Centrum Praw Kobiet szacuje, że rocznie około 800 tysięcy Polek doświadcza w domu przemocy. Dane policyjne są znacznie niższe: w ubiegłym roku zarejestrowano 92 529 ofiar przemocy domowej, w tym:
- 67 984 – kobiet,
- 11 030 – mężczyzn
- 13 515 – dzieci.
Rozbieżność danych wynika z tego, że te pierwsze są szacunkowe, te drugie – ustalone na podstawie Niebieskich Kart, które nie odzwierciedlają skali zjawiska przemocy, bo olbrzymia część ofiar latami jej nie zgłasza tylko znosi.
W tym tekście mowa jest o kobietach – ofiarach przemocy domowej, bo to one, a nie mężczyźni, zdecydowanie najczęściej są bite, okaleczane i poniżane w związkach.
Według Światowej Organizacji Zdrowia na świecie 38 proc. zamordowanych w 2015 roku kobiet zginęło z rąk swojego partnera. Dla porównania: wśród zamordowanych mężczyzn 6 proc. padło ofiarą swoich partnerek. To szacunki dotyczące świata.
W Polsce skalę zabójstw w wyniku przemocy w rodzinie próbowała oszacować prof. Beata Gruszczyńska z Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości; jej szacunek z badań sprzed dekady to 150 kobiet zabitych przez swoich partnerów czy członków rodziny. Znacznie rzadziej dochodzi do zabójstw partnerów przez kobiety, przy czym w dwóch trzecich zabójczynie to ofiary trwającej latami przemocy z ich strony.
Dlaczego przemoc nie jest ujawniana
Psychoterapeutka dr Małgorzata Kowalczyk z Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi przyznaje, że ofiary przemocy to o tyle trudne pacjentki w terapii, że jest ona długotrwała, a pacjentka często wycofuje się z podejmowania działania na rzecz ochrony siebie i (ewentualnie) dziecka czy dzieci.
- To, że kobieta latami żyje w przemocowym związku, nie jest jej winą. I nie jest też tak, że taka kobieta lubi być w tego rodzaju związku. Kiedy odwołujemy się do jej racjonalizmu, mówiąc o podobnej sytuacji innej kobiety, odpowie, że to związek przemocowy, z którego kobieta powinna wyjść. U siebie tego jednak nie dostrzega. Trwanie w związku przemocowym związane jest bowiem z pewnymi nieuświadomionymi mechanizmami, które nie pozwalają na racjonalne działanie – tłumaczy dr Kowalczyk.
Po pierwsze: strach i stereotypy
Ofiary przemocy często obawiają się o swoje życie. Niestety, jest to obawa słuszna, co pokazują choćby ostrożne szacunki prof. Beaty Gruszczyńskiej. W aktach spraw o znęcanie się często pojawiają się też zarzuty o groźby zabicia. Do zabójstw, niestety, dochodzi. Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet wspomina kobietę, która zgłosiła się do Centrum o pomoc po wielu latach przemocy. Ostatecznie została zamordowana na zlecenie swojego męża w przeddzień rozprawy, która miała decydować o sprzedaży wspólnego mieszkania, czemu on był przeciwny.
Kiedy prof. Małgorzata Fuszara z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych przeprowadzała badania wśród wiejskich kobiet, wiele z nich deklarowało, że sytuacje przemocy nie mają u nich w domu miejsca. Z pogłębionych rozmów wynikało coś zupełnie odwrotnego. Padały na przykład sformułowania: „mąż ma za długie ręce”, a to ewidentnie wskazuje na przemoc fizyczną.
- Niestety, wiele z tych kobiet uważa, że tak musi być, że taki ich los, obwiniają siebie za to co je spotyka, starają się zachowywać tak, aby „nie prowokować” męża, czy partnera – wyjaśnia Nowakowska.
Przypomina jedną z kobiet, która twierdziła, że mąż jej przecież nie gwałci, bo ona mu się nie sprzeciwia. Raz jednak odmówiła, ale w reakcji tak dotkliwie ją pobił, że był to ostatni raz, kiedy mu się sprzeciwiła. Doszła do wniosku, że odmowa spowoduje, że będzie jeszcze gorzej.
