Kolejny dzień naszej wyprawy to dość wczesna pobudka po to, by dotrzeć możliwie jak najwcześniej do Thredbo i wspiąć się (choć odpowiedniejszym określeniem będzie tutaj „wykonać intensywny spacer”) na wzniesienie szczególnie Polakom bliskie, bo to przecież Góra Kościuszki.
Mt Kościuszko wznosi się na wysokość 2230 m.n.p.m. i jedna z jego największych zalet jest fakt, iż dość przyjaźnie wita każdego, kto zechce włożyć odrobinę wysiłku, aby ten – uwaga – najwyższy szczyt Alp australijskich zdobyć.
Samo zaś Thredbo to uroczy górski kurort, szczególnie popularny zimą, gdyż na miłośników białego szaleństwa czekają tu nie tylko ośnieżone szczyty, ale też bardzo dobrze przygotowana na ich przyjęcie infrastruktura.
Po górskim spacerze zbaczamy nieco z utartego szlaku (i asfaltowych dróg) i 100 km trasy pokonujemy wspaniałą, krętą i niemal zupełnie nieuczęszczaną drogą szrotową. Z okien podziwiać możemy wzniesienia porośnięte eukaliptusami, kangury, dziko żyjące konie, trafia nam się nawet emu.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.