Opowiastka o wyprawie w czarną otchłań – czyli o możliwych-niemożliwych wyzwaniach! O sile przyjaźni, kobiecej solidarności! Odrobina szaleństwa i pomysł na siebie. Jak sobie radzić, aby sobie poradzić – na co dzień, od święta, w podróży, w walce z potworami, demonami, słabościami, ale i ze stresem oraz z samą sobą
Akt pierwszy: Mózg – walcz lub uciekaj!
Jasne, nie od razu Rzym zbudowano! Wybuch energii, złości, radości… Natychmiastowy skok ciśnienia! Akcja-reakcja! W chwili obecnej nic nie pomoże! Bo nic tak nie denerwuje kobiety jak… WSZYSTKO. Informacja niby już dotarła do mózgu, ale jeszcze nie została przetworzona!
Będziemy nurkować! Nie becz, nie siedź w domu! To co, decydujesz się? Panika. Stres! Kawa, kilka wdechów. Za chwilę zacznie się chłodna analiza. Ale najpierw popanikujmy trochę, nie zaszkodzi.
Zasada jest prosta. Jak zwykle dla nowego wyzwania, pomysłu, zadania… Pierwsza reakcja jest bardzo emocjonalna, wręcz nieprzewidywalna. Mózg w ułamku sekundy musi wybrać strategię radzenia sobie z „niebezpieczeństwem”! Logiczne, prawda?
Przecież ja ledwie potrafię pływać. O nie, głowy pod wodę za Chiny Ludowe nie włożę. Nigdzie nie idę! Telefon, gdzie jest mój telefon? Mam! W sekundę wyrzucam z siebie miliony słów. Potok zdań zalewa konto przyjaciółki. Trzeba to przegadać. Przygotować strategię wojenną!
Akt Drugi: Mózg – dwie godziny później…
Stres jest reakcją subiektywną. Nie istnieje jednoznaczny, obiektywny i możliwy do zdefiniowania zespół reakcji ciała i umysłu, który można nazwać stresem. Indywidualna reakcja, zachowanie – co dla jednej osoby będzie stresujące, dla innej pozostanie bez znaczenia.
Stres od dawna jest przedmiotem badań! Co ciekawe, badając reakcje fizjologiczne badacz nie jest w stanie stwierdzić, że osoba znajduje się w stanie stresu. Dlaczego? Bo w obliczu drapieżcy, jakim jest tygrys lub zagrożenia spowodowanego obecnością węża, nasz organizm zachowuje się tak samo, jak w przypadku ekscytacji pojawiającej się przed otwarciem prezentów pod choinką lub uprawianiem seksu Bądź tu mądra…
Temat nurkowania nie wraca już dzisiaj na wokandę. Kończę pracę i spacerem wracam do domu. Jeszcze tylko zakupy i czeka mnie miła lektura. Kryminał. W sumie to może sprawdzę jeszcze, gdzie to nurkowanie. O której jest wyjazd? A może jednak z nimi pojadę? Co miałam kupić? Przecież do wody nie muszę wchodzić. Tak, tak jeszcze bankomat. Hmm… W sumie to mogłabym jechać. Mogę przecież przypatrywać się z boku. W wolnej chwili na pewno uda się porozmawiać z instruktorem. A może nie, może to nie jest dobry pomysł. Zwariuję!
Podstawowy problem z naszym mózgiem jest taki, że reakcja „walcz lub uciekaj” jest włączana za każdym razem, gdy chcemy zerwać ze starymi, bezpiecznymi metodami. Mózg jest tak skonstruowany, że każde nowe wyzwanie czy też okazja wiąże się z pewną dozą strachu. Nieważne, czy wyzwanie polega na rozpoczęciu nowej pracy czy spotkaniu nowej osoby, dostęp do kory mózgowej, stanowiącej „myślącą” część mózgu, jest blokowany lub ograniczany.
Daj sobie chwilę… Chłodna analiza jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
AKT trzeci: Ciało, cierp skoroś chciało…
Woda, wszędzie woda! Jak dotąd panicznie się jej bałam. Gdyby ktoś mi powiedział, że będę rybą, syreną, foką, delfinem, nimfą… no dobra, trochę mnie fantazja poniosła. Gdyby ktoś mi powiedział, że zanurkuję i to z przyjemnością, z uśmiechem na twarzy, wyśmiałabym ten pomysł od razu! Przecież to nierealne, niewykonalne, nieprawdopodobne… NIEMOŻLIWE!
