Medialność…
Kapela The Trash nie jest sztucznym tworem. Różnica jest jedynie taka, że spotkali się w niej muzycy z pewnym dorobkiem. Bardzo lubimy się prywatnie i chcieliśmy założyć zespół, w którym spotykamy się z przyjemnością, gramy sobie muzykę, a jeśli ludzie, przy okazji też będą mieli z tego radochę, to super!
Temperament…
Niestety, ja jestem ten najgorszy (śmiech). Jeśli chodzi o nasz skład, nie należymy do najspokojniejszych chłopaków pod słońcem.
Rock’n’roll…
W rozumieniu wiecznej zabawy, tabunów fanek i wciągania tony koksu to fikcja. O poziomie rock’n’rolla każdy powinien stanowić sam dla siebie. Dla każdego ta granica jest inna. Inaczej było w latach 80’, a inaczej jest to postrzegane teraz. Dla mnie widok 5 pijanych gości, z wystającymi brzuchami, potykających się o kable jest żenujący. Jeśli kupiłbym bilet i zobaczył muzyków w takim stanie – rzępolących, wyglądających jakby wyszli ze stodoły, nie byłbym zachwycony. Takie zagrywki to brak szacunku dla słuchaczy. A w dzisiejszych czasach muzyka jest sztuką, którą szanują zarówno twórcy, jak i odbiorcy. Być może uchodzi nam społecznie trochę więcej, natomiast nie chciałbym przeginać pały. I zachować proporcje, które oddzielają rock’n’roll od żenady.
Najgorsza wada…
Chciałbym być bardziej konsekwentny w działaniu. Niosą mnie emocje. Jeżeli coś czuję, mogę przenosić góry, a za chwilę zabiera mnie inna fala. Chciałbym mieć siłę i energię na robienie rzeczy cyklicznie, np. ćwiczenia. Zazwyczaj stagnacja mnie powala – jeśli trzeba coś robić regularnie, szybko mnie to nudzi. Tymczasem, w wielu aspektach życia, warto być konsekwentnym, bo przynosi to widoczne rezultaty. Oczywiście staram się, ale mogłoby być to prostsze!
Największa zaleta…
Mówienie o sobie, jakim to się jest cudownym, chyba nie ma sensu. Wolałbym się w ten sposób nie oceniać.
Najpiękniejszy komplement od kobiety…
Że mam bardzo duże przyrodzenie (śmiech).
Męski facet…
Zawsze podziwiałem mężczyzn, którzy potrafili być dobrymi ojcami, być w rodzinie, wziąć na barki odpowiedzialność – również za swój związek. I być w tym związku, a nie skakać w bok. Na pewno nie jest dla mnie męska banda napompowanych na testosteronie, łysych trolli. Żenuje mnie ich intelekt, sposób wypowiedzi, brak wrażliwości, postrzeganie świata i brak jakiejkolwiek refleksji. Nie przepadam za tego typu „modelem” mężczyzny.
Idealna kobieta…
Jak zacznę o tym opowiadać, to będzie można dojść do wniosku, że czekam na księżniczkę z bajki a tak nie jest. Chcę ufać, że znalazłęm taką a nie wiecznie gonić za swoim ego. Podobają mi się kobiety piękne, wiadomo… Z tym, że dla każdego definicja piękna coś innego oznacza. Nie jestem fetyszystą, jeśli chodzi o jakiś aspekt urody – np. tylko rude. Podobają mi się kobiety z długimi nogami, pięknym biustem, ładną twarzą – jak każdemu mężczyźnie na świecie. Nie onieśmielają mnie, wręcz przeciwnie – stymulują do nawiązywania kontaktu. Uwielbiam kobiety, u których piękno idzie w parze z wrażliwością, ciepłem, energią, takie które dają wsparcie i którym można zaufać. A w środowisku, w którym się obracamy, zaufanie jest towarem deficytowym.
Seks…
Jest bardzo ważny. Jeśli między ludźmi nie ma chemii, to choćby było nie wiadomo jak cudownie, taka relacja stanie się bardziej koleżeńska i, prędzej czy później, się rozmyje. Musi być ogień.
Kobiety nauczyły mnie…
Tego, jak być mężczyzną. Te doświadczenia były różnorakie. Bycie mężczyzną oznacza świadomość pewnych rzeczy, unikanie toksycznych relacji, podejmowanie decyzji. Miałem dosyć barwne życie i zarówno te złe, jak i dobre historie, wywarły na mnie wpływ. Bez jednych i bez drugich nie byłbym tym, kim jestem teraz.
Dojrzały mężczyzna…
Znam takich, którzy są wiecznymi chłopcami. Nie ma tabelki „od do”, która pozwalałby to ująć w ramy wieku. Tak, jak dziecko jest białą kartką, tak mężczyzna, załóżmy kończy 18 lat i idzie w życie. Dostaje parę strzałów, które bolą, odnosi zwycięstwa, porażki – to go kształtuje. Każdy ma inny margines oceny tego, co się dzieje, życia i samego siebie. Też byłem chłopcem, całkiem niedawno.
Szczęście to…
Żeby osiągnąć stan szczęścia, powinienem dostarczać do organizmu, w formie kroplówki, mieszankę adrenaliny i środków uspokajających. Mówi się, że na pewnym etapie trzeba coś wybrać. Moim zdaniem, żeby osiągnąć idealną mieszankę obu tych składników, trzeba bardzo dobrze znać samego siebie i wiedzieć, czego się potrzebuje w danym momencie. Wtedy można tym sterować. Być może to jest piękne w życiu? To poszukiwanie równowagi?
Rozmawiała: JJ
Piotr Konca – gitara/voc
Gitarzysta zespołu Ira, The Trash. Współpracował z takimi artystami jak Patrycja Markowska, Magda Femme, Sylwia Wiśniewska, Justyna Steczkowska i inni.
fot. NM Studio/Łukasz Marciniak
Cały materiał znajduje się w 16. majowo – czerwcowym wydaniu EksMagazynu.
CytujSkomentuj
Nonooo jaki wywiad aż się ciepło zrobiło mimo, że pan Piotr wygląda bardzo dobrze i na tym wiele osób by się mogło zatrzymać to widać, że facet ma w głowie swój plan na życie i go realizuje konsekwentnie, z wiedzą co ma robić dalej. Wszystkiego dobrego życzę i spełnienia marzeń!