Po drugie: przekonanie, że bezpieczne jest to, co znane
Małgorzata Kowalczyk wskazuje, że często dorosła ofiara przemocy pochodzi albo z przemocowej rodziny, albo z takiej, gdzie ktoś był uzależniony, albo w rodzinie była zarówno przemoc, jak i uzależnienie. Niekoniecznie przemoc była bezpośrednio na nią skierowana, często bita była na przykład matka albo jedno z rodzeństwa.
Jak tłumaczą psychoterapeuci, dziecko w takiej rodzinie oddycha napięciem – to dla niego naturalna i paradoksalnie bezpieczna atmosfera, tj. bezpieczna w tym znaczeniu, że stabilna i przewidywalna.
- Dziecko uczy się też tego, że jego potrzeby są spychane na dalszy plan, że nie jest wartością samo w sobie, że życie trzeba podporządkować cyklom przemocy – opowiada psychoterapeutka.
Zaburzenie osobowości typu zależnego jest najczęściej występującym w populacji – przejawia je od 2 do 4 proc. osób. Dla porównania – zaburzenia osobowości border-line to 2 proc, dyssocjalna – 3 proc. (ale 30 proc. wśród więźniów), paranoiczna – 0,5- 2,5 proc.
Nieprawidłowa osobowość zależna, jak każde zaburzenie osobowości, kształtuje się w dzieciństwie. Na budowanie osobowości (każdej) składają się nie tylko predyspozycje genetyczne, ale i wpływ środowiska. Jeśli jest przemocowe, jeśli dziecko nie wzrasta w atmosferze bezpieczeństwa i poczucia wartości, które nie jest uzależnione od tego, co robi lub czego nie robi, może wykształcić nieprawidłową osobowość, którą w dorosłym wieku bardzo trudno zmienić.
- Pacjentki w terapii często mi mówią kwestię typu: „Mój mąż bywa miły”. Słowo „bywa” jest istotne – tym, że mąż „bywa” miły usprawiedliwiają to, że poza tymi sytuacjami, kiedy „bywa miły”, stosuje przemoc – mówi Kowalczyk.
Wskazuje, że jednocześnie ofiara przemocy ma wewnętrzne przekonanie o tym, iż jeśli będzie się starać, nie będzie „prowokować”, mąż będzie częściej „miły”.
Po czwarte: poczucie winy
Relacja ofiara-kat to relacja oparta o bezwzględną dominację jednej strony – sprawcy. Urszula Nowakowska podkreśla, że najczęściej jest on świetnym manipulatorem i odgrywa różne role na zewnątrz, ale także w stosunku do partnerki. Często to ją obwinia za to, że stosuje wobec niej przemoc. Karnistka, prof. Eleonora Zielińska z Uniwersytetu Warszawskiego przytacza sformułowania z akt spraw sądowych o przemoc, w których sprawca usprawiedliwiał swoją agresję wobec partnerki swoimi posądzeniami o jej bałaganiarstwo czy zdrady. Ofiara czuje się zaś winna i wyłącznie odpowiedzialna za stan, w jakim znajduje się rodzina.
Po piąte: poczucie odpowiedzialności za rodzinę i dzieci
Kobiety często nie zdają sobie sprawy, że dzieci, które są świadkami przemocy wobec matki, są także ofiarami przemocy, nawet wtedy, gdy sprawca bezpośrednio wobec nich jej nie stosuje.
Zmiana – o której ktoś postronny powie, że z pewnością będzie na lepsze – dziecko, a następnie dorosły ulegający przemocy – odbiera jako sytuację zagrożenia, nie wie czego może się spodziewać.
- Można nauczyć się być ofiarą przemocy. Zazwyczaj oznacza to, że kiedyś już się nią było, a wtedy granice odporności się przesuwają. Osoba taka jest uodporniona na ból zarówno psychiczny, jak i fizyczny. Przyjmuje postawę, jakby tego nie było. Często wiąże się to z wyuczoną bezradnością. Większy jest lęk takiej kobiety przed tym, że będzie musiała poradzić sobie sama, niż przed tym, że on przyjdzie i będzie znowu bił. Taka kobieta zastanawia się: co wtedy zrobi z dziećmi, jak sobie poradzi? – dodaje dr Mariola Kosowicz, która kieruje Poradnią Psychoonkologii w Warszawskim Centrum Onkologii, ale specjalizuje się też w leczeniu depresji i terapii par w kryzysie.
