EksMagazyn: Jak gwałt traumatyzuje kobietę?
Agnieszka Czapczyńska, psycholog: Gwałt jest skomplikowaną, wielopłaszczyznową traumą. Zacznijmy od tego, że każda sytuacja zagrożenia zdrowia i życia wywołuje zespół stresu pourazowego. Trauma u ofiar wypadków komunikacyjnych, wojny czy żołnierzy, jest z jednej strony bardzo podobnym doświadczeniem, z drugiej znacząco się różni się od tej, którą przeżywa kobieta po gwałcie. Ofiara gwałtu jest postawiona przez sprawcę w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia, co uruchamia wszystkie typowe reakcje organizmu określane jako zespół stresu pourazowego, takie jak cierpienie, poczucie zagrożenia, wzmożona czujność, lęk w sytuacji kojarzącej się z traumą, itp. Mówi się o nich jako o normalnej reakcji na nienormalną sytuację. Ofiara gwałtu doświadcza traumy wynikającej z samego gwałtu, a także czegoś co nazywa się „wtórną wiktymizacją”. Czyli spotyka się z reakcją otoczenia, która jest kolejną falą nadużyć wobec zgwałconej. „Wtórna wiktymizacja” wynika z niewłaściwego zachowania rodziny i otoczenia oraz działania aparatu pomocowego: policji, służby zdrowia, sądów. Kobieta spotyka się z obwinianiem jej, niewiarą, przedmiotowym traktowaniem przez służby, działaniem policji i sądu, które minimalizują nadużycie, np. tym, że sąd cofa zarzuty wobec gwałciciela. W związku z tym, z różnych stron płyną do niej komunikaty o treści: „Sama jesteś sobie winna”, „Sama sprowokowałaś”, „Sama tego chciałaś”.
Żołnierz wracający z frontu tego nie doświadcza.
Dokładnie. Cierpi, ale spotyka się ze zrozumieniem. Wszyscy mu współczują, ma on wsparcie w postaci leczenia, pomocy ekonomicznej, itd. Ofiary gwałtu, jeżeli w ogóle odważą się ujawnić nadużycie, decydują się w naszych realiach na trudną ścieżkę. Otoczenie, ze względu na rozmaite stereotypy zakorzenione głęboko w świadomości na przestrzeni wieków, nie jest w stanie stanąć po stronie ofiary murem. To pierwsza płaszczyzna. Idąc dalej, musimy pamiętać o tym, że większość sprawców gwałtu to osoby bliskie ofierze, są to koledzy, partnerzy, mężowie, przyjaciele, bracia, ojcowie, koledzy ojców, itd. To osoby, które składają się na bezpieczny świat ofiary. Żołnierzowi, który został podczas służby zraniony, nie wali się wizja bezpiecznego świata, ponieważ był na wojnie i tam za wroga miał obcych ludzi. Gwałt niszczy poczucie bezpieczeństwa w relacjach i to jest strata o tak dużym kalibrze, że czasem może okazać się najtrudniejszą przeszkodą w powrocie do zdrowia.
A trzecia płaszczyzna?
Tyczy się sfery seksualnej i wiąże się z poczuciem własnej wartości kobiety. Przez stulecia seksualność kobiet przynależała do „klanu”, była własnością rodziny, a potem męża. Było tak, że zgwałcona kobieta lądowała na stosie, była wypędzana, zabijana, wykluczana z rodziny, bo okryła ją hańbą. Robiła się „nieczysta”. To jest kulturowo przypisane do kobiecej sfery seksualnej. Oczywiście nie żyjemy już w średniowieczu, ale jakiś kawałek nas jest w nim zakorzeniony. Gwałt zabiera kobiecie radość z cieszenia się własną kobiecością. Podsumowując – obszarów zranienia przez gwałt jest kilka.
Kto trafia do pani gabinetu?
Kobiety zaraz po gwałcie, które są po prostu w szoku. I wówczas potrzebne jest wsparcie kogoś, kto będzie „kontenerem” na te wszystkie uczucia, które przeżywają. Kto pomoże zaplanować kolejnych pięć dni życia. Kto udzieli takiego bezwarunkowego wsparcia. Kto zmotywuje do działania i pokieruje do właściwych służb pomocowych. To czasem jest bardzo silny lęk, poczucie winy, niepokój, złość, czasem całkowite odcięcie emocjonalne, bycie jakby „za szybą”. Druga grupa kobiet, które do mnie trafiają, to te, które są w chronicznym kryzysie. Przez 5, 10, 15 lat nosiły w sobie zranienie po gwałcie, radziły z nim sobie przez długi czas, ale w jakimś momencie życia okazało się, że doświadczają zbyt dużo trudnych emocji i potrzebują pomocy z zewnątrz.
