To już przeszłość. Dziś Dzień Kobiet panie świętują po swojemu. I celebrują też coś innego niż kilka dekad temu.
Kiedyś walczyły o swoje prawa, przede wszystkim te wyborcze. Ta walka zaczęła się jeszcze na przełomie XIX i XX wieku – w Europie i Ameryce Północnej. Narodowy Dzień Kobiet obchodzono po raz pierwszy w 1909 roku USA, wspominano wtedy strajk pracownic przemysłu odzieżowego. Kobiety protestowały przeciwko fatalnym warunkom pracy. A już rok później Międzynarodówka Socjalistyczna ustanowiła oficjalne święto. Jeden dzień, chociaż jeszcze nie wybrano daty, miał być tym, w którym mówiono o idei praw kobiet – taki zalążek zmian społecznych, obyczajowych i gospodarczych. Kobiety upomniały się o siebie – po raz pierwszy powiedziały głośno, że są gotowe do pełnienia funkcji publicznych, że chcą współdecydować, zyskać podmiotowość.
Umęczone nadskakiwaniem
Międzynarodowy Dzień Kobiety obchodzono po raz pierwszy w 1911 roku w Austrii, Danii, Niemczech i Szwajcarii, dwa lata później w Rosji (w Polsce w 1924 roku). A potem utknęliśmy na kilka dekad w PRL-u i Dzień Kobiet celebrowano hucznie, chociaż według jednego wzorca.
Puste półki, kolejki w sklepach – peerelowska codzienność. Ale 8 marca kobiety w zakładach pracy były obdarowywane, czy hojnie? W czasach ogólnego niedoboru każda para rajstop czy paczka kawy była na wagę złota. Do tego nieśmiertelny goździk.
- Problem w tym, że tego dnia kobiety wcale nie odpoczywały. To one w zakładach pracy przygotowywały uroczystości i poczęstunki dla mężczyzn. Wszystko było przeraźliwie przewidywalne, jak ten czerwony goździk – mówi Monika Frenkiel, autorka projektu „100 niezwykłych Polek na 100-lecie odzyskania niepodległości”, który realizowała w mediach społecznościowych. – Umęczone usługiwaniem i nadskakiwaniem mężczyznom były nagradzane przede wszystkim pochwałą i „akademią ku czci”.
Święto wyglądało dokładnie tak samo we wszystkich krajach byłego bloku wschodniego – w Bułgarii, Polsce, Czechach, NRD, na Węgrzech, Rumunii.
Miłym paniom sukcesów w pracy
To, o co walczyły nasze prababki, lata socjalizmu wykoślawiły. Gomułka przekonywał, że kobiety odgrywają ważną rolę w każdej dziedzinie gospodarki, a tak naprawdę był dość konserwatywny obyczajowo. Władza ludowa kochała kobiety, a i owszem, ale najbardziej te, które budowały PRL, były „towarzyszkami”, rodziły i wychowywały obywateli/obywatelki, stały w kolejkach, gotowały obiad z tego, co udało im się kupić. Inna kobieta w PRL-u nie istniała.
W Dniu Kobiet życzono im sukcesów w pracy zawodowej, szczęścia w życiu osobistym, pociechy z dzieci („Miłym paniom” – tak zaczynały się życzenia). Włókniarki, kucharki, traktorzystki, ekspedientki, pielęgniarki – każda dostawała to samo i tyle samo.
Jednak kobiety znały swoją wartość, PRL nie pozbawił ich kobiecości, chociaż możliwości zadbania o siebie miały mniej niż dzisiaj. Nie rezygnowały z makijażu, bywały u kosmetyczek, fryzjera – może nie tak często, jak panie dyrektorowe, to fakt.
Szczęśliwie PRL się skończył. I tu kłopot – co zrobić z Dniem Kobiet? Obchodzić? Przecież kojarzy się z czasami słusznie minionymi. Nie obchodzić? Nie wypada nie świętować. No właśnie, czego? Kobiety nie czuły się specjalnie traktowane w tym dniu, życzenia od rady zakładowej były zawsze formułkami, goździk usechł.
Powrót do źródła
Zachodni świat przyniósł nam inne święto – Walentynki. Wydawało się nam, że spokojnie może zastąpić Dzień Kobiet. Nie udało się, na szczęście. Przypomnieliśmy sobie historię walki o prawa kobiet, którego symbolem był przecież 8 marca, wróciliśmy do idei równouprawnienia, podmiotowości, emancypacji. Komunistyczne święto znów stało się świętem praw kobiet, organizowano manify, chociaż trochę podzieliliśmy się – jako społeczeństwo – na zwolenników 8 marca i przeciwników. Wiadomo – socjalistyczny rodowód, wtłaczanie w schemat, a z drugiej strony walka o najważniejsze wartości.
