazuję mu, kim naprawdę jest. Ile jest wart. I rozbijam mu iluzję na własny temat: „Jestem taki, owaki, kobiety mnie nie zechcą”. To nie jest prawda. Ciekawy jest jeden fakt. Na siłowni, gdzie trenuję mężczyzn w zakresie budowania sylwetki, jeszcze nigdy nie widziałem i nie słyszałem, by mężczyźni przyznawali się do słabości. Zawsze pokazują, że są twardzi. Wtedy są pewni siebie i nic więcej ich nie obchodzi. Mają cel – podnieść ciężar. Wszystko inne się nie liczy w danym momencie. Szkoda, że w kontakcie z kobietą wszystko inne się liczy.
Czy są „ćwiczenia w terenie” na pańskich szkoleniach?
„Ćwiczenia w terenie” – znów słowa zakazane. Brzmi jak polowanie na zwierzynę. Ja bym to nazwał doświadczeniami. Tak, oczywiście doświadczenia są elementem szkolenia. No bo gdzie je zdobyć, jak nie w bezpośrednim kontakcie z kobietą? Z tą różnicą, że ja nie kotwiczę negatywnych stanów kursantowi podczas doświadczenia. Chodzi o to, że gdy mężczyzna podejdzie do kobiety, a jego celem jest zdobycie numeru telefonu – to bardzo prawdopodobne jest, że gdy nie dostanie go, to połączy sobie stan porażki z podejściem do kobiety. I tak stworzy się blokada przed kolejną próbą. Nazywa się to „kotwicą”. Taka kotwica jest niekorzystna, dlatego ja nie doświadczam mężczyzn w taki sposób. Uważam, że skoro nie potrafi jeszcze rozmawiać z kobietą, to po co mu jej numer? Więc najpierw uczę samej swobodnej rozmowy. A gdzie? Na przykład ze sprzedawczynią w sklepie. W marketach stoją hostessy reklamujące produkty. Przecież każdy może podejść do niej i porozmawiać. W ten sposób mężczyzna nie zakotwiczy sobie negatywnych stanów, bo rozmowa w sklepie ze sprzedawczynią jest bardziej „normalna społecznie” niż z zaczepioną na ulicy kobietą.
Cały materiał dostępny w 17. numerze EksMagazynu.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.