Stosunkowo często spotykamy się z opinią, że infekcje przenoszone drogą płciową można zmyć, szorując genitalia z zewnątrz lub myjąc je delikatniej w środku. To jednak mit. Prysznic z letniej wody nie zaszkodzi, ale detergenty – w tym substancje zawarte w mydle – mogą. To swego rodzaju ironia, ponieważ czasami odruchowo właśnie po to sięgamy, chcąc „zmyć” z siebie pozostałości stosunku.
Szczególnie przeciwskuteczne mogą okazać się wlewki dopochwowe, bowiem zaburzają równowagę bakteryjną, która pozwala zachować zdrowie. Taki zabieg pozbawia pochwę bakterii, m.in. pałeczek kwasu mlekowego (lactobacillus), które w naturalny sposób powstrzymują namnażanie zarazków. Chcąc więc umyć narządy intymne można jeszcze zwiększyć ryzyko infekcji.
Nie ma natomiast aż takiego znaczenia, z kim uprawiamy seks. Nawet jeśli partner jest obrzezany czy mamy pełne zaufanie do jego higieny intymnej, to i tak najskuteczniejszą obroną przed zakażeniem jest używanie prezerwatywy w trakcie stosunku.
Jeśli zaś korzystamy z wibratora, zdecydowanie powinien on być wcześniej zdezynfekowany, np. mydłem antybakteryjnym, a następnie opłukany wodą. Nie bezpośrednio przed użyciem, lecz na tyle wcześnie, by zdążył wyschnąć.
Najważniejsze może jednak okazać się wypróżnienie w ciągu kwadransa od stosunku. Ponieważ u kobiet cewka moczowa znajduje się bardzo blisko pęcherza, stosunek penetracyjny wystawia pęcherz na możliwe zakażenie. Stąd właśnie oddanie moczu może okazać się najskuteczniejszą bronią w walce z zakażeniem dróg moczowych.
Na podstawie porad ginekolożki Barb DePree
CytujSkomentuj
To prawda niestety. Łatwo się zarazić niby taką drobnostką. Ja ogólnie miewam skłonności do zapalenia pęcherza, łatwo się przeziębiam więc dbam o zdrowie na każdym polu. No i dużo witaminy C zażywam.