Masz konto w serwisie lub aplikacji randkowej? Pewnie już znasz ten scenariusz. Zresztą, często wystarczy mieć profil na facebooku, by stać się adresatką zalotów wymarzonego amerykańskiego żołnierza. Ba, sprawa dotyczy nie tylko kobiet, ponieważ rekruci z USA podrywają także mężczyzn na gejowskich portalach.
Początek jest niemal zawsze taki sam – wysyłają zaproszenie lub wiadomość i dziwisz się, że akurat na Ciebie padło. Przecież pisze z odległego Iraku czy innej Syrii, cóż za fortunny ślepy traf! Na zdjęciach jest facet wprost z Instagrama, w dodatku czasami pisze nawet po polsku. Co prawda trochę kulawo, ale jest Amerykaninem i pewnie korzysta z translatora, nie wymagaj nieskazitelnej polszczyzny…
Mało tego, nie szuka szybkiej przygody, ale powierniczki/powiernika, kogoś na dłużej. Jest gotów zwierzać się z trudów służby i obiecuje, że zaufanie wynagrodzi. Jeśli porozmawiasz z nim kilka dni, będzie gotów wyznać miłość i rysować plany wspólnego życia. Musi jeszcze tylko wrócić z misji, ale jego kontyngent na szczęście ma kończyć zmianę niebawem. Co więcej, niedługo może liczyć na transfer do Polski, ponieważ jego armia zwiększa swoją obecność u nas.
I wtedy żołnierz prosi o przysługę…
Twój wymarzony, wyjątkowo męski wybranek – najczęściej biały, ew. latynos (bo ten wizerunek najlepiej rokuje na naszym rynku) – jest gotów oddać Ci serce, ale wcześniej ma tylko jedną prośbę. Jej rodzaj różni się, zależnie od Waszej relacji.
Jeśli uzna Cię za łatwowierną i emocjonalnie zaangażowaną, może wprost udawać, że nie ma jak zapłacić za wyżywienie, noclegi czy rachunki medyczne. Jeśli widzi, że musi zaoferować coś w zamian, stworzy historię o konieczności zdeponowania na Twoim koncie środków, bo na końcu świata ma problem z dostępem do banku. Wtedy obiecuje odpalić Ci dolę, bylebyś zgodziła się przyjąć pod opiekę jego środki, najpierw podając szczegółowe dane swojego konta bankowego…
Nieco rzadziej zdarza się, że „żołnierz” po wymianie seksualnie nacechowanych zdjęć zaczyna grozić ich ujawnieniem znajomym. Ratunkiem może być tylko wpłacenie mu na konto odpowiedniej kwoty. Dlatego zachowaj szczególną czujność nie tylko w przypadku danych finansowych, ale jakichkolwiek wrażliwych danych, które przekazujesz takiej osobie.
Kim są oszuści „na amerykańskiego żołnierza”?
Zdjęcia wstawiane przez oszustów na profilach faktycznie najczęściej przedstawiają realnych amerykańskich żołnierzy. Tyle że wstawiane są nie na pryczy w bazie w Iraku, ale gdzieś w Nigerii, Kamerunie lub Rosji. Nawet jeśli umiesz posługiwać się wyszukiwaniem innych użyć danego zdjęcia, możesz nie znaleźć powtórzeń nigdzie w sieci i uznać, że fotka nie została znikąd pobrana. To jednak nie potwierdza jej autentyczności – jest wiele sposobów na oszukanie wyszukiwarek.
Oszustwo na żołnierza US Army okazało się w ostatnich latach tak skuteczne, że już dawno wyszło poza adresowanie obywatelek i obywateli Stanów Zjednoczonych. Dziś adresatami są kobiety i mężczyźni LGBT w każdym kraju, gdzie armia USA jest obecna i dobrze postrzegana, w tym w Polsce.
Dywizja ds. kryminalnych US Army (CID) szacuje, że ofiarami tego procederu padają tysiące (!) osób każdego dnia, czasami tracąc duże oszczędności. Szanse na odzyskanie takich środków są znikome, dlatego wojsko amerykańskie ostrzega, jak zidentyfikować oszusta.
Jak rozpoznać oszustwo „na żołnierza US Army”?
Ponieważ mówimy o bardzo rozbudowanym procederze, trzeba brać pod uwagę, że „scammerzy” są dobrze przygotowani. Nie tylko preparują zdjęcia, by zataić ich źródło, ale też mają doskonale przygotowane skrypty, by zaangażować emocjonalnie drugą stronę w możliwie krótkim czasie. Dlatego, jak ostrzega na swoich stronach Armia Stanów Zjednoczonych, pierwszym sygnałem ostrzegawczym powinny być deklaracje o poważnym związku (nawet oświadczyny!) padające w ciągu kilku dni, najwyżej tygodni.
Jeśli chcesz szybko zweryfikować autentyczność rzekomego żołnierza, poproś go o napisanie ze służbowego maila. Wiesz przecież, że ma dostęp do internetu, a jako wojak ma też skrzynkę w domenie .mil. Oszust takiej nie ma. Drugi sposób to rozmowa telefoniczna. Oszuści często podają numer, licząc jednak, że ofiara nigdy nie zadzwoni. A jeśli odbierze, natychmiast rozpoznasz twardy nigeryjski akcent, tym bardziej rosyjski.
Trzecia opcja to prośba o chat wideo. Rozmowę z obrazem byłoby znacznie trudniej sfabrykować. Zwykle oszust zasłania się, że jako członek służb specjalnych nie może nadawać obrazu, ale to nieprawda. Nawet w jednostkach specjalnych USA żołnierze mają pozwolenie na prywatną komunikację wideo w godzinach wolnych od zadań.
Każda (!) prośba o udostępnienie wrażliwych danych czy pożyczkę – choćby skromną – musi również budzić obawy. Pamiętaj – nie ma możliwości wyegzekwowania z powrotem środków przelanych do Zachodniej Afryki czy Rosji.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.