EksMagazyn: Jak pracowało ci się na planie sesji do damskiego Playboya? Nie miałeś oporów, by pozować nago?
Jacek Kramek: „Nic, co ludzkie nie jest mi obce”. Jeśli nagość to temat tabu, to nie w 21. wieku, tym bardziej dla osoby, która na co dzień pracuje swoim ciałem. Atmosfera, jaką tworzy Żaneta Niżnikowska (fotograf – przyp. red.) i Iza Faber (makijażystka – przyp. red) na sesji, była profesjonalna i twórcza. Czułem się bardzo swobodnie.
Czym zajmujesz się na co dzień?
Posiadam kilka profesji, które łączę w swoim życiu. Jedną z nich jest prowadzenie małej firmy z branży ogrodniczej, przyjaciele twierdzą, że jestem „Amerykańskim ogrodnikiem” (śmiech), mam podopiecznych, których prowadzę na siłowni jako trener osobisty, jestem profesjonalnym modelem fitness i zawodnikiem federacji IFBB w kategorii „Męska Sylwetka”.
Jakie są twoje ostatnie sukcesy w tej dziedzinie?
Cieszę się z każdej nowej aranżacji lub wykonanej rzetelnie pracy w swoich ogrodach, z każdego zgubionego lub nabudowanego kilograma moich klientów zgodnie z planem, jaki założyliśmy. Modelingowo cenię sobie najbardziej epicką rolę w reklamie Oshee for Wariorrs, przygodą było wcielić się w rolę starożytnego Spartanina, sportowo udało mi się zdobyć Vice Mistrzostwo Polski 2014 „Męska Sylwetka” i tytuł „Gold Motywatora roku” w konkursie Fitness Motywatory… Wszystkie te sukcesy cenię równie mocno!
Co robisz, żeby mieć tak wspaniałą sylwetkę?
Jeśli istnieje pojęcie „uzależnienia” od wysiłku fizycznego, to ja jestem tego przykładem. Sport towarzyszył mi od zawsze: grałem w klubie piłkarskim, brałem udział w każdych zawodach w przeróżnych dyscyplinach, duch rywalizacji i chęć zwycięstwa ciągle ciągnęły mnie do sportu. Teraz doceniam tamten czas, który przygotował moje ciało do pracy nad rozbudową atletycznej sylwetki. Kiedy odkryłem w sobie pasję, jaką jest bodybuilding, poświęcenia przyszły naturalnie, poparte latami przerzucania ciężarów, poszerzania swojej wiedzy treningowej, dietetycznej, wiedzy z anatomii i fizjologii ludzkiego organizmu, co nie oznacza, że jest mi lżej. Po prostu „nie narzekam, że mam pod górkę, kiedy idę na szczyt”.
Czy mężczyźni mają kompleksy na punkcie swojego ciała? Co byś im doradził?
Często taka sylwetka, jak moja budzi kontrowersje. Dlaczego? Bo nie jestem przeciętnym Kowalskim. Jeśli słyszę niepochlebne opinie na swój temat, to właśnie od tych, którzy mają kompleksy. Uśmiecham się tylko i idę dalej. Doceniam za to osoby, które przyjdą do mnie i poproszą o wskazanie właściwego toru, chcą żeby im pomoc, nie wstydzą się tego i osoby, które potrafią po prostu przybić mi „piątkę” i powiedzieć „dobra robota”, akceptują samych siebie takimi, jakimi są, bo nie wszyscy musimy posiadać ciało Adonisa, żeby czuć się wartościowym człowiekiem.
Męski facet to taki…
Który potrafi twardo stąpać po ziemi, postawić na swoim we właściwym momencie, posiadający siłę, którą emanuje i nie musi być to siła fizyczna. Ta wewnętrzna przydaje się dużo częściej. Nie żyjemy już w czasach, gdzie panuje prawo „dżungli”, ale hartowanie ciała, uszlachetnia i wzmacnia również charakter. Prawdziwy mężczyzna nie boi się też okazywania uczuć, potrafi dać poczucie bezpieczeństwa swojej kobiecie, darzyć ją uczuciem i mówić o tym.
Co najbardziej cenisz w kobietach?
Przyznam, że jestem typem wzrokowca. Cenię sobie kobiece piękno, cenię kobiety delikatne na pozór, a zarazem silne wewnętrznie, niedostępne, ale osiągalne, takie, które potrafią imponować innym, budzić powszechny zachwyt i dawać tyle ciepła, ile potrzebuje w danym momencie ich najbliższa osoba. Kobiety, które akceptują same siebie i znają swoją wartość, a podnoszą zarazem wartość swojego mężczyzny.
Gdybyś mógł spotkać się z dowolnie wybraną słynną kobieta, kogo byś wybrał?
Liv Tyler. Chciałbym zweryfikować jej podobieństwo do najważniejszej kobiety w moim życiu.
Męska rywalizacja czy raczej współpraca? Jak podchodzisz do relacji z innymi?
W życiu można współpracować i rywalizować zarazem. Sporty sylwetkowe nauczyły mnie tego, że można wspólnie trenować, motywować się, pomagać sobie i wspierać się swoimi spostrzeżeniami. A jednak, na scenie wychodzimy i rywalizujemy bark w bark o najwyższy cel, którym nie da się podzielić. Zawsze jednak sobie gratulujemy, nawet jeśli to nie my jesteśmy numerem 1, bo to, co wypracował kolega o miejsce wyżej, to jego zasługa, to jego wylana więcej kropla potu, lepsze predyspozycje lub forma dnia. Taki jest urok sportów indywidualnych. W życiu jest podobnie: zawiść czy zazdrość do niczego nie prowadzą.
Marzenie do spełnienia...
Nie jestem marzycielem, a raczej kowalem własnego losu. Stawiam sobie małe cele i dążę do nich. Wiem, że mocne fundamenty, aby zajść naprawdę wysoko, są absolutną koniecznością. Chciałbym, żeby towarzyszyło mi poczucie spełnienia w tym, co robię w życiu.
Fot. Żaneta Niżnikowska/NM Studio
www.nmstudio.eu
MUA: Izabela Faber
Asystent: Szymon Fit
CytujSkomentuj
Ależ wspaniała sesja i piękny facet!!! Ideał po prostu istnieje