kaliszikona
JJ
18/09/2015

Ryszard Kalisz: Jestem wytworem kobiet

Oficjalnie: adwokat, poseł na Sejm RP, były Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nieoficjalnie: miłośnik tęczowych jeleni (wiszą w gabinecie), przyjaciel ludzi, były kajakarz. I nigdy nie daje się ograć w debla

EksMagazyn: Podobno wypromował pana Janusz Zaorski?
Ryszard Kalisz:
Pierwszy mój występ przed kamerami, w wieku 14 lat, miał miejsce w filmie „Awans”, który Janusz Zaorski kręcił koło Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Pojawił się w towarzystwie asystentki. Pamiętam, że przyjechali fiatem 125p na nasz kemping i poszukiwali charakterystycznych postaci: z gitarami, długimi włosami i pacyfami na szyjach. Ja w takim gronie byłem i tym samym zostałem statystą. Graliśmy zupełnie epizodyczne role. Można więc powiedzieć, że Janusz Zaorski dał mi możliwość medialnego debiutu.

Ryszard Kalisz z długimi włosami? Przyznam szczerze, że ciężko mi to sobie wyobrazić…

A jednak, całą szkołę średnią nosiłem długie włosy. Obciąłem je dopiero przed studiami. Wychowałem się w Warszawie na Bielanach, chodziłem do liceum imienia Traugutta. To była szkoła o najwyższym poziomie matematyki i fizyki i bardzo wysokim innych przedmiotów, ale dyrekcja nie wprowadziła obostrzeń dotyczących wyglądu. Dziewczyny mogły nosić rozkloszowane spodnie, podarte dżinsy, a chłopcy dowolne fryzury. Co wieczór słuchaliśmy rockowej muzyki tego czasu: Deep Purple, Led Zepeelin, Yes, a jednocześnie dosyć dobrze się uczyliśmy. Zresztą, do tej pory znam sporo osób z tamtego kręgu, które gdzieś tam się wybiły.

Był pan grzecznym młodzieńcem?

Próbowaliśmy żyć w nieco inny sposób. Ci ludzie w wieku nastoletnim chcieli być bardziej kolorowi, otwarci, zaczytywali się w „Skowycie” Allena Ginsberga, lubili się spotykać, dyskutować, chcieli być szczęśliwi. Szczerze mówiąc, świadomość ówczesnej rzeczywistości była dosyć nikła, a w szczególności tej politycznej. To były lata 70. Na Bielanach, tam gdzie się wychowałem, rządziła wesoła młodzież, ale kilka bloków dalej było środowisko robotnicze. Te dwie grupy się nie znosiły.

„Byłem i jestem człowiekiem o lewicowej wrażliwości” – mówi pan o sobie. Co to jest ta lewicowa wrażliwość?
Dla mnie oznacza to zupełnie naturalny szacunek dla drugiego człowieka, dla prostej pracy, dla tego, który zbiera pieniądze bądź złom na ulicy, szacunek dla białego kołnierzyka pracującego w banku i dziewczyny ze szpitalnej recepcji wysłuchującej codziennie narzekań, którym nie jest winna. Lubię rozmawiać z takimi ludźmi, również z menelami warszawskimi, że się tak kolokwialnie wyrażę.

I o czym pan z nimi rozmawia?
Zdziwiłaby się pani… O wielu sprawach, to niejednokrotnie bardzo inteligentni ludzie. Jeden z moich zaprzyjaźnionych meneli z Żoliborza, jak już go zamknęli za jakąś drobną kradzież, napisał do mnie list: „Jestem tym, z którym tak często prowadził pan intelektualne dyskusje.” A jednocześnie mam to szczęście, że znam najważniejsze osoby w Polsce i na świecie. Jeśli chodzi o moje rozmowy z ludźmi, mam dużą rozpiętość możliwości.

Jakie są tak naprawdę relacje między posłami? Na ekranach okładacie się po głowach, a w kuluarach podajecie sobie ręce? Ma pan przyjaciół z PiSu?
Tak, mam trochę przyjaciół w PiSie, ale odeszli do PJN. To była grupa, z którą potrafiłem rozmawiać. Mam znajomych w PO. Doskonale rozumiem się z feministkami…

A z „moherami” też by się pan dogadał?
Oczywiście! Prowadziłem miłe pogawędki z paniami pod Pałacem Prezydenckim, ale tylko, jeśli stały w dwu, trzyosobowych grupach. Kiedy pojawia się większy tłum, zawsze ktoś z czymś wyskoczy.

Skąd wzięła się pana niebywała otwartość?
To zdecydowanie kwestia charakteru. Najpierw u ludzi widzę dobro, dopiero potem zmieniam zdanie. Uważam, że każdy niesie w sobie jakąś wartość. Trzeba się dowiedzieć, dlaczego tak myśli, jak myśli.

Lubi pan też dać popalić swoim rozmówcom. Iść pod prąd, zrobić małą, intelektualną prowokację…
Ale oczywiście! Mam to po mamie. Lubię czasem pożartować, ponabijać się z ludzi. Zrobić gest, który zmusi kogoś do głębszej refleksji nad swoim postępowaniem… A jeśli mają się zmienić, muszą najpierw posiadać wiedzę, że w ich zachowaniu, bądź postrzeganiu świata jest coś niewłaściwego.

kaliszikona
kaliszikona

Komentarze Dodaj komentarz (1)

  1. Iza 21/11/2012 01:12

    CytujSkomentuj

    Fajnie, kiedy mężczyzna ma coś więcej do pokazania niż tylko ładne ciało i buzia, a taki, który wręcz przeciwnie, ma tylko to coś innego, a mimo to potrafi zachwycić kobietę to już coś naprawdę wyjątkowego:)

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.