Dzień Kobiet zostanie jeszcze długo w zbiorowej pamięci (są w niej przecież nie tylko traumatyczne przeżycia). Dziś panie chcą świętować po swojemu, wiele przekonuje, że Dzień Kobiet nie musi być akurat 8 marca, można celebrować w każdym innym dniu, a najlepiej codziennie. To się przyjęło, zwłaszcza w pokoleniu 30-, 40- i 50-latek.
Co robi się dziś w Dzień Kobiet? Na przykład kupuje się przyjaciółkom książki o kobietach albo odwiedza się miejsca związane z pierwszymi sufrażystkami i emancypantkami, a tych – jak pokazał projekt Moniki Frenkiel mamy w polskiej historii mnóstwo. Idzie się na feministyczne wykłady, albo – spędza czas z córkami.
Wykąp się w lesie
Modne stały się „kąpiele leśne” (shinrin-yoku). O co chodzi? Rzeczywiście o kąpiel, chociaż nie w wodzie, raczej zanurzenie się w otaczającej przyrodzie. I wbrew pozorom nie trzeba czekać na taką przyjemność do lata, w marcu natura już się budzi. Chłonięcie lasu, ale może też być i ogród czy łąka, jest niczym innym, jak budowaniem relacji z naturą, odkrywaniem jej, słuchaniem. Wydaje nam się, że w lesie wszystko znamy – gatunki drzew, zwierzęta – a jednak można spojrzeć na florę i faunę inaczej.
Wiele jest takich miejsc, w którym warto wziąć kąpiel leśną – Bieszczady, Podhale, Dolny Śląsk i Mazury. Kąpiel leśną można połączyć z pobytem po sąsiedzku – w pensjonacie, hotelu, agroturystyce, a kto chce – nawet i w pałacu. Jest takie miejsce na Warmii i Mazurach, które nie dość, że ma kilkusetletnią historię, to jeszcze tonie w zieleni – to zabytkowy kompleks Pałac Mortęgi Hotel&SPA. Czy będzie coś przyjemniejszego niż chłonięcie natury w otoczeniu parku urządzonego w stylu angielskim? Kontakt z naturą i zwierzętami to w końcu rodzaj dbania o siebie.
- No właśnie, zmieniła się definicja dbania o siebie, rozszerzyła. To już nie tylko masaże, wizyta u kosmetyczki czy manicure. Kobiety chcą dbać również o swoje wnętrze i – bardzo ciekawa obserwacja – być ze sobą, w swoim gronie – przekonuje Monika Frenkiel. – Ciekawe zjawisko nam się pojawiło – „kręgi kobiet”. To nic innego, jak celebrowanie obecności innych pań. Kiedyś było to haftowanie, darcie pierza, dziś spotkania kręgów kobiet. Kobiety uczą się kochać siebie, akceptować zmiany i mają w tym wsparcie samych siebie. Bo krąg jest plemieniem, społecznością kobiet świadomych. Zawsze chodzi w nich o wspólnotę przeżyć, doświadczeń, o siostrzeństwo.
Rozpieszczajmy się
Gdzie spotykać się w takim kręgu? Tam, gdzie czujemy się bezpiecznie. Możemy spotkać się u znajomej naszej znajomej albo jechać za miasto, poszukać idealnego miejsca. Niewątpliwie takie miejsce, jak wspomniany wcześniej Pałac Mortęgi, ma to coś – kameralność, intymność, a na dodatek patronuje mu kobieta niezwykła – Magdalena Mortęska (była mniszką, a walczyła o to, żeby młode dziewczyny miały dostęp do edukacji!).
- Kobiety powinny się rozpieszczać, zasługują na wszystko, co najlepsze. I dlatego zapraszamy panie do celebrowania Dnia Kobiet w Pałacu Mortęgi – zachęca Agata Szymańska z Mortęg. – To czas spędzony wśród natury, w ciszy, wypełniony relaksem i dobrą kuchnią.
- A może kobiecy rytuał saunowy albo aqua aerobik? Autorskie zabiegi inspirowane technikami i filozofią masażu tajskiego, ajurwedyjskiego, polinezyjskiego? Wszystko w eleganckich wnętrzach pałacu. Najważniejszy jednak jest, i zawsze będzie, szacunek do siebie nawzajem – dodaje Magdalena Cherkowska z pałacowego SPA.
Gdziekolwiek nas poniesie w ten dzień albo dni (data to tylko umowa) – czy to Berlin, Praga, Budapeszt, Mazury, polskie morze – ma być niecodziennie. Skoro już panie odebrały swoje święto mężczyznom (oj, byli beneficjentami nieraz), chcą obchodzić je po swojemu. I nie zawsze musi być perfekcyjnie, niech będzie po prostu naturalnie.
źródło: materiał powstał we współpracy z Partnerem – Pałacem Mortęgi Hotel&SPA
CytujSkomentuj
Kobiety powinny mieć swój dzień każdego dnia w roku, anie tylko 8 marca