Kobiety, które przeżyły gwałt i same sobie pomogły?
Większość pomaga sobie sama. Badania mówią, że tylko niewielki procent gwałtów jest ujawniany, zatem niewielka liczba sprawców ponosi karę i niewiele ofiar otrzymuje pomoc psychologiczną. Myślę, że jakość życia kobiet po gwałcie bardzo zależy od tego, co wydarzy się potem. Wyobrażam sobie, że zdrowienie jest w pełni możliwe w otoczeniu, w którym ofiara otrzymałaby takie bezwarunkowe wsparcie ze strony bliskich, służby pomocowe przeprowadziłyby wszystkie procedury medyczne i prawne z troską i dbałością o intymność oraz dobre samopoczucie ofiary, sprawca zostałby jednoznacznie i szybko ukarany, a ofiara miałaby zapewnione pełne bezpieczeństwo.
Gwałt tyczy się nie tylko zgwałconej…
To zdarzenie, które potrafi straumatyzować całą rodzinę i bliskich. Bliskie osoby też są w szoku, też nie są w stanie odnaleźć się w tej sytuacji. Nie wiedzą, jak pomóc, nie umieją tego. Nie umniejszam ofiarom wypadków samochodowych, które cierpią na zespół stresu pourazowego, ale tu przynajmniej sytuacja jest jasna, bardziej jednoznaczna kulturowo dla otoczenia. Wypadek samochodowy nie jest opakowany tymi wszystkimi mitami i stereotypami winiącymi ofiarę, a gwałt jest.
Jak można pomóc ofierze gwałtu?
Mądre wsparcie kobiety po gwałcie polega na tym, żeby nie obwiniać jej w żaden sposób. Ostatnio widziałam w telewizji program na temat pedofilii. Do studia zaproszono dorosłego mężczyznę, który w dzieciństwie przeżył nadużycie seksualne ze strony księdza. Dziennikarka zapytała go: „Jak daleko pozwolił pan wówczas posunąć się sprawcy?”. I padło słowo „pozwolił”. Obwinianie ofiary to nie tylko jest mówienie: „A po co tam szłaś”, „Po co pomalowałaś sobie te paznokcie na czerwono”, „Dlaczego piłaś z nim alkohol?”. Te stereotypy wkradają się nam niepostrzeżenie do języka. Jestem pewna, że dziennikarka nie chciała niczego sugerować ani obrazić rozmówcy, tym bardziej, że wydźwięk audycji był taki, że potępiał czyny pedofila. No ale powiedziała takie coś. Myślę, że to przydarza się bardzo często nam, osobom dającym wsparcie zgwałconej. Jakiś kawałek nas jest zawikłany w te stereotypy. Pytamy: „Co zrobiłaś takiego, że on sobie na to pozwolił, że rzucił się na ciebie?”. Taki rodzaj pytań podtrzymuje myślenie o odpowiedzialności ofiary.
Problem „wtórnej wiktymizacji” jest jednym z głównych jeśli chodzi o relacje „zgwałcona – otoczenie”.
Przerzucanie odpowiedzialności na ofiarę jest nadal bardzo zakorzenione w naszej kulturze. Zawsze jest jakiś tam element, który może być użyty jako dowód „winy” kobiety – poszła na tę randkę, dała się zaprosić do pustego mieszkania, ubrała się w obcisłą sukienkę, itp. I często poczucie winy zazębia się właśnie o ten kawałek, że coś tam zrobiła. Albo nie krzyczała, albo nie wyrywała się za bardzo, więc może jednak „chciała”? Zawsze można się czegoś czepić i wychodzi ta wina. Otoczenie powinno komunikować: „Cokolwiek zrobiłaś, jemu nie wolno było cię skrzywdzić”, „Jakkolwiek byłaś ubrana, nie jest to usprawiedliwienie dla gwałtu”. Otoczenie też musi zrozumieć, że kobieta po gwałcie może przeżywać wiele trudnych emocji. Może inaczej funkcjonować w codziennym życiu. Jeżeli w kilka miesięcy po gwałcie czuje się tylko gorzej, to najlepsze, co można zrobić, to pójść na terapię.
Cały materiał znajdziecie w 19. numerze EksMagazynu dostępnym w Empikach, sieciach Relay i InMedio w całej Polsce.
CytujSkomentuj
No niestety, u nas o tym problemie prawie się nie mówi. Kobiety, nadal, pomimo wal faministek i zapewnień rządzących mężczyzn są traktowane przedmiotowo! Musi się jeszcze dużo dużo zmienić i myślę, że takie artykuły i wywiady mogą w tym pomóc!