Jeszcze parę miesięcy temu strach przed włożeniem głowy pod wodę paraliżował mnie kompletnie. Nie, bynajmniej nie chodziło o moje piękne złociste loki, idealnie ułożoną i przylakierowaną grzyweczkę. Strach przed wodą był tak ogromny, iż wydawał się nie do pokonania!
Docieramy w głąb dżungli. Prywatne cenote, do której tylko nasz trener ma dostęp, już na nas czeka. To głębokie na 100 m magiczne jezioro będzie dla mnie miejscem szkolenia i testu.
Jestem spokojna. Po panicznym strachu, stresie i pierwszej reakcji nie ma śladu. Zdecydowałam się na kurs Freedivingu. Za dwa dni ukończę pierwszy stopień wtajemniczenia. Część teoretyczną mam już za sobą. Piątkowa lekcja przebiegła wyśmienicie. Czuje obecność przyjaciółki obok. Trzyma mnie za rękę. Teraz moja kolej! Wiem, że jestem bezpieczna. Teorię powtórzyłyśmy tysiąc razy, każdy krok…
Jak długotrwały stres niszczy mózg? Naukowcy ze Stockholm Brain University i Stockholm University dokładnie przyjrzeli się mózgom osób, które doznawały długotrwałego, niemijającego stresu. Czy to w pracy czy w życiu prywatnym stres bardzo niekorzystnie odbija się na naszym zdrowiu. Naukowcy już na samym wstępie zauważyli ubytek substancji szarej kory mózgu, która odpowiada za wszystkie procesy myślowe człowieka. Skutkiem stresu jest zmniejszenie liczby neuronów w korze przedczołowej. Ta część odpowiada za kontrolę emocji i metabolizmu wraz z planowaniem i podejmowaniem decyzji. Konsekwencją długotrwałego stresu jest zanik neuronów w tym obszarze mózgu, co obniża zdolności adaptacyjne człowieka w nowych sytuacjach. Szczególnie niekorzystnie na mózg działa również kortyzol, hormon, którego duże ilości wydzielane są w sytuacji stresowej. Wysoki poziom kortyzolu uszkadza komórki neuronów różnych struktur w mózgu, co sprawia, że spada ich liczba połączeń, a same neurony obumierają. Co ciekawe, potwierdzono naukowo, że na długotrwały stres bardziej narażone są samice, co może być podstawą wyjaśnienia, dlaczego na depresję częściej chorują kobiety…
Może czas wrzucić na luz. Może nie ma sensu tkwić w stresującej sytuacji za długo.
W sumie będąc na Jukatanie, z każdej strony otoczona wodą, miałabym nie spróbować? O głupia i durna bestio. Jak nie ty to kto? Tym razem w ramach „terapii” nowe zadanie, wyzwanie – przemienię szczura lądowego w nurka pierwszej klasy. A przynajmniej spróbuję się nie utopić
Akt czwarty: Kamera, akcja!
Jestem piratem! Prawdziwym piratem! Wszyscy przyglądają się z ukosa mojemu entuzjazmowi. Nadrabiam miną, ukrywam strach. Ze stresu żołądek przykleja się do kręgosłupa!
W końcu nadszedł ten dzień. Dokładnie dwa dni po podjęciu decyzji. Szybka piłka. Staję przed czarną otchłanią i bez zastanowienia skaczę. Zanurzam się w wodzie. Powoli, centymetr po centymetrze, spokojnie schodzę coraz niżej. Trzymam się kurczowo liny. Zimna woda wpływa kojąco na wszystkie zmysły! Wow! Czas stanął w miejscu. Docieram do drugiego znacznika, 10 metrów. Panika. Zmieniam pozycję i czym prędzej płynę w stronę światła. Powietrzaaaaaaaa!!! Kilka sekund później wyskakuję z wody jak oparzona. Beczeć mi się chce. Udało się. Pierwsze zejście. Jestem z siebie bardzo dumna! Instruktor patrzy na mnie z troską. Przyjaciółka z podziwem. To co, jeszcze raz?
Ot, uparciuch wpadł na pomysł pokonania strachu przed wodą. Nadmiar wolnego czasu? Nadmiar energii? Wsparcie przyjaciółki? Pomysł na siebie? Złamane serce? Czy to ważne? Czasem trzeba. Wystarczy tylko zrobić pierwszy krok, bo niemożliwe nie istnieje.
