EksMagazyn: O czym jest pana najnowsza płyta „Ikona”? Powiedział pan, że jest dla tych, którzy lubią muzykę, a nie łomot.
Stan Borys: Śpiewam wiersze, które recytowałem w czasach młodości – Adama Mickiewicza, Jana Pawła II, Agnieszki Osieckiej – mojej sąsiadki jeszcze sprzed wyjazdu do USA. Mam nadzieję, że moje piosenki kogoś dotkną, że będą mieć w sobie to, co ma na przykład „Jaskółka”, która, mimo tylu lat, wciąż wzrusza publiczność.
Polacy kochają „Jaskółkę uwięzioną”. Jak pan się odnajduje w tym utworze po tylu latach?
Za każdym razem, kiedy ją śpiewam, mam inne odczucia wykonawcze i inne emocje.
Pamięta pan swój pierwszy występ w Opolu?
Tak i to bardzo dokładnie. To był 68. rok. Występowałem w pożyczonych butach, bo nie stać mnie było na nowe, garnitur sam sobie sprawiłem. Nie stresowałem się, bo nie miałem na to czasu. Tremę zawsze przekuwałem w dbałość o to, żeby dobrze brzmieć.
W Hollywood powstał o panu film dokumentalny nagrodzony dwiema ważnymi nagrodami.
„Wolność jest jak płomień, kiedy gaśnie, to nie ma wolności” – to cytat z filmu, w którym wyrażam pewną utopię wolności. Próbujemy ją złapać, bo w pewnym sensie jest nam stale odbierana. Przez politykę, przez nasz własny strach. Mieszkam od wielu lat w Stanach, gdzie pojęcie wolności jest inaczej ukształtowane niż w Polsce. Jest ona związana z pewną dyscypliną i szacunkiem do drugiego człowieka. 250 narodowości, które żyją w jednym miejscu musi ze sobą współgrać według jasnych zasad. My, jako społeczeństwo, musimy nauczyć się przestrzegać praw, które sami tworzymy.
Gdzie czuje się pan najbardziej wolny?
W miejscach, gdzie jest cisza, spokój, przestrzeń na swobodę ducha. Tak czułem się zawsze na środku amerykańskiej pustyni, w kanionach San Diego i w naszych Bieszczadach.
Cały materiał jest do przeczytania w 23. numerze EksMagazynu.
Rozmawiała: Joanna Jałowiec
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.