Po trzecie: zależność
Eksperci wskazują, że ofiary przemocy mają często osobowość zależną; zaburzenia te przejawiają się także ową wyuczoną bezradnością. Co istotne, osoby z zaburzeniami osobowości zależnej w zamian za otrzymywanie opieki, którego potrzebują najbardziej, mogą się całkowicie podporządkować.
- Tymczasem przemoc odbywa się w cyklach. Wybuchy przemocy przerywane są okresami, kiedy sprawca przeprasza, daje prezenty albo okazuje czułość, opiekuje się – mówi Małgorzata Kowalczyk.
To, że ojciec czy ojczym ich nie bije, matki-ofiary przemocy odbierają zaś jako oznakę dobrego ojcostwa, dla którego warto poświęcić swoje cierpienie w imię zachowania całości rodziny.
- Kobiety często są tak wychowywane, że powinny być grzeczne, dbać o ognisko domowe za wszelką cenę – bo jeżeli coś w domu nie gra, to jest jej wina, bo nie potrafi zadbać o relacje domowe – mówi Nowakowska.
Podaje przykład kobiety, która zgłosiła się do Centrum po podjęciu decyzji o odejściu od męża.
- Zdecydowała się odejść od niego, kiedy dzieci dorosły. One wspierały ją w tej decyzji. Przez lata godziła się na przemoc, bo wierzyła, że to najlepsze wyjście dla dzieci, bo przecież on ich nie bił, przynosił pieniądze do domu. A po latach syn powiedział jej: „Mamo, czy ty myślisz, że dla dzieci takie piekło, które ojciec nam zgotował, było czymś dobrym?”. To był dla niej szok. Powiedziała mu: „Przecież ja dla was tak cierpiałam, a ty mi teraz coś takiego mówisz?” – opowiada.
Po szóste: wstyd i odwrócone poczucie wartości
Jak mówi Nowakowska, przemocy w domu towarzyszy wstyd.
- Zdarza się, że kobiety chronią sprawcę przed odpowiedzialnością, bo obawiają się, co powiedzą inni, rodzina, znajomi. Wstydzą się, że otrzymają piętno tej, która męża wsadziła do więzienia, czy naraziła go na kłopoty – dodaje.
Obawiają się też, że inni pomyślą: „Przecież bez powodu krzywdy by jej nie robił, musiała go czymś sprowokować, przecież to taki porządny facet”.
Jednocześnie ofiara przemocy paradoksalnie może w pewien sposób odnosić psychologiczną korzyść z takiej relacji: staje się tą jedyną, która może sprawcę uratować.
- Kobiety mówią: „Beze mnie by się stoczył, zapił” – opowiada Małgorzata Kowalczyk.
Po siódme: brak wiary w to, że można tej sytuacji zaradzić
Sprzyjają temu zarówno uwarunkowania psychologiczne ofiary przemocy (zależność, zastraszenie), jak i czynniki zewnętrzne: obojętność otoczenia lub presja rodziny czy znajomych, by związek ratować („przecież są dzieci”, „on bywa miły”), a także złe doświadczenia z wymiarem ścigania i sprawiedliwości.
- Sprawcy stosują przemoc wobec tych, których postrzegają jako słabszych, zależnych od siebie, co do których mogą mieć poczucie, że mogą mieć nad nimi władzę i reakcja otoczenia będzie żadna albo przynajmniej słabsza niż gdyby pobili np. szefa w pracy czy obcego człowieka na ulicy. Tu mogą liczyć na milczenie ofiary, niewielką liczbę świadków lub ich brak – bo najczęściej odbywa się to w domu, a sąsiedzi, nawet jeśli coś słyszą, to nie chcą się angażować w pomoc – opowiada Urszula Nowakowska.