Happy End: Rozłożyć na łopatki!
Łatwo uzależniamy się od pięknych widoków, dlatego tak cenię sobie moje życie nad morzem. Moje wschody i zachody słońca ładują baterię. Poranki na plaży zdecydowanie należą do moich ulubionych. Teraz do tych krajobrazów mogę dołączyć podwodny świat. Mój mały magiczny świat!
Leżę na wodzie i uśmiecham się do siebie. Czuję respekt, ale i satysfakcję. Lekcja zdana na piątkę! Nie tylko nauczyłam się pływać pod wodą, nie tylko zanurkowałam, ale przede wszystkim opanowałam strach i stres związany z nieznanym. Ponadto odnalazłam wspaniały sposób na relaks.
Na szczęście nawet długotrwały stres można „rozbroić”, sprawiając, że będzie mniej szkodliwy. Wybór aktywności fizycznej czy kontaktu z bliskimi, życzliwymi osobami wpływa pozytywnie na nasze samopoczucie, redukując negatywne skutki stresu! Warto również skupić się na sobie, posłuchać swojego wewnętrznego ja – poprzez rozmyślania, medytacje, trening uważności. Natura i bliskość zwierząt mają równie zbawienne działanie na odzyskanie wewnętrznej równowagi.
Przy okazji warto pamiętać, że powinniśmy rozpieszczać siebie, kiedy tylko się da Pewne chwile się nie powtórzą…
Coś ode mnie…
Matka natura, siła przyjaźni i szalony charakter ładują mi nieustannie baterie. Odrobina wiary, ciekawość, głód przygody, samozaparcie i obrany cel stały się osiągalne. Niemożliwe? Nie dla mnie!
Na swojej drodze włóczęgi spotkałam wiele wspaniałych, silnych, mądrych, opiekuńczych kobiet… Każda z nich podała mi rękę w najmniej oczekiwanym momencie! Każdej z nich chciałabym osobiście, z serca podziękować, każdej kolejnej, napotkanej chciałabym przekazać część energii i mocy, którą sama otrzymałam, którą pielęgnuję i pielęgnować będę. Każda z nas jest wyjątkowa, ma moc i siłę do spełniania marzeń!
Uwielbiam tę moc, którą mamy! Którą się dzielimy, wymieniamy! Nie spocznę, nie przestanę zachęcać każdej z was do dalszej działalności PODAJ dalej – słowo, energię, rękę. Każda dla każdej! Każda z nas wie, jak to działa. Każda z nas spotkała choćby jedną szczególną kobietę, która znacząco wpłynęła na nasze życie.
DZIĘKUJĘ! Mamie, siostrom, przyjaciółkom, koleżankom i tym, z którymi nie udało się (jeszcze) nawiązać nici porozumienia. Dziękuję! Każda z Was ma siłę, która pozwala moim skrzydłom się rozrastać.
PS Podaj dalej…
***
Justyna Szczurek– rodowita Krakowianka, projekt manager z wyboru, włóczykij z przypadku. Aktywnie spędza każdą chwilę i jest ciągle w biegu! Nie umie i nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu! Nie wyobraża sobie życia bez kawy, czekolady, dobrej książki, odrobiny magii i uśmiechu! Wiecznie na walizkach, z głową pełna marzeń. Nieustannie fotografuje otaczający ją świat, przelewając na papier wszystko to, czego doświadcza podczas podróży. Instynkt podróżnika ponownie zaprowadził ją na drugi koniec świata. Tym razem do Meksyku, gdzie mieszka i pracuje. Co ją do tego pchnęło – ciekawość, miłość do TACOS i MARIACHI czy może intuicja? Ciągle szuka odpowiedzi. Jaki jest jej przepis na życie? Szczypta szaleństwa, silna intuicja, upór godny największego osła, wielki uśmiech i pozytywne myśli – tylko tyle i aż tyle!
CytujSkomentuj
Uwielbiam ten dział! Cudownie się czyta, oczami wyobraźni już tam będąc nie znaczy to oczywiście, że artykuł zastąpi prawdziwy wyjazd na łono natury, ale mnie na przykład to bardzo zachęca. Dodane jak najbardziej do listy „konieczne do zwiedzenia” ))