Miałcy „mężczyźni” i harpie
Lubię alkohol. Lubię seks. Bez prezerwatyw. I nie to, że jestem uczulona na lateks, lubię naturalność. Lubię imprezować do rana, a rano wyskoczyć na łąkę na szybki numerek z facetem, który nie zdąży nawet zdjąć ciemnych okularów na tę okoliczność. Jestem marzeniem każdego samca, który nie ma kompleksu małego penisa. Postrachem „miałkich” osobników i zmorą harpii
Lubię też różne konwencje. Dlatego resztę opowieści dokończę w trzeciej osobie. Mia jest młodą kobietą. Czy jest zjawiskowo piękna? Byłaby przesadnie skromna, gdyby powiedziała, że nie. Gdyby zaś odpowiedziała, że tak, uznano by ją za nieskromną, a to przecież kobiecie nie przystoi. Jeśli dodatkowo Mia doda, że używa mózgu częściej niż większość mężczyzn, jakich zna razem wziętych i umie sama wymienić koło w samochodzie będzie jasne, że 99,9 proc. samców zacznie ją omijać szeroki łukiem.
Bo Mia, dla miałkich gości jest zagrożeniem. W pracy będzie lepsza od nich, poza pracą, będzie bardziej interesująca, a w łóżku zacznie domagać się czegoś więcej niż minuta gry wstępnej i kolejna minuta akcji.
Życie Mii nie jest zatem łatwe. Dlaczego? Bo Mia nie znosi chamów, gburów (poza jednym, z którym zdarza jej się sypiać), myślących penisem nadętych bubków z przerostem ego, żonatych bzykających na boku młodsze, atrakcyjniejsze od swych ślubnych, często również pozbawione szarych komórek, istotki. Nie cierpi facetów metroseksualnych, takich, co to wybiegają do pracy w różowej bądź błękitnej koszulinie, wskakują na swój metroseksualny rowerek, a w pracy opowiadają o tym, że kiedyś przesiądą się na motocykl. Dream on…
Mia nie lubi też harpii i słodkich idiotek. Te pierwsze rozpoznają ją z daleka, gdyż stanowi zagrożenie, bo wzbudza zainteresowanie ich ofiar (istot, które przed poznaniem harpii były mężczyznami) i od razu przyjmują pozycję obronną. Obłapiają swoją ofiarę w towarzystwie Mii, wieszają się na niej, sącząc do ucha „Miiiisiuuu”, Kwiatuuuszkuuu”, „Tygryyyyskuuu” i inne tego typu słówka, od których Mia dostaje torsji. Nie wiedzą, że Mia nie zwróci uwagi na ich ofiarę, gdyż wychodzi z założenia iż facet, który nie ma na tyle „kohones”, żeby zachować w związku jakiekolwiek resztki testosteronu, nie wart jest skinienia palcem (a Mia ma bardzo ładne palce i nie będzie ich marnować na byle kogo).
Mia zna niewielu „Mężczyzn” przez duże „M”. Takich, którzy przetrwaliby w świecie bez GPSa i umieją obsługiwać samochód bez elektryki na pokładzie. Ale tych, których zna (jest ich tak na oko około pięciu, w tym jeden, z którym zdarza jej się sypiać), bardzo ceni. Sprawiają oni, że świat Mii nie jest całkowicie pozbawiony barw. Cała reszta, męskopodobnych osobników, Mia ma w głębokim poważaniu. Irytują ją czasami, owszem, no, ale któż chciałby żyć w idealnym świecie…
CytujSkomentuj
Ekhem… „cojones” a nie „kohones”
CytujSkomentuj
jak zwał tak zwał, ale 90 proc. moich męskich znajomych nie ma jaj, no chyba, że kupi sobie w sklepie na jajecznicę;p wiem, głupie porównanie, ale jak mieszkasz z trzema facetami i żaden ni umie wymienić żarówki, to jak to inaczej nazwać?
CytujSkomentuj
O tak, bzykający inne panienki i wracający do żony – plaga. Wytępić, dać po pysku i wurzucić z domu!
CytujSkomentuj
to jakieś seksistowskie teksty są, no proszę, baba dorwała się do kompa i są efekty
CytujSkomentuj
@Marek wrzuć na luz.
W męskiej prasie też pisze się w podobnym tonie o kobietach, często przedstawiając je tylko jako seksualne zabawki dla dużych chłopców. Dlaczego więc czasem nie poczytać paru szczerych słów o mężczyznach?
A jeśli naprawdę oburza Cię to, co pisze Mia, to… no cóż. Może gdzieś w tych gorzkich słowach widzisz odbicie swoich negatywnych cech?
CytujSkomentuj
ale kobiety nie powinny pisać takich rzeczy, bo reszta przeczyta i pomyśli, że to prawda, phi
CytujSkomentuj
Marku, wiedz, że są na świecie dwa rodzaje kobiet i mężczyzn.
Pierwszy rodzaj – nazwijmy go umownie „kobiety” i „mężczyźni”. Osobniki płci żeńskiej przeczytają taki artykuł, pomyślą, że to prawda i zmienią swoje podejście do mężczyzn. Mężczyźni zaś będą się pieklić, pluć jadem i oskarżać autorkę za seksistowskie przekonania.
W tym przypadku takie „kobiety” i tacy „mężczyźni” są siebie jak najbardziej warci.
Drugi rodzaj – ten z kolei nazwiemy Kobiety i Mężczyźni. Oni wiedzą bardzo dobrze, że autorka nie opisuje całej męskiej płci, a jedynie jej niewielki (aczkolwiek niestety bardzo wyróżniający się) wycinek. Kobiety (przez duże K) po przeczytaniu artykułu pewnie potwierdzą, że w swoim życiu na pewno spotykały takich typków z regularnością szwajcarskiego zegarka, ale teraz prawdopodobnie mają już swoich Mężczyzn, z którymi są szczęśliwe.
Mężczyźni (przez duże M) zaś przeczytają tekst i uśmiechną się, że na szczęście nie jest on o nich. A potem wrócą do swoich Kobiet by nadal je uszczęśliwiać na przekór temu, co czasem można przeczytać o facetach w sieci.
CytujSkomentuj
A ja jestem Kobietą przez duże K i mój facet też gest Facetem:) i właśnie czytamy sobie wszystkie teksty Mii, śmiejąc się przy tym, że hej! To naprawdę fajne felietony, tylko szkoda, że trafiają na nie ludzie pozbawieni dystansu do siebie:)
@jack – brawo za mądrych kilka zdań
CytujSkomentuj
@maciek: 2 motocykle? Jejku, jejku