Jak nie stać się ofiarą przemocy
Eksperci zalecają zasadę „Zero tolerancji”, czyli szukać pomocy już po jednym akcie agresji, nie dając się w ten sposób zastraszyć i nie doprowadzić do eskalacji przemocy. Warto szukać w swoim otoczeniu wsparcia i osób, które wysłuchają i uwierzą.
Najskuteczniejsza profilaktyka zaczyna się jednak w dzieciństwie. – Bardzo ważne jest budowanie w dziecku poczucia własnej wewnętrznej wartości i zapewnienie mu bezpiecznego środowiska. Jeśli ono wie, że jest ważne, bo po prostu jest, a nie tylko dlatego, że spełnia pewne oczekiwania, przynosi piątki czy odnosi sukcesy w jakiejś dziedzinie, to w dużej mierze będzie budowało poczucie własnej wartości. Chodzi o wspieranie rozwoju dziecka. Wówczas spełnianie oczekiwań i dorastanie jest czymś bezpiecznym, a nie budzącym lęk i niepokój przed karą. Sytuacja, w której dziecko wie, że może zawsze liczyć na dorosłych, najbliższych, daje podłoże do poczucia bezpieczeństwa w późniejszych bliskich relacjach lub szukania pomocy, jeśli dzieje się coś nie tak – podkreśla Małgorzata Kowalczyk.
Ubolewa, że współczesne czasy nie sprzyjają tworzeniu takiej relacji z dzieckiem, w której jest czas spokojną rozmowę, analizowanie trudności i uczuć dziecka, tłumaczenie różnych rozwiązań, by uczyło się podejmowania własnych świadomych decyzji.
- W rodzinach, gdzie występuje problem przemocy i uzależnienia jest to szczególnie trudne, bo może nie być na to przestrzeni, trzeba się nadmiernie dostosować by przetrwać – to kształtuje pewnego rodzaju zależność emocjonalną, która sprzyja tkwieniu w cyklach przemocy – mówi psychoterapeutka.
Podkreśla, że osoba o spójnym wewnętrznym poczuciu wartości, nawet jeśli ulegnie przemocy, z większą łatwością będzie w stanie z niej wyjść.
Pierwsze sygnały przemocy
Wiele kobiet ma problem z dostrzeżeniem pierwszych oznak przemocy. To niekoniecznie musi być przemoc fizyczna.
- Kobieta może być najpierw nękana psychiczne. Czasem może to przyjąć formę nadmiernej opiekuńczości. Często kobiety są izolowane od innych, partnerzy w różny sposób zabraniają kontaktów z przyjaciółmi, znajomymi, a nawet utrudniają kontakty z rodziną, nie chcąc, by ktokolwiek udzielał jej rad, czy wtrącał się w ich związek. Wielu takich mężczyzn ma skłonności do tego, by przechodzić do przemocy fizycznej, kiedy kobieta zaczyna wyłamywać się z tego układu – przestrzega Urszula Nowakowska.
Gdzie szukać wsparcia
Wsparcia należy poszukać zarówno wtedy, gdy doświadczyło się przemocy, jak i wtedy, gdy jest się jej świadkiem lub się ją podejrzewa.
Przydatne telefony i miejsca:
- Ośrodek Pomocy Społecznej – znajduje się w każdej gminie
- Policja – 997 lub 112
- Prokuratura
- Telefon wsparcia dla osób w kryzysie psychicznym 800 70 2222 (czynny całą dobę siedem dni w tygodniu)
- Niebieska Linia: 22 668-70-00 (czynna codziennie w godz. 12.00-18.00)
Autorki: Justyna Wojteczek, Monika Wysocka (zdrowie.pap.pl)
CytujSkomentuj
Straszne są te statystyki. A to przecież tylko ujawnione dane. A ileż z tych kobiet a najczęsciej kobiet z dzieciaczkami się nie zgłasza po pomoc bo się po prostu boją? Myślę, że co najmniej drugie tyle. Niestety, żyję w kraju, w którym jest przyzwolenie na przemoc w stosunku do kobiet na każdym niemal polu. A tu bez kobiet się nie da – choćby na polu „dzietności”, do czego bywamy sprowadzane. Potem jakoś rola państwa się rozmywa…