Zwiedzając każdy kąt
Wskazaną opcją jest wynajęcie przewodnika. Można też na własną rękę, z książką czy notatkami poruszać się po obiekcie. Lokalni przewodnicy dysponują jednak bogatą wiedzą, którą przekazują w ciekawy i kompletny sposób, oprowadzając grupy lub indywidualnych turystów po starożytnym obiekcie. Miasto zbudowano w II połowie XV wieku, podczas panowania jednego z najwybitniejszych władców Pachacuti Inca Yupanqui. Pełniło ono wówczas funkcję głównego centrum ceremonialnego, a także gospodarczego i obronnego. Zamieszkiwali je kapłani, przedstawiciele inkaskiej arystokracji, żołnierze oraz opiekunowie tutejszych świątyń. Miasto składa się z dwóch części. W Górnej, zwanej hanman, znajdowały się: Świątynia Słońca, Grobowiec Królewski, Pałac Królewski oraz Intihuatana, największa inkaska świętość. W Dolnej mieściły się domy mieszkalne kryte strzechą oraz warsztaty produkcyjne. Na stromych zboczach otaczających miasto znajdowały się tarasy uprawne o szerokości 2-4 m. Między nimi wzniesiono natomiast pionowe ściany z kamieni. Miasto opuszczono ok. 1537 roku. 7 lipca 2007 Machu Picchu zostało ogłoszone jednym z siedmiu nowych cudów świata.
Godzinami można wędrować, oglądać i podziwiać miasto. Strome i wąskie stopnie dają się we znaki nawet najbardziej wytrwałym sportowcom. Zaczynam odczuwać zmęczenie. W końcu od rana jestem na nogach. Znajduję zaciszne miejsce, z dala od wszystkich. Rozciąga się stąd piękny widok na pobliską dolinę. Zamykam oczy i przenoszę się w czasie. Jak mogło wyglądać miasto w czasach swojej świetności? Co było przyczyną jego upadku? Gdzie podziali się wszyscy mieszkańcy? Tyle pytań bez odpowiedzi.
Magia miejsca jest wszechobecna. Ciepły powiew wiatru przywraca mnie do rzeczywistości. Bezgraniczna radość przepełnia moje serce. Jest to jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu! Nie mogę uwierzyć, iż jedno z największych marzeń właśnie się spełniło. Dotarłam do starożytnych ruin wielkiego Machu Picchu. Czy to sen? Rozglądam się niepewnie, ale wszystko świadczy o tym, że nie. Szykuję się w drogę powrotną. Wieczorem mam pociąg do Cuzco. Przy bramie wejściowej przeraża mnie długość kolejki do busików. Ludzie decydują się czekać ponad 2h tylko po to, by w 15 minut zostać dowiezionym do miasteczka. Nawet sekundy się nie waham. Kieruję się na szlak.
Nogi drżą mi przy każdym stopniu. Droga w dół jest bardzo wymagająca. Niemniej jednak błogie uczucie wolności, niezależności dodaje sił. Docieram do mostu i tu z przypadkowo napotkanym na szlaku turystą postanawiamy uczcić wysiłek zimnym piwem. Jak na zawołanie znajdujemy małą restaurację na brzegu rzeki. Jeszcze nigdy zimne piwo tak dobrze nie smakowało.
Tekst i zdjęcia: Justyna Szczurek
***
Justyna Szczurek - rodowita Krakowianka, włóczykij, który jest ciągle w biegu i planuje kolejne wyprawy. Nie wyobraża sobie życia bez walizki, dobrej książki, aparatu, pisania i jedzenia. Nieustannie fotografuje otaczający ją świat i przelewa na papier wszystko to, czego doświadcza podczas podróży. Instynkt podróżnika ponownie zaprowadził ją na inny koniec globu, tym razem do Meksyku, gdzie mieszka i pracuje. Co ją do tego pchnęło – ciekawość, miłość do TACOS i Mariachi czy może praca? Ciągle szuka odpowiedzi. Jaki jest jej przepis na życie? Szczypta szaleństwa, intuicja, upór godny największego osła, wielki uśmiech i pozytywne myśli – tylko tyle i aż tyle.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.