Białe budynki z niebieskimi okiennicami i odrzwiami, przeplatane jasno – żółtym piaskiem, mnóstwo luksusowych mini-kurortów w stylu kolonialnym, piaszczyste plaże, konne przejażdżki brzegiem morza, surferzy łowiący fale, a wieczorami rozlegające się z tarasów przy dźwiękach gitary francusko-hiszpańsko-arabsko-angielskie opowieści… Essaouira jest właśnie taka, bajecznie, biało – błękitna. Nawet logo Coca Coli zmienia tu swoje barwy z czerwono- na niebiesko-białe…
No i plaża. Jeśli nad morze do arabskiego kraju, to tylko w Ramadanie. Na piasku sami turyści i to nieliczni. Arabowie przemykają gdzieś obok, proponując ciasteczka, okulary i miejscową biżuterię. Nikt poza obcokrajowcami się nie opala, mało kto wchodzi do wody. Wszystko właśnie przez, a może dzięki Ramadanowi.
Właściwe centrum miasta stanowi spora medina (czyli coś na kształt europejskiego rynku, otoczone murem targowisko znajduje się w każdym mieście – przyp. red.), pełna wąskich uliczek i zakamarków. Można tu dostać dosłownie wszystko. Od ubrań, biżuterii, elektroniki, po wonne przyprawy, owoce, pieczywo, mięso, ryby, świeże krewetki i dopiero złowione ośmiornice prosto z portu, który usytuowany jest we wschodniej części plaży. Ważne, żeby w wędrówkę po medinie zabrać ze sobą lokalnego przewodnika. Inaczej turysta nie ma szans się nie zgubić.
Będąc w tym mieście, w którym Orson Welles kręcił jeden ze swoich filmów, a Jimmi Hendrix spędzał wakacje, nie sposób nie usłyszeć o Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Gnawa. To wydarzenie rokrocznie, od ponad dwunastu lat, zamienia portowe miasteczko w tętniące życiem serce Maroka. Młodzież z Casablanki, Rabatu i Marrakeszu w dredach i ubraniach punkowej subkultury, oraz kolorowych koszulkach z twarzą Boba Marley’a przyjeżdża tu w przepełnionych autobusach. Nikt nie chce przegapić największego i najbardziej kosmopolitycznego festiwalu w Maroku, jeśli nie w całej Afryce! Na festiwal zawitały światowe gwiazdy: Joe Zawinul czy Pat Metheney. Ale Essaouira już w latach sześćdziesiątych kusiła mistycyzmem i muzyką Gnawy. Randy Weston, Archie, Jimi Hendrix, Cat Stevens, Led Zeppelin również pokochali to portowe miasteczko. Nic dziwnego, że każdy turysta zostaje to co najmniej dwa razy dłużej niż planował nie widząc i nie czując Essaouiry.
CytujSkomentuj
Marzy mi się Maroko już od kilku lat. To mogłaby być taka wyprawa życia, Afryka, pustynia, Casablanca (to bardzo nostaligicznie tak bym chciała odwiedzić) no i te miasteczka po drodze. Niebywałe marzenie, mam nadzieję, że się kiedyś spełni…
CytujSkomentuj
Kocham Jimmiego Hendrixa. Czytałam, że w czasie jego bytności w Maroku całkiem epickie imprezy odchodziły w miejscach, gdzie i kiedy się pojawiał No, taka trasa śladami Jimmyego to byłoby coś. Tylko czy kondycja by to wytrzymała