EksMagazyn: Czy to prawda, że poznał pan Kayah w przyczepie samochodowej pełniącej rolę garderoby?
Krzysztof Kiljański: Poznałem Kayah już w dniu urodzin. Przynajmniej dziś tak myślę… Jesteśmy z tego samego dnia, miesiąca i roku.
Jakie było pierwsze wrażenie z waszego spotkania?
Jestem zauroczony niesamowitą aurą, która otacza Kasię i z niej emanuje. Jestem zauroczony Jej wrażliwością i talentem. Ten stan jest niezmienny od momentu naszego poznania.
Piosenka nagrana wspólnie z Kayah – „Bez Ciebie, nic” – stała się wielkim hitem, a pana solowa płyta „In The Room” zyskała status platynowej. Późny debiut w show-biznesie był ułatwieniem czy utrudnieniem?
Z show-biznesem mierzyłem się od wielu lat przed wydaniem albumu „In The Room”. A na wydawniczy debiut chyba nigdy nie jest za późno, jeśli jest on sukcesem.
Kobiety oszalały na punkcie pana niskiego głosu. Kiedy odkrył pan, że posiada dobry głos?
Próbowałem swych wokalnych sił w najróżniejszych ensemble’ach. Ale dopiero jazz pozwolił mi odkryć właściwą mi barwę. Jestem szczęśliwy, że mój głos działa na ludzi. Niektórzy mówią, że kojąco. To wielki komplement.
Jest pan nazywany polskim Sinatrą. Wyróżnienie, ale i wyzwanie…
Nie czuję się polskim Sinatrą, bo Frank jest jedyny i niepowtarzalny. Cenię go za bezkompromisowość, klimat, który tworzy i wspaniały Głos. Taki Głos zdarza się raz na wiek…
Cały wywiad do przeczytania w VIII numerze EkMagazynu! Już w Empikach w całej Polsce!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.